Wysyłanie ludzi w komos się opłaca. Szef ESA mówi wprost
Wysyłanie człowieka w kosmos zawsze się opłaca, bo roboty nigdy nie go zastąpią. Kraj, który więcej inwestuje w eksplorację kosmosu, może liczyć na większe uznanie w dyskusji, a jego życzenia są częściej spełniane - twierdzi szef ESA.
W Ministerstwie Rozwoju i Technologii odbyła się we wtorek debata "Wpływ sektora kosmicznego na gospodarkę". Wzięli w niej udział: prezes Polskiej Agencji Kosmicznej prof. Grzegorz Wrochna, dyrektor generalny Europejskiej Agencji Kosmicznej Josef Aschbacher, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii Kamila Król, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego Beata Daszyńska-Muzyczka, oraz prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego Paweł Wojtkiewicz. Polska Agencja Prasowa była patronem medialnym spotkania.
Josef Aschbacher zapytany przez PAP, czy ciągle opłaca się wysyłać ludzi w kosmos, skoro stworzenie i wysłanie robota jest dużo tańsze, odparł, że potrzeba zarówno ludzi, jak i robotów do eksplorowania przestrzeni kosmicznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Wysyłanie człowieka w kosmos zawsze się opłaca, bo roboty nigdy nie zastąpią człowieka. Jeśli eksplorujemy bardzo odległe przestrzenie w kosmosie – Marsa czy Jowisza – najpierw wysyłamy roboty, by zebrały dla nas podstawowe informacje. Ale w pewnym momencie musimy wysłać tam człowieka – powiedział Aschbacher.
- Weźmy za przykład Księżyc. Robot porusza się tam bardzo wolno – zaledwie kilkaset metrów na przestrzeni kilku miesięcy, a człowiek może poruszać się zdecydowanie szybciej i przy okazji zbiera dużo cennych informacji właściwie natychmiast. Robot ma wyznaczony kurs i może wiele przegapić. Człowiek jest dużo bardziej elastyczny, responsywny i potrafi się dostosować do okoliczności - dodał.
Zapytany o to, jak zmienia się pozycja Polski w ESA po podniesieniu składki członkowskiej, wyjaśnił mechanizm wydawania pieniędzy i głosowania na realizację projektów ESA.
- Pieniądze mają siłę przekonywania. 80 proc. budżetu ESA wydawane jest na tzw. programy opcjonalne. To oznacza, że dany kraj może, ale nie musi wspierać dany projekt, korzystając właśnie z pieniędzy składkowych. Za każdym razem, kiedy dany kraj partycypuje w konkretnym programie, gwarantujemy jako ESA zwrot funduszy do krajowej gospodarki, inwestując w jego gospodarkę. Głos kraju, który wydaje więcej pieniędzy na dany program, liczy się bardziej w dyskusji. Jego życzenia są częściej spełniane – tłumaczył Aschbacher.
Przed debatą minister rozwoju i technologii Waldemar Buda oraz dyrektor generalny ESA Josef Aschbacher podpisali trzy porozumienia związane z rozwojem polskiej branży kosmicznej. Dotyczą one m.in. udziału Polaka w misji kosmicznej na orbitę oraz staży polskich absolwentów w ESA.
- To, co dzisiaj tutaj świętujemy, to jest podjęcie ważnej decyzji inwestycyjnej. Nie będziemy przyglądali się z boku, jak inne kraje rozwijają technologie, które my w dalszej kolejności odkupimy za wielkie pieniądze, ale sami będziemy twórcami tych technologii – powiedział w trakcie debaty prezes POLSA prof. Grzegorz Wrochna. Dodał też, że technologie, które współuczestniczą w rozwoju sektora kosmicznego rozwijają się w tempie 20 proc. rocznie.
- Mówimy tu o technologiach elektronicznych, informatycznych – wliczając w to też sztuczną inteligencję. Ale też swój udział mają technologie związane z biologią i medycyną – wyliczał.
Wszyscy biorący udział w debacie zwracali uwagę, że większa inwestycja w sektor kosmiczny wzbudza ekscytację nie tylko związaną w wysyłaniem kolejnego człowieka w kosmos. Młodzi ludzie – ich zdaniem – zaczynają dzięki temu inaczej budować swoje perspektywy rozwoju – poczynając od wyboru kierunku studiów związanego z kosmosem, a skończywszy na zakładaniu firmy, która ten kosmos eksploruje.
W 2023 r. Polska zwiększyła składkę finansową do ESA o 295 mln euro. Wynosi ona w sumie 360 mln. euro i daje Polsce 8. pozycję na liście krajów wpłacających najwięcej pieniędzy do budżetu ESA.