W trosce o Ziemię... pracuj krócej. Ważny postulat zyskał potężnego sojusznika

Już dawno nie pijesz ze słomki. Nawet nie pamiętasz, jak wygląda jednorazowa reklamówka. Od niedawna twoim wrogiem numer jeden są biegacze, którzy pili z plastikowych kubeczków. Świetnie, Ziemia jest ci wdzięczna. Ale byłaby jeszcze bardziej, gdybyś pracował mniej.

W trosce o Ziemię... pracuj krócej. Ważny postulat zyskał potężnego sojusznika
Źródło zdjęć: © 123RF
Adam Bednarek

05.07.2019 | aktual.: 07.07.2019 10:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Według naukowców z Political Economy Research Institute przy University of Massechusetts skrócenie czasu pracy o 10 proc. zredukowałoby nasz ślad węglowy o 14,6 proc. Gdyby czwartkowe popołudnie było początkiem weekendu, wówczas ślad węglowy zmalałby o 36,6 proc. Czterodniowy tydzień roboczy byłby więc sporą ulga dla środowiska.

Logiczne. Odpadłby jeden dzień, w którym masowo poruszamy się środkami transportu do pracy - wystarczy przypomnieć sobie, jak wyglądają ulice w weekendy, święta czy chociażby wakacje. Ale korzyści jest więcej. Mniej zużywałoby się energii w biurach. Nie korzystałoby się również z dostarczanego na wynos jedzenia - odpada nie tylko plastikowe opakowanie, ale też zanieczyszczenia związane z transportem.

Oczywiście badania dotyczą ośmiogodzinnego dnia pracy. W Polsce często to jednak fikcja. Według unijnego urzędu statystycznego Polacy należą do jednych z najbardziej zapracowanych narodów. Choć kodeks mówi, że norma to 40 godzin, to średnio pracujemy po 41,1 godzin w tygodniu. Musielibyśmy się więc bardziej "postarać", żeby zredukować swój ślad węglowy.

Pomysł jest ciekawy, bo istnieje szansa, żeby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Tym bardziej, że jedna z nich, to taka, której od lat nikt nie chciał nawet spróbować.

Postulaty o zmniejszaniu czasu pracy nie są niczym nowym. Już ekonomista John Maynard Keynes w latach 30. XX wieku uważał, że 15-godzinny czas pracy to przyszłość ludzkości. Nic takiego się nie stało, a apele o skrócenie godzin przeznaczanych na pracę mają pod górkę do dziś. Był to jeden z postulatów partii Razem. O tym, jak trudno jest takim głosom, najlepiej świadczy fakt, że nie udało się zebrać wymaganej liczby podpisów, aby w ogóle ktoś w Sejmie projekt ustawy mógł przeczytać.

Przeważnie argumentuje się, że krótszy czas pracy to korzyści dla pracownika. Będzie bardziej wypoczęty, będzie mniej chorował, więcej czasu spędzi z rodziną. Teraz jednak na pierwszy plan wysuwa się ekologia. Czy to przepis na długo oczekiwany sukces?

Niby 55 proc. z nas jest za skróceniem czasu pracy z 8 do 7 godzin dziennie. Według ankietowanych takiego rozwiązania nie popiera jedynie 28 proc. Sporo osób, bo aż 17 proc. jest niezdecydowanych. Niechętnych i wątpiących jest więc niemal tak samo dużo, jak popierających. Wcale mnie to nie dziwi.

Nieroby i darmozjady

Niezdrowy kult pracy dominuje. Media cytują Elona Muska, który chwali się, że poświęca na pracę w tygodniu 120 godzin. Haruje, więc ma - czytamy w komentarzach. Co rusz pojawiają się artykuły podpowiadające jak spać krócej, ale za to być bardziej efektywnym i móc pracować lepiej. To zwykle sprawdzone przepisy autorstwa najbogatszych i najzdolniejszych, którzy dzięki wysiłkom doszli do bogactwa. Nie zarabiasz choćby 10 proc. tego, co oni - widocznie pracujesz za mało i za krótko.

Nawet na polskim podwórku widać efekty tej ideologii. Wystarczyło posłuchać, jak oceniano strajk nauczycieli. "18 godzin w tygodniu, wakacje, przerwy, a jeszcze im mało!". Nierobami są korzystający z programu 500+. Normą wciąż jest praca za najniższą krajową, a jak narzekasz, że to mało, to w odpowiedzi słyszysz, że jesteś z pokolenia, które wybrzydza. Kiedyś przecież człowiek to by dopłacił, żeby go zatrudnili.

Krótszy czas pracy jak dawniej smog?

Teoretycznie w takich warunkach próba przebicia się z postulatem o skrócenie czasu pracy, dorzucając do tego argument ekologiczny, to wizerunkowe samobójstwo. W Polsce wciąż powszechne jest stwierdzenie, że ocieplenie klimatu to bujda na resorach i lewacki spisek. Podpinanie ekologii mogłoby być wodą na młyn dla tych, dla których nawet dziura oznowa jest dowodem na to, że naukowcy niepotrzebnie straszą. Mimo że fakty temu przeczą.

Z drugiej strony moda na bycie eko staje się w Polsce coraz powszechniejsza. Coraz więcej osób oburza polska "betonoza", coraz więcej osób ma dosyć samochodów w miastach. Oczywiście czasami troska ma niezdrowe efekty, jak w przypadku hejtu na biegaczy. Ale zmienia się na lepsze - pięć lat temu smog był tematem dla co najwyżej aktywistów, obecnie jest to problem dyskutowany w całej Polsce. Może więc podobnie będzie z krótszym czasem pracy?

Może słuszny postulat o skrócenie czasu pracy zyska coraz mocniejszego sojusznika, jakim jest troska ludzi o środowisko. I dzięki temu istnieje szansa, że temat przebije się do większej liczby pracujących. Może przynajmniej to ich przekona albo przynajmniej zmusi do dyskusji - na fali eko trendu.

Komentarze (3)