Wytwórnie płytowe pozywają serwis pozwalający pobierać utwory z YouTube'a
W dobie takich serwisów jak Spotify czy taniej cyfrowej dystrybucji istnienie serwisów umożliwiających ściąganie piosenek z YouTube’a jest niezrozumiałe. Nie dziwi fakt, że wytwórnie płytowe wypowiadają im wojnę.
Niedawno pisaliśmy o ciągle istniejącej modzie na ściąganie utworów z YouTube’a. W sieci jest mnóstwo specjalnych stron, na których wystarczy wpisać tytuł piosenki, by błyskawicznie ściągnąć ją w postaci pliku MP3 na dysk. A wydawcom i artystom to nie może się podobać.
I nic dziwnego. O ile zarabiają - jedni mniej, drudzy więcej - na kolejnych odtworzeniach na YouTubie, tak pobieranie popularnych “empetrójek” nie daje im nic. Oczywiście trudno o dokładne wyliczenia, ale logika podpowiada: skoro ktoś słucha z pobranej “empetrójki”, to nie słucha na YouTubie. Licznik wyświetleń nie bije. Problem jest spory, bo według szacunków z samej tylko strony Youtube-mp3.org korzysta ponad 6. mln użytkowników miesięcznie. Z innych badań wynika, że już ok. 49 proc. ludzi w wieku od 16 do 24 lat korzysta z tego typu narzędzi.
Walka się rozpoczęła. *Pozew przeciwko twórcy *Youtube-mp3.org w Stanach Zjednoczonych złożyło Recording Industry Association of America, czyli zrzeszenie amerykańskich wydawców muzyki. Domagają się 15. tysięcy dolarów odszkodowania za każde udowodnione naruszenie praw autorskich. Z kolei brytyjski odpowiednik zgłosi sprawę do sądu, jeżeli strona nadal będzie istnieć - na razie wysłano tylko ostrzeżenie.
Wyeliminowanie wszystkich stron pozwalających na ripowanie jest oczywiście niemożliwe. Zlikwidowanie jednej spowoduje, że *na jej miejsce wskoczą kolejne. *Nie oznacza to jednak, że działalność wytwórni skazana jest na porażkę - na pewno zniechęci to niektórych twórców, szczególnie tych największych serwisów, które cieszą się olbrzymią popularnością. A to pozwoli zmniejszyć proceder. Zupełnie niezrozumiały i pokazujący smutną prawdę.
Pamiętacie, *jak kiedyś tłumaczono piractwo? *“Ściągamy muzykę, bo jest droga i nie wiemy, czy płyta na pewno nam się spodoba”. Dzisiaj ten argument jest nie do obrony. Mamy Spotify, Tidal czy Apple Music, które za darmo pozwalają zapoznać się z płytami. A za niewielką miesięczną opłatą możemy słuchać muzyki nawet bez dostępu do internetu. Z kolei dzięki takim serwisom jak Bandcamp możliwe jest kupowanie pojedynczych utworów - kosztują bardzo mało. Jeżeli więc ktoś i tak pobiera utwory z YouTube’a, to tylko dlatego, że nie chce płacić. Mimo legalnych alternatyw i niskich cen wybiera piractwo.
Często mówi się, że wytwórnie są “chciwe” i dlatego walczą z piractwem. Tu jednak ich pretensje są zrozumiałe, bo rzeczywiście artyści są okradani.