Ukraińskie łupy wojenne. Po wojnie mogą być warte fortunę

Ukraińscy żołnierze zdobyli w ostatnich miesiącach sporo karabinków AS Wał oraz WSS Wintorez nawet w wersjach zmodernizowanych. Na rynku broni kolekcjonerskiej mogą być warte nawet milion złotych za sztukę.

Zdobyty przez Ukraińca WSS Wintorez-M.
Zdobyty przez Ukraińca WSS Wintorez-M.
Źródło zdjęć: © Twitter | Walter Report
Przemysław Juraszek

28.10.2022 | aktual.: 29.10.2022 12:31

Są to bardzo nietypowe i wyspecjalizowane konstrukcje rozsławione przez gry z serii Stalker czy Metro. AS Wał i WSS Wintorez to konstrukcje przyjęte do uzbrojenia rosyjskich jednostek specnazu w 1988 roku i nigdy nie były oferowane na rynku cywilnym. Co prawda są ludzie, którym udało się te karabinki skopiować, ale oryginały to co innego.

Niektóre rodzaje broni w USA potrafią na aukcjach osiągać ceny przekraczające ponad 200 tys. dolarów (~ 1 mln zł). Nie mówimy tutaj o reliktach z czasów wojny secesyjnej czy egzemplarzach broni posiadanych przez znane osobistości. Przykładowo, w 2014 roku cenę 299 tys. dolarów osiągnęła rzadka wyborowa wersja FG-42.

Wytłumione karabinki AS Wał i WSS Wintorez — stworzone do specjalnych zadań

Charakterystyka operacji specjalnych wymaga cichej broni, co powoduje problemy w przypadku zwalczania celów chronionych kamizelkami kuloodpornymi. Samo zamontowanie tłumika na broni, gdzie jest wykorzystywana standardowa amunicja naddźwiękowa, gdzie wystrzelony pocisk porusza się prędkością ponad 340 m/s, niewiele daje.

Oczywiście tłumiki mają swoje zalety, ponieważ nawet wtedy dźwięk wystrzału ma trochę inną charakterystykę oraz w praktyce błysk wystrzału jest eliminowany. Dlatego są stosowane przez snajperów, strzelców wyborowych i żołnierzy już nie tylko jednostek specjalnych.

Jednakże, aby osiągnąć faktyczne wytłumienie wystrzału, trzeba zmniejszyć prędkość wylotową wystrzelonego pocisku poniżej 340 m/s. Niestety to drastycznie pogarsza możliwości penetrujące pocisku, ponieważ te w ogromnym stopniu zależą od jego prędkości. Aby poprawić efekt, jedyną drugą drogą przeniesienia więcej energii na cel, pozostało zwiększenie masy pocisku. Jednakże większa energia nie zawsze radzi sobie równie dobrze jak lekki, ale szybki pocisk, szczególnie w starciu z Kevlarem lub innymi aramidami.

Rosjanie zdecydowali się więc wziąć jako bazę łuskę naboju od kałasznikowa 7,62x39 mm, gdzie osadzili większy i cięższy pocisk kal. 9 mm o masie 250 granów (16 g) w wersji zwykłej (SP-5) oraz przeciwpancernej (SP-6). Dla porównania zwykły pocisk z kałasznikowa waży 122 grany (7,9 g).

Pierwszy wariant SP-5 jest pełnopłaszczowy oraz zawiera stalowy rdzeń stanowiący 25 proc. masy pocisku, a SP-6 to pocisk półpłaszczowy z odsłoniętym penetratorem o średnicy 7 mm wykonanym z twardej stali narzędziowej, potrafiącym przebić 8 mm stali na dystansie 100 m.

Były to dobre parametry w latach 90. XX wieku, ale na co wskazuje test przeprowadzony przez dobrze zaznajomionego z rosyjską bronią youtubera Oxide, amunicja 9x39 mm nie daje sobie rady z płytą ESAPI, która wsparta dodatkowym miękkim podkładem kevlarowym ma zapewniać ochronę na poziomie płyt w standardzie NIJ (klasa IV). Co prawda nie są to naboje fabryczne, lecz elaborowane i SP-6 leciał zbyt wolno, a PAB-9 to nieco słabsza budżetowa wersja SP-6. Nie zmienia to jednak faktu, że AS Wał i WSS Wintorez będą stanowić zagrożenie dla standardowych płyt NIJ w klasie trzeciej.

Z kolei karabinki AS Wał i WSS Wintorez charakteryzują się frezowaną komorą zamkową oraz tak jak karabinki AK wykorzystują system gazowy o długim skoku tłoka. Inne jest za to ryglowanie, które opiera się na sześciu mniejszych ryglach, a nie dwóch jak w AK. Karabinki mają krótką 200 mm lufę zajmującą zaledwie 1/3 widocznego zintegrowanego tłumika dźwięku.

Karabinki ważą 2,96 kg w przypadku AS Wała i 3,41 kg w przypadku WSS Wintoreza z celownikiem optycznym PSO-1 lub będącym jego następcą (1P86 z regulowanym przybliżeniem 1-4x), a zasilanie odbywa się z 10- lub 20-nabojowych magazynków. Ze względu na balistykę amunicji 9x39 mm karabinki pozwalają na rażenie celów najwyżej na dystansie 400 m, więc normą jest noszenie przez jej użytkowników drugiej broni pozwalającej sięgnąć dalej.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariainwazja Rosji na Ukrainękarabinki
Wybrane dla Ciebie