Wyszedł do ogrodu. "Prawie dostałem zawału"
Mieszkającemu w Poznaniu Maciejowi Wąsiatyczowi jeden z jesiennych poranków przyniósł widok, który przyprawia o gęsią skórkę. Mężczyzna pokazał na Reddicie zdjęcie swojego ogrodu, który był cały pokryty pajęczynami.
Taki widok ujrzał Wąsiatycz, wychodząc na swój ogród
Maciej Wąsiatycz z Poznania przeżył szok, gdy w pierwszych dniach listopada jego ogród został pokryty pajęczynami. "Pająki zrobiły mi halloweenową metamorfozę ogrodu" – zażartował w poście na Reddicie. Zdjęcie pajęczych sieci, które całkowicie pokryły jego trawnik, przypominało scenografię z horroru.
Nie wiadomo, skąd wzięły się takie pajęczyny
Wąsiatycz początkowo myślał, że pajęczyny to dzieło przędziorków. Jednak gdy zobaczył, że cała trawa jest pokryta sieciami, niemal dostał zawału. - Myśleliśmy, że to przędziorki, ale gdy zobaczyłem całą trawę pokrytą sieciami, prawie dostałem zawału! - powiedział w rozmowie z "Newsweekiem".
Pajęczyny prawdopodobnie zostały utworzone przez pająki z rodziny Linyphiidae, które znane są z pokrywania pól swoimi mglistymi strukturami. Ekspert biomateriałów Thomas Scheibel wyjaśnił, że sieci te składają się z różnych rodzajów jedwabiu pajęczego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podejrzane pająki z rodziny osnuwikowatych
Wspomniane pająki z rodziny Linyphiidae (osnuwikowate) liczą niemal 4,5 tys. gatunków podzielonych na prawie 600 rodzajów. Dzięki temu to druga najliczniejsza rodzina po skakunowatych. W Polsce występuje ok. 300 gatunków tych pająków. Dla ludzi generalnie są niegroźne. Polują na inne pająki, mszyce oraz muchy.
Wąsiatycz przyznał, że mimo rozmów z ogrodnikami, nie wie, dlaczego pająki wybrały jego ogród. - Moja trawa jest z rolki, więc może jedna z nich zawierała dużo pająków lub ich jaj - spekulował.
Choć niektórzy radzili mu spalić dom i oddać ogród pająkom, Wąsiatycz nie usunął jeszcze pajęczyn, licząc, że pająki odstraszą szkodniki. "Dopóki nie wchodzą do domu, nie martwię się" – dodał. Planował usunąć "stronę internetową" w najbliższych dniach.
