Wyciekła firmowa korespondencja Facebooka. Raport przedstawił brytyjski parlament
Po aferze z Cambridge Analytica w marcu Facebook informował, że zaprzestał przekazywania poufnych danych zewnętrznym firmom. Śledztwo zlecone przez brytyjski parlament ujawniło, że nie do końca tak było.
Damian Collins, członek parlamentu brytyjskiego opublikował na Twitterze post, w którym poinformował o sytuacji. "Uważam, że w interesie publicznym jest ujawnienie tych dokumentów" - pisze Brytyjczyk. Raport pokazuje, w jaki sposób Facebook traktuje dane swoich użytkowników.
Jak twierdzi Mark Zuckerberg, Facebook jest dla ludzi. Jest dobry dla świata, a jego celem jest dzielenie się wszystkim, czym chcemy, z naszymi najbliższymi. Ma "zbliżać ludzi do siebie". Twierdził tak nawet, gdy wypłynęły informacje o wielkim skandalu Cambridge Analytica.
Brytyjski parlament tuż po aferze postanowił przyjrzeć się bliżej pracy Facebooka i zażądał od serwisu udostępnienia korespondencji mailowej. Po jej przeanalizowaniu opublikowali specjalny raport. To ponad 250 stron maili, podzielonych na sześć sekcji.
Warto jednak zauważyć, że raport dotyczy danych, które były całkowicie zanonimizowane. Ich odbiorcy nie byli w stanie zidentyfikować konkretnych użytkowników na ich podstawie. Nie zmienia to faktu, że nie jest to praktyka godna pochwały.
Sześć grzechów głównych Facebooka
- Facebook stworzył "listę wyjątków" - firmy, którym mimo wcześniejszych zapowiedzi udostępniano dane użytkowników. Wśród nich byli twórcy aplikacji takich jak: Netflix, Airbnb, Hot or Not.
- Facebook sprzedawał dane użytkowników. Brytyjczycy znaleźli w mailach informacje na temat poszukiwania formatu do sprzedaży informacji o internautach korzystających z serwisu. W latach 2012-2015 Zuckerberg rozważał wprowadzenie płatnego dostępu do danych dla twórców aplikacji i reklamodawców. A tymczasem podczas przesłuchania w kongresie mówił co innego:
- Dostęp do danych dla twórców aplikacji opierających się na Facebooku. W 2012 roku w mailach CEO Facebooka rozważał, czy udostępnienie informacji o użytkownikach może przynieść jakieś problemy. Wówczas stwierdzono, że w sumie czemu by na to nie pozwolić - Facebook nie widział w tym żadnego zagrożenia. Ani dla siebie, ani dla użytkowników.
- Próby ukrycia podstępnego działania aplikacji. Facebook kombinował co zrobić, aby informacje o przechwytywaniu danych o połączeniach głosowych i wiadomościach nie wyszły na jaw.
- Facebook sprawdzał, jak często użytkownicy smartfonów pobierają aplikacje mobilne i ile czasu przy nich spędzają. Po co? W ten sposób decydowali, kogo należy wykupić, a z kim konkurować. Ta polityka akurat nie może zaskakiwać, to chyba normalne dla serwisu pragnącego zostać liderem portali internetowych.
- W odniesieniu do poprzedniego punktu, konkurencyjne działania mogą opiewać jednak o kontrowersje. Facebook oceniał, którym aplikacjom utrudniać współpracę ze swoim serwisem. Analizowano, komu warto udostępniać dane, a komu troszkę mniej.
Zuckerberg nie byłby sobą, gdyby nie odpowiedział
Mark Zuckerberg odniósł się publicznie do opublikowanego przez brytyjski komitet raportu. Przekonuje, że opis tych działań w raporcie może być wyrwany z kontekstu i nie przedstawia konkretnych motywów Facebooka.
"Ważne jest jednak również to, by opis naszych działań - w tym wyjaśnienie tych wewnętrznych dokumentów - nie przedstawiał błędnie naszych działań i motywów" - pisze CEO Facebooka.
14 września 2018 roku doszło również do kradzieży danych z Facebooka. Wówczas poprzez lukę w zabezpieczeniach wyciekły informacje o 30 milionach użytkowników. Czytaj więcej: Facebook: wyciekły dane 30 mln użytkowników. Sprawdź, czy jesteś na liście
Źródło: The Guardian / Wyborcza / Raport Parlamentu