Zjeść czy nie zjeść? Kiedy przeterminowany produkt to wciąż smaczny kąsek
Podchodzimy z koszykiem do półki, bierzemy do ręki produkt, zerkamy na wydrukowaną datę. Są ludzie, którym przekroczona w ogóle nie przeszkadza. Są i produkty, które - pomimo przeterminowania - nie tracą smaku. Spytaliśmy eksperta, czy powinniśmy je jeść.
Ostatnio w szokującym reportażu Magda Mieśnik z Wirtualnej Polski pisała o Bazarze Olimpia w Warszawie, gdzie można kupić leki bez recepty, mięso, sery i wiele innych produktów, które są przeterminowane. Czasami dzień, dwa, trzy, a czasami więcej. Tekst wzbudził burzliwe dyskusje na temat tego, kto kupuje w takich miejscach, ale zachęcił też do rozmów o skali problemu, jakim jest marnowanie żywności.
Przeterminowany towar
Data ważności, data spożycia, najlepiej spożyć przed. Można się solidnie pogubić albo nawet całkowicie zrezygnować z dokładnego czytania etykiet. Bo i po co, skoro nie rozumiem, co producent do mnie mówi.
W rozmowie z WP Tech, dr hab. Krzysztof Dasiewicz z Instytutu Nauk o Żywności SGGW wyjaśnił nam, że poprawne jest posługiwanie się dwoma pojęciami - "termin przydatności do spożycia" oraz "data minimalnej trwałości".
- Termin przydatności do spożycia (tzw. TPS) to termin stosowany najczęściej dla produktów nietrwałych np. przetworów mięsnych czy mlecznych. Ich "życie na półkach" jest określone w czasie. Termin ten wskazuje okres, w którym produkt zachowuje swoje pierwotne - zakładane przez producenta - walory smakowe i jakościowe, a przede wszystkim bezpieczeństwo zdrowotne, oczywiście, jeżeli był przechowywany w warunkach określonych przez producenta, czyli np. zalecanej temperaturze czy wilgotności - mówi Dasiewicz.
Skąd ta data?
Jak ustala się termin przydatności do spożycia? Służą do tego badania przechowalnicze, które przeprowadza Państwowa Inspekcja Sanitarna (tzw. sanepid) lub inne laboratoria posiadające do tego stosowne uprawnienia.
- Polegają one na umieszczeniu badanego produktu w odpowiednich warunkach (wskazanych przez producenta) w czasie dłuższym niż założony okres przydatności oraz sprawdzaniu jego jakości w ustalonych odstępach czasu. Badane parametry ustalane są w zależności od rodzaju badanego produktu i należą do nich parametry fizykochemiczne, mikrobiologiczne oraz sensoryczne – podkreśla Dasiewicz.
Minimalna trwałość produktu
Kolejne z wyróżnionych pojęć to data minimalnej trwałości. Dr hab. Krzysztof Dasiewicz zauważa: - W takich przypadkach data powinna być poprzedzona określeniem "najlepiej spożyć przed…" albo określeniem "najlepiej spożyć przed końcem …". Może być oznaczona jako dzień, miesiąc i rok, miesiąc i rok lub sam rok. Tego typu oznaczenie znajdziemy głównie na produktach "suchych" np. makaronach, produktach instant, wyrobach ciastkarskich ale również na napojach.
Jak uważa Dasiewicz, w przypadku wielu produktów długoterminowych, upływ wskazanego terminu przydatności wcale nie oznacza jakiejkolwiek utraty początkowych właściwości. Zamieszczając na opakowaniu datę minimalnej trwałości, producent informuje, że produkt warto spożyć przed jej upływem.
- Jej przekroczenie wcale nie znaczy, że produkt nagle stał się groźny dla naszego zdrowia. Mógł jednak utracić część ze swoich walorów smakowych czy jakościowych. Przypomina jednak o najważniejszym - zdrowym rozsądku.
- Produkt z takim oznaczeniem można spożyć po upływie terminu, ale na własną odpowiedzialność. Co do zasady, każdy spożywany produkt należy samodzielnie sprawdzić organoleptycznie i ocenić, czy nadaje się on do spożycia. Data datą, ale może popsuć się wcześniej i tu potrzebny jest zdrowy rozsądek oraz własna ocena - tłumaczy Krzysztof Dasiewicz.
To się zmieni
Jednak nie ma co się przyzwyczajać. Ekspert wspomina również o pracach prowadzonych przez Unię Europejską, których celem jest eliminacja oznaczenia "najlepiej spożyć przed" z niektórych grup produktów. Takie regulacje mogłyby pomóc z problemem marnowania milionów ton żywności każdego roku.