Zyskują nieliczni, na minusie jest wielu. Nawet nie zdają sobie z tego sprawy
Nie musisz inwestować w kryptowaluty, by na nich stracić. Możesz nawet nie wiedzieć, o co w tym szale chodzi, żeby uszczuplić swoje konto. Liczba przypadkowych "ofiar" szybko rośnie.
Jak stracić na bitcoinie? Bardzo łatwo. Wystarczyło zainwestować w niewłaściwym momencie. Np. niedawno, licząc, że po tym, jak kurs zaczął gwałtownie rosnąć pod koniec 2017 roku, hossa będzie trwać. Tymczasem nawet 22-procentowa zniżka we wtorek sprowadziła cenę do poziomu prawie 11 tys. dol. za sztukę. A w drugiej dekadzie grudnia kurs przebijał nawet 20 tys. dol.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy mówią, że strata jest dopiero wtedy, jak się w dołku sprzeda. Dopóki trzyma się kryptowalutę w wirtualnym portfelu, wciąż można liczyć na odbicie. No, chyba że padnie się ofiarą cyberprzestępców, którzy od dawna polują na internetowych inwestorów. Najpopularniejszą metodą jest “stary, dobry” phishing. Oszuści wysyłają podrobioną stronę, która służy do wyłudzania danych. Właściciele portfeli z kryptowalutami myśląc, że logują się na normalną stronę, podają hasło i login. I tracą dostęp do konta.
Zobacz też: Wiedzą o tobie wszystko. Jak sklepy śledzą smartfony klientów?
"Wiadomości te są znacznie bardziej szczegółowe i wyszukane niż tradycyjne wiadomości phishingowe. Na przykład mogą wyglądać jak alert bezpieczeństwa informujący, że ktoś próbował zalogować się na Twoje konto z konkretnego adresu i przez wskazaną przeglądarkę — aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, musisz tylko kliknąć łącze. Jeśli potencjalna ofiara zaznaczyła opcję wysyłania takich wiadomości w internetowym kryptoportfelu, nie zauważy nic podejrzanego. (...) Większość popularnych stron będących portfelami elektronicznymi dla bitcoinów ma prosty wygląd, co ułatwia przestępcom tworzenie ich przekonujących imitacji" - opisują przekręt eksperci do spraw bezpieczeństwa z firmy Kaspersky.
Zresztą przygoda z kryptowalutami może skończyć się dopiero, zanim się zacznie. Do kopania kryptowaluty niezbędny jest mocny sprzęt. Już powstają specjalne komputery, służące wyłącznie do wydobywania. Kosztują sporo, a sprowadzane są z Chin. Tyle że na polski rynek nie powinny trafić - a przynajmniej tak coraz częściej twierdzą służby.
Krajowa Administracja Skarbowa w grudniu przejęła na katowickim lotnisku 300 "koparek" do pozyskiwania bitcoinów. Zatrzymany sprzęt nie spełniał wymogów polskiego i unijnego prawa. Wśród zarzutów znalazły się m.in. brak instrukcji obsługi w języku polskim czy deklaracji zgodności z wymogami dot. elektromagnetyczności. Ten ostatni zarzut potwierdził Urząd Komunikacji Elektronicznej.
Aż 70 tzw. koparek wirtualnej waluty przechwycili celnicy pełniący służbę na lotnisku w Rębiechowie. Łączna wartość sprowadzonych z Chin maszyn przekroczyła 400 tys. zł. W tym przypadku również zabrakło odpowiedniej dokumentacji. Kupujący mogą ją dostarczyć, ale jeśli tego nie zrobią, sprzęt zostanie zarekwirowany. I już jest się kilkaset tysięcy zł w plecy.
Istnieje również ryzyko, że zamówiony do nas sprzęt albo nie będzie spełniał swoich funkcji, albo… po prostu nie dotrze. Już zdarzały się przypadki firm, które zbierały przedpremierowe zamówienia na “koparki”, przyjmowały wpłaty, po czym bankrutowały.
