Wody w kranie może zabraknąć. Jak walczyć ze skutkami suszy?
Susza w Polsce występuje niemal każdego roku. Jej negatywne skutki dotykają nie tylko rolników, ale też każdego z nas. Przykład Skierniewic pokazuje, że niewłaściwe podejście do retencji wody może sprawić, że z kranów przestanie płynąć woda.
Retencja wody i dbanie o odpowiedni poziom wód gruntowych, to sprawy, o które powinno się dbać niezależnie od pory roku i sytuacji klimatycznej w danym okresie. Co ważne, może to robić każdy, nie musimy czekać na rozwiązania systemowe, stosowane przez władze centralne czy lokalne.
Wiele gmin ucieka się do ostateczności. W okolicy Skierniewic wprowadza się zakaz podlewania ogrodów za dnia, ponieważ zużycie wody jest na tyle duże, że czasem brakuje jej w kranach. Gdyby ludzie chętniej korzystali z możliwości magazynowania wody opadowej i odprowadzania nadwyżek do gleby, nie do kanalizacji, sytuacja mogłaby wyglądać inaczej.
Prorektor ds. Nauki w szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, prof. dr hab. Tomasz Okruszko, podkreśla w rozmowie z serwisem WP Tech, że suszy nie należy się bać, ponieważ jest ona zjawiskiem naturalnym. Okresy słabszych opadów nie są niczym nadzwyczajnym. Trzeba jednak pamiętać, że w jednym roku zjawisko to może być bardziej problematyczne niż w innym. Susza hydrologiczna oznacza zmniejszenie poziomu wód gruntowych, co z kolei przekłada się na obniżenie stanu rzek.
- Gdy wody podziemne opadają, zmniejsza się zasilanie cieków powierzchniowych i mówimy o niżówkach - czyli niskich stanach rzek, a tym samym niskich przepływach wody. Gdy ten niski stan utrzymuje się przez dłuższy czas, wody może brakować w wodociągach zasilanych z wód powierzchniowych lub tzw. ujęć infiltracyjnych, czyli pobierających wodę spod dna rzeki. Wówczas słyszymy o zakazach podlewania ogrodów, parków, polewaniu ulic czy też apelach do zakładów pracy o możliwie jak największą redukcję zużywanej wody.
O suszy powinno się mówić więcej
Dużym problemem w kontekście świadomości Polaków na temat gospodarki wodnej jest to, że mówi się o niej tylko wtedy, gdy dochodzi do dużego obniżenia poziomu wód gruntowych. Jak zauważa Tomasz Okruszko, często przerywa się mówienie o tym, jak zarządzać wodą, gdy tylko problem tymczasowo ustąpi. Zazwyczaj dochodzi do tego wraz z końcem lata, kiedy upały przechodzą i pojawiają się jesienne opady.
Właściwe działania mogłyby zniwelować przynajmniej część skutków zmian klimatu. W tym przypadku konieczne jest edukowanie ogrodników na temat tego, jak powinni postępować, by nie zużywać nadmiaru wody.
- Właściciele ogródków przydomowych powinni korzystać z wód opadowych zawsze, gdy jest to możliwe. Należy łapać wodę i wykorzystywać w ogródkach. Celem osób, które chcą działać dla dobra innych, powinno być unikanie odprowadzania wody do rowów czy kanalizacji - podkreśla Okruszko.
W momencie, gdy nie mamy potrzeby podlewania roślin, warto jest mimo wszystko w taki sposób opracować system odprowadzania wody z dachu czy posesji, by nie trafiała ona do kanalizacji, lecz wsiąkała w glebę. Dzięki temu deszcz, który spadł w danym rejonie, będzie zasilał lokalne wody podziemne.
- Jeśli da się doprowadzić do tego, by woda z dachu, parkingu, chodnika, wsiąkała w ziemię, trzeba do tego dążyć. Jest to jednak możliwe często tylko w przypadku nowych inwestycji i modernizacji obiektów. Warto zwrócić uwagę na to, że ignorowanie tej kwestii na przestrzeni lat doprowadziło do zaniku małych cieków wodnych w miastach. Betonujemy ogromne przestrzenie, a wodę odprowadzamy głównie do kanalizacji lub sztucznych, okresowych odprowadzalników.
Jak walczyć ze skutkami suszy w ogrodzie?
Poza tym, że do podlewania ogrodu powinniśmy używać deszczówki zawsze, gdy jest to możliwe, istnieje kilka innych sposobów pozwalających na walkę z negatywnymi skutkami suszy. Jednym z nich są łąki kwietne.
Nie są one same w sobie złotym środkiem pozwalającym na poprawę sytuacji wodnej w danym miejscu. Mają one jednak dużo większą zdolność do przetrzymywania wody, jednocześnie nie wymagają podlewania w przeciwieństwie do regularnie koszonego trawnika.
Tomasz Okruszko z SGGW zauważa, że ważne jest rozsądne dobieranie roślin do lokalnych warunków. Jeśli rolnik czy ogrodnik nie może pozwolić sobie na uprawę gatunków zużywających nadmiar wody, warto wybrać inną roślinę.
- Jeśli nie mamy dużo wody, uprawiajmy takie rośliny, które jej wiele nie potrzebują. Ogrodnik musi myśleć jak rolnik-przedsiębiorca, a walutą w tym biznesie jest woda.
Ponadto warto przyjąć pewne założenia, na przykład takie, że do nawadniania ogrodu używamy wyłącznie wody, którą zmagazynowaliśmy w zbiornikach, pochodzącej z opadów deszczu czy zimowych roztopów. Najważniejsze jest właściwe planowanie zużycia wody nie na przestrzeni tygodnia czy miesiąca, ale w całym roku.
Co ważne, magazynować wodę można tak naprawdę we wszystkim. Począwszy od wanien, co często praktykowane jest wśród działkowiczów, przez ogólnodostępne zbiorniki wolnostojące o zróżnicowanych kształtach i objętościach, po profesjonalne zbiorniki na wodę opadową umieszczane pod ziemią. Ich ceny są zróżnicowane, zależą od objętości, ale także od stanu. Popularne jest kupowanie używanych zbiorników o pojemności 1000 litrów.
- Warto też myśleć o właściwym uwodnieniu ogrodu znacznie wcześniej. Wraz z początkiem wiosny dysponujemy nadmiarem wody. Im więcej zdołamy jej magazynować w profilu glebowym (oczywiście pamiętając o tym, że korzenie też potrzebują powietrza), tym lepiej poradzimy sobie latem. O suszy trzeba myśleć w ujęciu rocznym, a nie tylko wtedy, gdy mamy deficyt wody w konkretnym miesiącu.
Jednym z największych problemów dotyczących zbyt małych opadów jest przede wszystkim to, że społeczeństwo nie jest świadome, że wodą należy gospodarować. Wiele osób uważa, że magazynowanie deszczówki to tylko chęć oszczędności, nie dostrzegając oczywistych zalet środowiskowych takiego rozwiązania.
Susza będzie nam towarzyszyć zawsze. Jej negatywne skutki można jednak niwelować. Potrzebna do tego jest właściwa edukacja. Odpowiednie podejście do retencji wody każdego z nas, może w przyszłości znacznie ułatwić funkcjonowanie przedsiębiorcom, rolnikom i ogrodnikom.