Ważny test technologii kosmicznych. Oto jak pomagają w walce z powodzią
20.09.2024 20:54, aktual.: 20.09.2024 21:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ważnym narzędziem w walce z powodzią i jej skutkami są technologie kosmiczne. Satelity rozmieszczone na orbicie, w zależności od swojego rodzaju, pozwalają widzieć nawet w deszczu czy przez chmury to, co dzieje się wiele kilometrów pod nimi. Jędrzej Kowalewski, prezes firmy Scanway, w rozmowie z WP Tech wyjaśnił sposób ich działania. Zwrócił również uwagę, że "Polska jako państwo nie posiada w tej chwili żadnego narodowego satelity".
Powodzie, które nawiedziły w ostatnich dniach Polskę, pokazują, jak ważne w walce z kataklizmami są technologie kosmiczne. Zobrazowania dostarczane przez satelity pozwalają bowiem zobaczyć, co dzieje się w danym miejscu, nawet gdy nie można w nie wysłać odpowiednich służb. Dają więc pełniejszy obraz sytuacji niemalże w czasie rzeczywistym.
Trudny test technologii kosmicznych
- Trzeba wyróżnić dwie kluczowe technologie, które sprawdzają się w przypadku tego typu klęsk żywiołowych. Pierwszą są satelity robiące zdjęcia teleskopami, aparatami podobnymi do tych, które mamy w telefonach, czyli w paśmie widzialnym. Są one bardzo pomocne w ocenie skutków zniszczeń po powodzi, ale niestety nie widzą przez chmury. Drugą kategorię stanowią satelity radarowe, widzące nawet w deszczu czy właśnie przez chmury. Wysyłają wiązkę radarową, która odbija się od powierzchni ziemi czy zalanych terenów i następnie przechodzi bez problemu przez chmury i wraca do urządzenia, dzięki czemu możemy zobrazować nawet to, co jest w trakcie powodzi zalewane - mówi Jędrzej Kowalewski z firmy Scanway.
Ekspert zwraca uwagę, że w Polsce korzystamy w zasadzie ze wszystkich rodzajów satelitów. Doskonałym tego przykładem są zobrazowania udostępnione w trakcie powodzi przez polsko-fińską firmę Iceye. Zdjęcia radarowe były wykorzystywane w centrach zarządzania kryzysowego. Firma niemalże natychmiast na prośbę władz uaktywniła ok. 20 mikrosatelitów śledzących, aby obserwować zalane tereny i zwiększać świadomość sytuacyjną osób i instytucji zaangażowanych w walkę z żywiołem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Korzystamy też ze zdjęć pochodzących z konstelacji Copernicus Komisji Europejskiej składającej się z satelitów o nazwie Sentinel, zrobionych przez Europejską Agencję Kosmiczną. Mamy też konstelacje prywatne, które również dostarczają zobrazowań. Mowa tu chociażby o amerykańskiej firmie PLANET. My, jako firma Scanway, która robi teleskopy do satelitów optycznych, też posiadamy satelitę na orbicie, którym próbujemy obrazować to, co dzieje się po powodzi, natomiast nie udostępnialiśmy jeszcze takich zdjęć - dodał ekspert.
Prezes firmy Scanway przypomina, że satelity sprawdzają się nie tylko w momencie powodzi. Jak wyjaśnia, dzięki satelitom meteorologicznym możemy rozpoznać, czy zbliżają się do nas intensywne opady. Gdy deszcz już spadnie, urządzenia te, a dokładniej mówiąc dostarczane przez nie zdjęcia radarowe, pozwalają zobaczyć, gdzie już się coś rozlało, gdzie zaczyna się rozlewać, gdzie zbiorniki są przepełnione, w jakim stopniu się napełniają.
- Oczywiście są to rzeczy, które są też oczujnikowane, ale taka dodatkowa weryfikacja zawsze jest przydatna, zwłaszcza gdy panuje chaos informacyjny w momencie kryzysowym. Warto również pamiętać, że satelity działają cały czas, nawet gdy sytuacja jest niesprzyjająca, są więc cennym źródłem wiedzy dla sztabów kryzysowych. Podpowiadają, gdzie są najbardziej zalane miejscowości, gdzie są ludzie odcięci od świata i gdzie faktycznie trzeba wysłać służby - mówi Jędrzej Kowalewski.
Jego zdaniem posiadając kilkanaście urządzeń na orbicie, można obserwować praktycznie cały świat, konstelacje kierować w miejsca, gdzie występują kataklizmy i mieć niemalże natychmiast zobrazowania pokazujące, co dokładnie się tam dzieje. Taki właśnie mechanizm zadziałał w przypadku konstelacji satelitów należących do firmy Iceye.
- Obecnie nie wyobrażam sobie świata bez satelitów, ponieważ są one bardzo potrzebne w wielu dziedzinach życia, nie tylko w przypadku kataklizmów. Dają szansę zobaczyć to, co jeszcze 10-20 lat temu było nie do pomyślenia - zaznacza założyciel Scanway. - Kluczowe jest to, żeby Polska i cała Europa inwestowała w technologie satelitarne. W momentach kataklizmów i innych krytycznych momentów warto mieć własne zasoby na orbicie, aby nie bazować wyłącznie na zobrazowaniach dostarczanych przez zewnętrznych partnerów - dodaje.
Ekspert zwraca również uwagę na ważną kwestię, jaką są niezależne konstelacje należące do państwa. - Polska jako państwo nie posiada w tej chwili żadnego narodowego satelity. Takie są dopiero w planach, które się jeszcze nie materializują. Mamy obecnie rozpisany przetarg na pierwszą narodową konstelację o nazwie Camilla, która będzie składać się m.in. z satelitów radarowych i optycznych, mogących obrazować ziemię - informuje.
Jędrzej Kowalewski przypomina również, że w tej chwili w Polsce istnieją tylko i wyłącznie satelity podmiotów prywatnych, dokładniej mówiąc - dwa satelity operowane przez podmioty stricte polskie. W przypadku satelitów obserwujących Ziemię w paśmie optycznym mowa o satelicie STAR VIBE firmy Scanway i satelicie Intuition-1 firmy KP LABS.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski