Windykacja na Facebooku. Dłużnicy się ukrywają, ale fotki na Facebooka wrzucają chętnie
30-letnia Agnieszka w pracy "bawi się w detektywa" - wyszukuje ludzi, którzy przestali spłacać kredyt na samochód. Do dyspozycji ma ogromne, specjalistyczne bazy danych, ale coraz częściej "łapie" ludzi na Facebooku.
Bolesław Breczko, WP Technologie: Ścigasz ludzi za długi.
Dostaję dane człowieka, sprawdzam adresy i wysyłam tam kolegów z firmy. Muszą odzyskać mienie. Udzielamy kredytów na samochody, więc zwykle odzyskują auto lub pieniądze. Ale żeby to zrobić, muszą wiedzieć, gdzie jest delikwent. A od tego jestem właśnie ja.
Skąd bierzesz te dane?
W publicznych bazach przedsiębiorców można znaleźć wszystkie oficjalne dane: imiona i nazwiska, adresy zameldowania i prowadzenia działalności. Da się też zdobyć – już z innych baz, komercyjnych - numery dowodów i innych dokumentów. Czasem to jednak za mało, żeby znaleźć, dłużnika.
Dłużnicy są tak zdeterminowani, by uciekać?
Był jeden facet, które naprawdę dobrze się ukrywał. Mieliśmy jego 15 adresów. Piętnaście! I pod żadnym nie można go było znaleźć. Ale w końcu popełnił błąd.
Zasiedział się w jednym miejscu?
Nie, lubił social media. Na Facebooku udostępnił post salonu kosmetycznego należącego do jego partnerki. Chłopaki od nas – a, nie ma co ukrywać, są dobrze zbudowani – pojechali do tego salonu. Znaleźli tam wizytówki dłużnika. Jego partnerka zostawiła je w ramach reklamy.
I na wizytówce był szesnasty adres?
Można tak powiedzieć. Okazało się, że poszukiwany mężczyzna ma komis drogich samochodów, który podszywa się pod wypożyczalnię ślubną. Tam go znaleźliśmy. Jak zobaczył naszych pracowników, to od razu zmiękł i oddał kluczyki.
Czyli tak naprawdę zdradził go Facebook?
To jest niebywałe. Ludzie zmieniają numery telefonów, miejsca zamieszkania, ale profilu na Facebooku już nie. Mogę ich znaleźć choćby po zdjęciach i miejscach, w których się meldowali.
A jeśli nie podają lokalizacji zdjęć?
Zawsze istnieje nadzieja, ze rozpoznam zdjęcie za pomocą internetowych wyszukiwarek obrazów albo choćby szczegółów z takiego zdjęcia. Mam właśnie jedną kobietę, której szukam. W Piasecznie miała działalność gospodarczą, ale już się tam nie pojawia. Znalazłam ją na Facebooku. Z charakterystycznych elementów na zdjęciach wiem, że mieszka teraz na Młocinach w Warszawie. Jeszcze nie znam dokładnego adresu, ale już wiem, gdzie dalej szukać.
Nie wierzę, że każdy dłużnik zdradza swoje dane na Facebooku.
Nie każdy. Najłatwiej jest znaleźć dłużników przez rodzinę. Bo chociaż sami się ukrywają skutecznie, to rodziny nie porzucą. Na Facebooku można znaleźć rodzinę przez znajomych, wspólne zdjęcia czy tagi. W ogóle ludzie w internecie tracą rozum i nie pilnują się tak, jak robią to normalnie. Mam na to wiele przykładów.
Poproszę.
Facet płakał mi do słuchawki, że nie ma pieniędzy i potrzebuje samochodu do pracy. Potem na Facebooka wrzucał zdjęcia z wakacji w Grecji i tagował swoją nową dziewczynę. Szybko go u niej znaleźliśmy. Jak zobaczył chłopaków, to od razu oddał samochód.
Jak działasz na FB? Podajesz się za kogoś innego? Próbujesz się wirtualnie zaprzyjaźnić z dłużnikami?
Nigdy nie musiałam udawać na Facebooku nikogo innego. Nie mam fałszywych kont ani nie muszę zapraszać dłużników do znajomych. Jeszcze nigdy nie było mi to potrzebne. Sami publikują wszystko, czego potrzebuję.
Nie umiemy zachowywać się w sieci?
Zdecydowanie nie. Podam przykład jeszcze innego faceta, który długo i skutecznie się ukrywał. Nie mogliśmy go nigdzie znaleźć, nawet u rodziny. Ani na Facebooku! Ale któregoś dnia wrzucił ogłoszenie firmy przewozowej z Wielkiej Brytanii założonej na jego nazwisko. Po prostu wstawił reklamę. Czasem się zastanawiam, czy ci ludzie myślą, że my nie umiemy korzystać z internetu.