Złotówka? To dla mnie za dużo. Żegnajcie hulajnogi Lime
Z 2 do 3 złotych wzrosła cena za odblokowanie miejskich hulajnóg amerykańskiej firmy Lime. Dla mnie to granica nie do przeskoczenia. Nie chcieliście moich dwóch złotych? To nie dostaniecie nic.
Gdy hulajnogi Lime weszły do polskich miast jesienią 2018, podchodziłem do nich ze sporym dystansem. Dosłownie i w przenośni. Z jednej strony bałem się, że gdy przejdę obok jednej z zielonych hulajnóg, ta się na mnie znienacka przewróci – tyle ich widziałem leżących na chodnikach.
Z drugiej strony nie byłem skory do korzystania z usług Lime. Odblokowanie za 2 zł i minuta za 50 groszy wydawało mi się po prostu drogie. Obliczyłem sobie, że w Warszawie przejazd do pracy czy miejsca, gdzie umówiłem się na spotkanie, zawsze kończyłby się wydatkiem minimum 7-8 zł. Bilet na autobus czy tramwaj wyjdzie znacznie taniej.
Spróbowałem, jak jest
Przemogłem jednak wstępną niechęć, ściągnąłem aplikację, przelałem 50 zł do portfela Lime i zakochałem się w zielonych hulajnogach. "To przyszłość komunikacji w centrach miast, sposób na korki i smog", opowiadałem znajomym. Nadal w to wierzę, bo sposób działania Lime jest świetny. Hulajnóg w centrum Warszawy jest mnóstwo, wypożycza się je szybko i łatwo, a zostawić je można w dowolnym miejscu - byle nie na środku chodnika.
Miejskie hulajnogi są świetne na tzw. "last mile", czyli ostatni kilometr po wyjściu z autobusu, pociągu czy metra. Zamiast iść dodatkowe 5, 10, 15 minut na piechotę, mogę je z gracją przejechać w mgnieniu oka. Dlatego cena, choć w moim odczuciu nadal wysoka, była warta mojej wygody i zaoszczędzanego czasu.
Płacąc 2 zł za odblokowanie i 50 groszy za minutę jazdy standardowy przejazd na Lime wynosił mnie średnio 5-5,50 zł. Zakładając, że skorzystałbym z hulajnogi średnio dwa razy dziennie w dni robocze, to miesięcznie za przyjemność korzystania z Lime płaciłbym ok. 200 zł. Uznałem, że ten komfort jest wart ceny. Do czasu.
Straszna, mała podwyżka
Kilka dni temu Lime poinformował za pomocą aplikacji, że cena za odblokowanie hulajnogi wzrasta z 2 zł do 3 zł. Drobiazg, prawda? Tylko przy takich kwotach jest to suma duża. Policzmy zresztą. Dwa przejazdy dziennie, 20 dni robocznych, czyli 40 przejażdżek. Każde o złotówkę droższe, czyli z 200 zł robi się 240. Jak za wydatek z kategorii "wygoda", to duży wzrost.
Lime wybrał sobie zresztą kiepski moment. Podwyżka weszła prawie w tym samym momencie, gdy na ulice wróciły po zimowaniu miejskie rowery Veturilo. A ja z chęcią wróciłem do korzystania z nich zamiast z zielonych hulajnóg - także dlatego, że są zdecydowanie tańsze.
A co z hulajnogami? Tutaj monopol cenowy nie potrwa długo. Lada dzień pojawi się konkurencja dla Lime, bo od 14 marca do Polski wchodzi Hive. Czy będzie taniej? Tego jeszcze nie wiem. Ale nie od dziś wiadomo, że konkurencja często prowadzi do wojny cenowej czy kupowania klientów bonusami, zniżkami, kartami stałego klienta.
Nie wyobrażam wręcz sobie, żeby Hive zmarnował tę chwilę i pomiędzy tanim rowerem Veturilo a drogim Limem nie zaproponował czegoś, co wbije kij w mrowisko. A najbardziej liczę na to, że obie firmy staną do walki o moją złotówkę.