Wampirka z Pnia. Tak Polacy dawniej walczyli z powrotami zza grobów
Pochówek jest unikatowy w skali Polski, a nawet Europy - nie ma wątpliwości prof. Dariusz Poliński z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. To jego zespół pod koniec sierpnia 2022 r. dokonał wyjątkowego odkrycia. W XVII-wiecznym grobie, oznaczonym numerem 75, natrafił na szczątki kobiety. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie pozostałe przedmioty znalezione w miejscu jej pochówku. Dawniej wierzono, że zapobiegają one powrotowi zmarłych do świata żywych.
- Szczątki młodej kobiety, okrzykniętej przez media "wampirką z Pnia", znaleźliśmy na nieoznaczonym cmentarzu w miejscowości Pień, który najprawdopodobniej był miejscem pochówku osób wykluczonych ze społeczności - wyjaśnił prof. Dariusz Poliński w rozmowie z WP Tech. - To, co przykuło naszą uwagę, to trójkątna kłódka znajdująca się na palcu lewej stopy, sierp na szyi, a także przesunięcie górnej części ciała o ok. 10 cm względem pierwotnej pozycji - dodał.
Wampirka z Pnia
Zdaniem eksperta wszystkie wspomniane elementy sugerują, że w przypadku tego pochówku zastosowano techniki mające zapobiegać powrotowi kobiety do żywych. - Pochówek jest jednak unikatowy w skali Polski, a nawet Europy. Nigdy wcześniej czegoś podobnego nie widzieliśmy. Spotykaliśmy kłódki, sierpy, układanie ciała twarzą do dołu, ale nigdy w takim połączeniu - powiedział prof. Poliński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Ma prawie 100 lat i wciąż jest na topie. Co z tą telewizją? - Historie Jutra napędza PLAY #3
W grobie znaleziono również inny przedmiot, który umożliwił badaczom częściowe ustalenie tożsamości kobiety żyjącej ok. 350 lat temu. Były to pozostałości nakrycia głowy - czepka. - Ozdoba została wykonana z jedwabnych nici w metalowym oplocie z pozłacanego srebra. Jest to dowód wysokiego statusu społecznego zmarłej. Przeprowadzone analizy, w tym badania DNA, pozwoliły nam ustalić, że kobieta miała ok. 18-20 lat. Pochodziła zapewne z południowej Skandynawii i prawdopodobnie wywodziła się z rodziny szlacheckiej, nie była miejscową, wiejską dziewczyną. Mogła zamieszkiwać jeden ze znajdujących się niedaleko pałaców - zaznaczył badacz.
Dostępne współcześnie metody i narzędzia pozwoliły zrekonstruować twarz "wampirki z Pnia", która zyskała imię Zosia. Jej wizerunek pod koniec października 2024 r. upublicznił pochodzący ze Szwecji rzeźbiarz i archeolog Oscar Nilsson, znany z rekonstrukcji twarzy naszych przodków. W jego odtworzeniu pomogły mu m.in. wydruki 3D, badania DNA, a także wiedza anatomiczna, historyczna i archeologiczna.
Praktyki antywampiryczne w dawnej Polsce
W XVII i XVIII wieku na terenie Polski praktyki antywampiryczne były szeroko rozpowszechnione, jak przypomina prof. Poliński. Ludzie wierzyli w nieczyste moce i powroty zza grobów. - Był to ich sposób na tłumaczenie sobie niezrozumiałych zdarzeń, szukanie kozła ofiarnego za coś, co trudno było wówczas racjonalnie wyjaśnić. W tamtym okresie mieliśmy do czynienia z potopem szwedzkim, epoką lodowcową, a tym samym bardzo srogimi zimami, głodem, chorobami. W dużym uproszczeniu mogły one doprowadzić do śmierci w jednym czasie wielu osób np. całej rodziny, albo nawet całej wioski. Odpowiedzialność za to łatwo było przypisać nieczystym mocom - wyjaśnił ekspert.
Powodów, dla których ktoś mógł zostać posądzony o wampiryzm czy związki z nieczystymi mocami, było jednak znacznie więcej. Wśród nich wymienia się pewne cechy wyglądu, niekiedy też niepełnosprawności. Mowa tutaj m.in. o bladości, przekrwionych oczach, krzywych i wystających zębach czy posiadaniu garba. Często też o powiązania z nieczystymi mocami, a nawet posiadanie dwóch dusz, podejrzewane były osoby przydatne z punktu widzenia danej społeczności, bo trudniące się zielarstwem.
- W ich przypadku również było prawdopodobieństwo stosowania zabezpieczenia, mającego chronić przed powrotem tej drugiej, złej duszy na ziemię. Sprowadzało się to np. do odwracania zwłok głową do ziemi, stosowania sierpa, mającego za zadanie dokonać dekapitacji przy próbie wstawania z grobu, kłódek, obcinania głowy lub kończyn, palenia zwłok czy rozbijania ich kamieniami. Po pewnym czasie zwłoki były odkopywane, aby sprawdzić, co się z nimi dzieje, a następnie stosowano wybrane ze wspomnianych metod - zaznaczył prof. Poliński.
Ekspert przypomniał również, że w 1756 r. papież Benedykt XIV potępił wiarę w wampiry, zaznaczając, że nierozłożone ciało zmarłego nie jest dowodem na jego wampiryzm. Ale wierzenia ludzi trudno było wykorzenić. Pochówki zabezpieczające przed powrotem zmarłych wciąż się pojawiały. - Nawet współcześnie na Kaszubach wciąż można spotkać różne przekonania dotyczące śmierci i zmarłych, którzy mogą powrócić do żywych, zjeść swoje ciało, a następnie swoich żywych krewnych. Sposobem na uniknięcie takiego scenariusza było obcięcie głowy i umieszczenie jej między nogami zmarłego - dodał.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski