Z "Androbiedy" przeszedłem na iPhone. Dlaczego Apple?

Z "Androbiedy" przeszedłem na iPhone. Dlaczego Apple?

Z "Androbiedy" przeszedłem na iPhone. Dlaczego Apple?
Źródło zdjęć: © Massimo Barbieri / CC
09.02.2015 15:40, aktualizacja: 10.02.2015 16:31

iPhone to NIE TELEFON! To jest wyższa kultura bycia, system prosto z nieba i iFunkcje wprost z Olimpu. Jeśli sprzęt nowy i dopiero co zakupiony, wciąż pachnie ambrozją. Użytkownik iPhone’a to użytkownik spełniony, szczęśliwy, zadowolony z życia, przepełniony satysfakcją jaką daje mu błogostan towarzyszący pisaniu iMessage. Dlaczego to zły tok myślenia?

Pierwszy telefon bazujący na Androidzie kupiłem pięć lat temu. Przez ten okres ani mi się śniło zastanawiać się nad chociażby sprawdzeniem tego, czym rzeczywiście jest iPhone. Dla mnie telefon z nadgryzionym jabłkiem znaczył tylko jedno –. szpan i sztuczne dowartościowywanie swojego ego.

Typowy posiadacz iPhone’a? Oto jak go widziałem:

Na pierwszym miejscu miłośnik _ selfie . To nie jest trudne, wystarczy znaleźć powierzchnię, która imituje lustro. Drzwi kuchenki mikrofalowej, bombka na choince – im więcej fantazji, tym lepiej. Nie daj Boże zakryć jabłka! Musi być widoczne – niech inni widzą, że to konkretne zdjęcie robię właśnie iPhonem, którego posiadam bo mogę sobie na niego pozwolić! Po zrobieniu sobie selfie (najlepiej pionowego, rzecz jasna) i opublikowaniu go na facebooku czas na spacer. Jak nakazuje tradycja, z iPhone’m należy chodzić w taki sposób, aby każdy go widział. Rozumiemy pod tym sprawdzanie godziny co 15 minut (chyba, że jedziemy zatłoczonym metrem, wówczas wskazane jest zaznaczanie obecności telefonu od Apple co minut pięć oraz gratisowo przy każdym wejściu do windy). Ktoś dzwoni? Przyszedł SMS? Tak! Teraz możesz spokojnie, powoli wyjąć telefon na długość swojej ręki. Najważniejsze, aby ustawić domyślne dźwięki dla połączenia i wiadomości. Kto nie dojrzy, ten usłyszy. Kiedy już zauważysz, że wszyscy zwrócili uwagę
na twoje cacko, możesz zacząć konwersację. Zgubiłeś telefon? Nie, zgubiłeś „
ajfona ”. Spadł Ci telefon? Nie, spadł ci „ ajfon ". Kupiłeś telefon? Nie, kupiłeś „ ajfona ”. „ Ajfona ” również ci ukradli. Nie zapominajmy, że iPhone to NIE TELEFON! To jest wyższa kultura bycia, system prosto z nieba i iFunkcje wprost z Olimpu. Jeśli sprzęt jest nowy i dopiero co zakupiony, wciąż pachnie ambrozją. Użytkownik iPhone’a to użytkownik spełniony, szczęśliwy, zadowolony z życia, przepełniony satysfakcją jaką daje mu błogostan towarzyszący pisaniu iMessage. Człowiek, którego ego spełnione jest w stu procentach dzięki temu jednemu urządzeniu. Nie jest istotną bezstresowa praca, relacje z ludźmi czy rodzina. iPhone. Tak, to jest to, to jest sprzęt za dwa tysiące złotych (w przybliżeniu, mowa o iPhonie 5s). I ja go mam! Cytując jedną z vlogerek parodiującą hipsterów „ Tak, te szumy to są szumy iPhone’a, którym bawi się mój kot. Bo stać mnie na to _”.

