Xiaomi Mi 9 – test potrójnego aparatu. Jakie zdjęcia robi najnowszy "zabójca flagowców"
Smartfony Xiaomi z serii Mi miały same zalety, ale jedną, poważną wadę - jakość zdjęć. Chiński producent od lat obiecywał poprawę, ale, delikatnie mówiąc, cały czas nie potrafił doskoczyć do czołówki. Jak jest w przypadku najnowszego modelu - Xiaomi Mi 9? Sprawdziłem to.
Patrząc na ofertę Xiaomi pod kątem możliwości fotograficznych, Mi 9 jest smartfonem szczególnym. To dlatego, że producent z Pekinu po raz pierwszy w swej historii zdecydował się na zastosowanie aż trzech obiektywów.
Sensor główny to Sony IMX586, znany chociażby z Honora View 20; ma 48 Mpx i otwór przesłony f/1.75. Do tego dochodzi teleobiektyw Samsung S5K3M5 o rozdzielczości matrycy 12 Mpx i otworze przesłony f/2.2, a ponadto Sony IMX481 z obiektywem szerokokątnym (16 Mpx i f/2.2). Może wykonywać ujęcia z polem widzenia aż 117 stopni.
Całości dopełniają zaawansowany autofokus, oparty na metodzie detekcji fazy (ang. Phase detection – PDAF), oraz dioda doświetlająca pełniąca rolę lampy błyskowej.
W porównaniu z innymi flagowcami z ostatnich 12 miesięcy, Xiaomi Mi 9 zdecydowanie nie ma się czego wstydzić. Przynajmniej jeśli chodzi o samo oprzyrządowanie fotograficzne. No dobrze, ale dość tych cyferek - przejdźmy lepiej do praktyki.
Koniec z rozmytymi plamami
Tym, co od zawsze drażniło mnie w telefonach Xiaomi, było agresywne rozmywanie zdjęć, stosowane w celu zredukowania szumów.
"Ze zdjęć, na których dominowała trawa, jestem najmniej zadowolony. Przy włączonym AI i HDR (na Mi 8 Pro robię zdjęcia już wyłącznie z tymi opcjami), zieleń zlewa się w brzydką, jednolitą masę" – pisze Barnaba Siegel o Redmi Note 7 na łamach Komórkomanii, co idealnie pokrywa się z moimi odczuciami.
Mi 9 takich problemów nie ma. Producent dalej korzysta z algorytmu wygładzającego fotografie, ale już nie w tak agresywny sposób. Czy jest to zasługa lepszej optyki, czy usprawnień w oprogramowaniu? A może jedno i drugie? Trudno stwierdzić. Faktem natomiast jest, że kadry są bogate w detale i nawet wspomniana trawa rzeczywiście pozostaje... trawą, a nie jakąś rozmytą zieloną plamą. Warto przy tym zwrócić uwagę na nasycone kolory i dobry kontrast.
Chyba, że mówimy o portretach
Niestety wygląda na to, że Chińczycy cały czas nie radzą sobie z kompetentnym odwzorowaniem ludzkiej skóry. Chcą ją "upiększać" nawet wtedy, gdy ta opcja pozostaje wyłączona. W efekcie twarz wydaje się gładsza niż w rzeczywistości. Społeczność Facebooka czy Instagrama pewnie to kupi, ale ja wolałbym bardziej wiarygodne ujęcie.
A skoro już o portretach mowa – nie należy zapominać o symulacji głębi i funkcji rozmycia tła. I tak, Xiaomi Mi 9 bez zarzutów radzi sobie z separacją planów. Tym niemniej aparat nie najlepiej naśladuje rzeczywiste rozmycie soczewkowe gdy manipulując przysłoną można na przykład delikatnie rozmyć również krawędzie obiektów na pierwszym planie.
Oprogramowanie dzieli plany zerojedynkowo. Pierwszy jest ostry, a drugi – mniej lub bardziej rozmyty, w zależności od ustawienia intensywności. Czasem widać nienaturalne odcięcie.
Dynamika tonalna – lepiej, acz nie idealnie
Sporej poprawie, w odniesieniu do poprzedników, uległa dynamika tonalna. Choć do perfekcji jeszcze nieco brakuje i łatwo wskazać smartfony lepsze pod tym względem, choćby Huawei Mate 20 Pro.
W cieniach brakuje szczegółów, w światłach – widać spadek kontrastu. Na drugiej fotografii dominuje jaskrawe niebo i w ogóle nie ma detali.
Szeroki kąt, tryb makro i zoom
Za to świetnie prezentują się ujęcia z aparatu szerokokątnego. Wprawdzie niższa rozdzielczość sensora wpływa na redukcję szczegółowości, ale widać to dopiero na powiększeniu. Do amatorskiego "cykania" pod media społecznościowe szeroki kąt w Xiaomi Mi 9 okazuje się aż nadto wystarczający.
Gorzej jest z trybem makro i zoomem. Oba realizuje teleobiektyw Przy czym klasycznego makro tak naprawdę nie ma, a smartfon, działając w trybie z pełną automatyką, sugeruje tryb portretowy i odsunięcie się od fotografowanego obiektu na odległość co najmniej 2 m. Trudno tym samym kontrolować ostrość; skupić się na właściwym elemencie kadru.
Zoom jest teoretycznie dziesięciokrotny, ale optyka realizuje ledwie dwukrotne powiększenie. Reszta to zoom cyfrowy. Artefaktów nie da się uniknąć.
Kiedy słońce zgaśnie
Na zakończenie – fotografie przy sztucznym oświetleniu i tryb nocny. Tutaj chyba największe zaskoczenie, bo Xiaomi Mi 9 radzi sobie, ponownie, nieźle. Wysoka jasność głównego obiektywu sprawia, że kadry są dobrze doświetlone i niezaszumione w nadmiernym stopniu. Balans bieli – naturalny, pomimo żółtawego światła żarówki. Aczkolwiek daje się dostrzec, że wraz ze spadkiem natężenia światła, kiedy nominalnie rodzą się wysokie szumy, Mi 9 zwiększa intensywność filtra rozmywającego.
Efekt jest taki, że zdjęcia wychodzą widocznie "mydlane" i naprawdę dobrze wyglądają tylko po zeskalowaniu.
Słowem podsumowania: Xiaomi Mi 9 - jakie robi zdjęcia?
Zatem, jak brzmi końcowy werdykt w kwestii potrójnego aparatu Mi 9? Z całą pewnością jest to jeden z najlepszych aparatów w historii Xiaomi, który – w moim mniemaniu – zadowoli większość fotoamatorów. Producent poprawił największą bolączkę starszych modeli, jaką jest nakładanie agresywnych rozmyć. Zainwestował także w wyższej klasy optykę, co znajduje odzwierciedlenie w przyzwoitej reprodukcji detali i barw.
Nie wszystko działa zupełnie perfekcyjnie; brakuje prawdziwego trybu makro, ledwie dwukrotny zoom optyczny jest poniżej konkurencyjnych flagowców, głębia ostrości momentami wygląda sztucznie, a tryb nocny bywa kapryśny. Tak czy owak, osobiście jestem ze zdjęć wykonanych Xiaomi Mi 9 zadowolony, a mając na uwadze cenę ustaloną na 1899 zł za wariant z 64 GB pamięci na dane – wręcz nimi oczarowany.