Uważaj, od kogo kupujesz
Środki stracić można również poprzez kupowanie wirtualnego portfela, służącego do przechowywania kryptowalut. Zagrożone są osoby, które kupują przez pośrednika. Na czym polega przekręt?
"Okazuje się, że sprzedawca zna klucz prywatny unikatowy dla urządzenia - normalnie generuje się go samodzielnie przy inicjalizacji, ale tu sprzedawca wykazał się kreatywnością i sam wygenerował klucz, a kupującemu dostarczył go w “wiarygodnej” formie - karty zdrapki. To miało potwierdzać, że klucz jest “tajemnicą”, ale to oczywiście ściema. Jak więc możecie się domyślić, chociaż sprzętowy portfel leżał przez tydzień w szufladzie nieużywany, to w międzyczasie środki z niego wyparowały - opisał oszustwo serwis Niebezpiecznik.
“Jakie to szczęście, że mnie to omija” - mogą powiedzieć osoby, które nigdy nie miały zamiaru inwestować w kryptowaluty. Albo nawet nie wiedzą, o co w tej całym zamieszaniu chodzi. Tyle że brak zainteresowania tematem wcale nie chroni.
Pisaliśmy już o skryptach, które bez wiedzy ofiary wykopują kryptowalutę. Faktycznie zainfekowany komputer zaczyna pracować na wysokich obrotach w celu wykonywania obliczeń i tym samym zarabianiem pieniędzy dla atakującego. Oczywiście wzmożona praca kosztuje, efektem czego jest wyższy rachunek za energię elektryczną. Nawet jeśli nie będzie to zawrotna suma, to kto lubi płacić więcej, przy okazji będąc wykorzystanym?
Na wyższym rachunku problemy się nie kończą. Eksperci Opery wykazali w testach, że zainfekowane strony potrafią zwiększyć zużycie procesora w telefonach o 100 proc. Przekłada się na szybsze wyczerpanie baterii i nagrzanie urządzenia. Zdarzyły się już przypadki, że telefon po prostu się spalił. Jeśli mamy do czynienia z drogim sprzętem, straty idą w tysiące zł.
Tracą też gracze
Szał na kryptowaluty spowodował, że w zawrotnym tempie rosną ceny kart graficznych. Szacuje się, że w Europie niektóre modele kosztują więcej o 15-20 proc. To może być jednak dopiero początek wzrostów, bo podwyżka najwydajniejszych kart w Stanach Zjednoczonych wyniosła nawet 100 proc. Dlaczego? Odpowiedzią jest inna popularna kryptowaluta, Ether. Do jej wydobywania wykorzystuje się moc kart graficznych.
Tak wygląda profesjonalna "kopalnia" kryptowalut
Ktoś, kto składa sobie nowy komputer albo planuje modernizacje, by cieszyć się lepszą grafiką w grach, przez kryptowaluty zapłaci więcej.
Rzecz jasna znajdą się też tacy, którzy i na tym zyskują. Mowa tutaj o zwykłych użytkownikach posiadających wydajne karty, które zdecydują się odsprzedać urządzenie. Ceny na wtórnym rynku również poszły w górę.
Niestety natknąć się można także na używane karty, które wykorzystane były do kopania kryptowalut. Jak łatwo się domyślić, to mocno wyeksploatowany sprzęt. Jego kupno wiąże się z ryzykiem, że karta bardzo szybko padnie.
Przyczyn we wzroście cen upatruje się nie tylko w kryptowalutach. Ale to oczywisty “winowajca”. Tak samo jest ze złotem. Trudno było zarobić na złocie. Ceny platyny są na poziomie wieloletnich dołków - pisał money.pl. Możliwe, że na ceny metali szlachetnych negatywny wpływ miało zainteresowanie inwestorów spekulacyjnych bitcoinem.
Chłopiec do bicia? Być może. Ale to tylko pokazuje, jak wielki wpływ na nasze życie mogą mieć kryptowaluty. A podejście “to mnie nie interesuje” doprowadzi do tego, że staniemy się ofiarami i nawet nie będziemy tego świadomi.