W pewnym momencie zacząłem poznawać osobiście coraz więcej osób „z jabłkiem”, które wyłamywały się z tego mojego małego prywatnego stereotypu. Byli „_ normalni ”! Ot, zaskoczenie. Ale spokojnie, to jeszcze nic nie znaczy – znalazło się kilku trzeźwo myślących ludzi, którzy nie wymachują iPhone’m gdzie tylko się da. _ Wyjątki. I to potwierdzające regułę _ – pomyślałem. Nadal więc mogłem spać spokojnie. Kiedy Instagram zaczął zdobywać coraz większą popularność (około dwóch - trzech lat temu), testowo założyłem sobie na nim konto. Kiedy po bardzo długim czasie zacząłem rozumieć „z czym to się je”, poznawałem kolejne profile, na których autorzy w sekcji „o mnie”, oprócz imienia i nazwiska, zainteresowań czy cytatów wpisują „iPhone only”. No masz. To teraz jeszcze doszło podkreślanie swojego statusu w sieci. Moje nerwy uspokoiły zdjęcia na tych profilach. Konkretnie te, wykonane w nocy. _ Taki wspaniały i fantastyczny telefon, a nie potrafi zredukować ziarna? To gdzie te dwa tysiące złotych poszły _? W
jabłko! No przecież, po co dać ludziom dobry aparat, kiedy nawet bez aparatu by kupili iPhone’a. Miałem kolejny argument przeciwko iPhone’om. Czułem się wspaniale. Wtedy już posiadałem LG G2, który do tej pory ma jeden z lepszych aparatów na rynku. Po co mi w takim razie iPhone? Nie, nie chcę, żeby inni na mnie patrzyli w taki sposób, w jaki ja patrzę na „
fajnbojów _” (maniakalni wielbiciele wszystkiego co z Cupertino).

Obraz
© (fot. chip.pl)

Żyłka zaczęła pękać. Powoli i boleśnie

Nie zmienia to jednak faktu, że poznawałem kolejnych ludzi, którzy noszą te nieszczęsne iPhone’y i potrafią o nich sensownie mówić, argumentować decyzje o zakupie tego telefonu i zalety systemu. Przecież nie będę wiecznie obracał się tyłem, kiedy pada słowo „iPhone”. _ Mówcie do mnie _ – poprosiłem. Dostałem wykładem o iOS prosto w twarz. Czterech przeciwko jednemu, przepraszam, byłem bez szans, a dalsze trzymanie tak ogromnej niechęci do jabłuszka było ponad moje siły. Moje myślenie zaczęło się zmieniać. _ Może ci ludzie rzeczywiście mają rację? W końcu argumentów było zbyt dużo, a za każdym z nich szły fakty . OK, może ten iPhone jest dobrym urządzeniem, ale ja go nie potrzebuję. „ Nawet nie wiesz, że go chcesz ” – usłyszałem pewnego dnia od znajomego. „ Dam ci swojego na kilka dni, pobawisz się i zobaczysz _”. – dodał. Nie, przepraszam najmocniej, ale ja nawet nie chcę. Może kiedyś. Nie teraz.

Od tego momentu iPhone stał się dla mnie niewidoczny. Udawałem, że go nie widzę, nie słyszę, on po prostu nie istniał. Świat bez iPhone – cud. Premiera modeli 6 i 6 Plus znowu wywołała burze w mojej głowie. Wygina się! Po co mi telefon, który się wygina kiedy ja tego nie chcę? Przecież niedawno używałem dłuższy czas LG G Flex. LG dało mi wygięty telefon, a nie niespodziankę, jaką serwuje Apple. „Ja już Panu podziękuję”. iPhone zło ver. 2.0 beta. Życie jednak jest sprawiedliwe.

Zostając jeszcze na moment w temacie aparatów. Samsung Galaxy Note 4 – w życiu nie widziałem tak doskonałego aparatu w telefonie! Zdjęcia w nocy, w pochmurne dni, słabe oświetlenie, fajerwerki. Nic strasznego, Note 4 bez problemu radził sobie z każdymi warunkami, dając mi satysfakcję z ponadprzeciętnie dobrych zdjęć. To już było pewne. Jeśli mam wydać jakąkolwiek sumę pieniędzy na jakikolwiek telefon, byłby to Note 4. Nie iPhone 6 (za mały), nie iPhone 6 Plus (wygina się) i w ogóle nie iPhone (patrz, akapity na samej górze).

Z drugiej strony… nie miałem iPhone’a w ręku na dłużej niż pół godziny. Dla zasady mógłbym spędzić z nim jeden dzień i przekonać się na solidnych podstawach, że to zło wcielone. Znajomy nie odpuszczał i nadal namawiał mnie na krótki romans z jabłkiem. Jego propozycja była o tyle ciekawsza, że jego iPhone leżał na wyciągnięcie ręki i prosił „_ włącz mnie _”. Miejsce jego iPhone’a 5 zajął 6 Plus. Zgodziłem się. Twardo uważałem, że jeden dzień mi wystarczy, żeby mieć tego telefonu dosyć.

Zaczynamy zabawę

iPhone 5. Mała klawiatura, słabe zdjęcia w nocy, w ogóle mały (dla mnie zdecydowanie za mały) wyświetlacz, obce środowisko, jakieś iTunes, jakieś iCloud… Co ja mam z tym zrobić? Gdzie jest prostota Androida? Gdzie zmodyfikuję dowolny obszar? Dlaczego na klawiaturze oprócz liter, nie ma linii z cyframi, dlaczego muszę wchodzić w kolejny „ekran” klawiatury, aby wstawić myślnik, co gorsze – czemu muszę dwukrotnie stukać, żeby dostać się do znaków „=” czy „_”? Bez sensu, nieprzemyślane i uciążliwe. Apple myśli, że ma najlepszą klawiaturę na świecie i niech tak uważa – moim zdaniem francuskie Wiko miały wygodniejsze klawisze! W ogóle gdzie jest mój widżet pogodowy, dlaczego nie mam skrótu do pięciu osób, do których najczęściej dzwonię i dlaczego nie mogę udostępnić zdjęcia na Instagramie bezpośrednio z poziomu Galerii? Czemu tyle trudności sprawia mi ogarnięcie iTunes i cały proces konfiguracji? Nie wiem, ale już tego nie zauważam. Za chwilę o tym, dlaczego.

iPhone 5? Daj spokój, biorę 6

Następnego dnia już niespecjalnie narzekałem. Podczas finału WOŚP porównałem aparat Note 4 i iPhone’a 6 Plus. Fajerwerki nocą, huki i trzaski – doskonały test dla aparatu. Zarówno pod względem zdjęć jak i filmowania. O jakże się zdziwiłem. Otóż różnice między zdjęciami wykonanymi jednym i drugim telefonem były minimalne, niemal niezauważalne. Pomyślałem, że po prostu musze pogodzić się z tym, że Apple wygrał. Wygrał modelem 6 / 6 Plus. Nie spodziewałem się, że iPhone może robić jednak dobre zdjęcia. Różnic nie było wiele, co prawda na 6 Plus dało się zauważyć lekkie ziarno, natomiast Note 4 nieco przekłamywał kolory. Nie wiem jak to się stało, ale nagle nie potrzebowałem już tych nieszczęsnych pięciu kontaktów na ekranie głównym, pogodę sprawdzałem sobie „z belki”, po klawiaturze śmigałem bez problemu. Zacząłem zauważać, że aplikacja Facebook nie musi się ciąć zawsze przy tych samych czynnościach, wszystkie aplikacje włączają się natychmiast i nie potrzebują tak zwanego „splash screen” aby pokazywać nam
przed odpaleniem aplikacji wielki ekran z logo tylko po to, żeby w tle apka mogła się „ogarnąć”. Nie było to przyzwyczajenie do nowego środowiska. Nie da się przyzwyczaić do nowego w ciągu trzech dni. Przechodzenie między poszczególnymi ekranami zdawało się jakby płynniejsze, reakcja na dotyk szybsza... Owszem, zabrakło mi Androida. Nie wiem, w którym obszarze, ale żeby zrekompensować sobie różnice, pozostawiłem telefon z Andkiem przy sobie. Nie zmienia to jednak faktu, że iP został telefonem głównym. Postanowiłem, że zaryzykuję, iOS mnie "kupił". Tak więc ja postanowiłem kupić iPhone’a 6. Dlaczego? Większy ekran (ale nie za wielki), optymalna wielkość – nie za mały i nie za duży. iPhone 6 co prawda nie leży w dłoni tak pewnie, jak 5, ale specjalnego wyboru nie mamy. Klawiatura jest większa, dzięki której jeszcze wygodniej mi się pisało. No i zawsze jakieś dodatkowe doświadczenie. A może ja sam nie wiem jeszcze, że od dłuższego czasu chciałem poznać iOS'a i potrwać przy nim nieco dłużej? Teraz z każdym
kolejnym dniem zauważam, że nie jest zwyczajną naturą aplikacji to, że raz na jakiś czas musi się ona zamknąć czy zawiesić. Ekran „_ Niestety, aplikacja XYZ została zatrzymana _”. to już jakaś zamierzchła przeszłość. Nie chcę tutaj w tym momencie rozpisywać się nad wszystkimi różnicami między iOS a Androidem, bo jest ich zbyt dużo i być może jest to materiał na inny artykuł.

Obraz
© (fot. LAI Ryanne / CC)

Mały… „apel”

Moim celem nie jest przekonanie was do kupna iPhone’a. Nie chcę też robić mu dodatkowej reklamy (Apple najzwyczajniej nie potrzebuje żadnej reklamy), nie chciałbym też pokazywać żadnych wyższości jednego systemu nad drugim. Chciałbym jedynie pokazać wam jedno. Jeśli wasze myślenie jest choćby trochę podobne do tego, co opisałem na samym początku (i nieważne czy odnosi się ono do urządzeń Apple, Androida czy Windows Phone…), pamiętajcie, że to tylko system. Każdy wybiera go na podstawie własnych potrzeb i upodobań. Ja nadal w drugiej kieszeni noszę telefon z Androidem i nikomu nie będę starał się powiedzieć „Wyrzuć Androida, iPhone to świętość”. Nie. Niech każdy wybiera co chce. Albo dla szpanu, albo ze względu na płynny system czy poprzez przyzwyczajenie. Nie my dysponujemy kieszeniami innych, aby uważać kogoś za ubogiego bo korzysta z Samsunga Galaxy S3 mini. Nie nas powinno interesować to, jak wygląda ekran startowy innych. Wojna na systemy i model _ Apple kontra reszta świata _ –. jakkolwiek śmiesznie
to zabrzmi – przynosi w niektórych sytuacjach wiele nieprzyjemnych i niepożądanych zachowań. iPhone ma wady, Android też. Wielu narzeka, że w iOSie nie mamy możliwości szeroko rozumianej ingerencji w modyfikacje systemu. Jeśli ktoś nie ma potrzeby na takie modyfikacje, nie stanowi to dla niego problemu. Kto ma dosyć wieszania się Androida, może spokojnie używać iOS. Ci, którzy uważają, że jabłko to wstyd, mogą śmiało wziąć się za któryś z androidowych fagowców. W czym problem?

Kończąc tę "dramatyczną historię", chciałem jeszcze zaznaczyć, że wciąż uważam, iż najlepszy i najbardziej satysfakcjonujący system, jaki sobie wyobrażam, to taki, który daje możliwości zarówno Androida, jak i iOS oraz Windows Phone.

_ SŁK _

Źródło artykułu:WP Tech
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (90)