Tydzień ze smartfonem TP‑Link: test Neffos C5 Max

Tydzień ze smartfonem TP-Link: test Neffos C5 Max

22.07.2016 | aktual.: 29.12.2016 08:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W najnowszym numerze magazynu Stuff redaktorzy przyjrzeli się dużemu i taniemu smartfonowi od TP-Linka. Czy warto wydać na niego 800 złotych?

Lubię budżetowe telefony. Konkurencja na tej półce cenowej jest tak duża, że producenci robią co mogą, aby przyciągnąć do siebie klienta. Wielkie marki i ich horrendalnie drogie słuchawki są zbyt przewidywalne. Raz na kilka lat wprowadzają innowacyjne - często wyłącznie z nazwy - rozwiązania, aby w kolejnym sezonie podkręcić tylko układ graficzny, dodać nowy system operacyjny i większy ekran. Na tym koniec.

Firma TP-Link miała znacznie więcej swobody w trakcie projektowania tego telefonu, co rzuci się w oczy, gdy popracuje się z nim choć przez chwilę.

Jedynie designerzy dość zachowawczo podeszli do tego sprzętu. Białą obudowę zdobi cienka posrebrzana ramka oraz perforowanie tylnego głośnika. Całość dopełniają metalowe, fakturowane przyciski umieszczone na prawej krawędzi.

Pod klapką - niespodzianka - do dyspozycji dostajemy trzy złącza: dwa na karę microSIM oraz jedno na microSD. To miła odmiana po zalewie złącz hybrydowych SIM/SD, które pozwalają albo na korzystanie z dwóch kart SIM jednocześnie, albo z jednej karty SIM i karty SD. W C5 Max wykorzystamy potencjał funkcji Dual SIM i jednocześnie rozszerzymy pamięć urządzenia.

Obraz
© (fot. Alicja Żebruń / Stuff)

Szkoda, że nie zdecydowano się na wymienną baterię, nieco razi też wystające szkiełko aparatu - znacznie bezpieczniej będzie kłaść aparat ekranem do dołu, niż do góry. Wyświetlacz chroni szkło Gorilla Glass, jednak szkiełko soczewki jest zbyt delikatne, aby narażać je na zarysowanie.

Skoro już o ekranie mowa - zastosowano tutaj 5,5-calowy panel IPS o rozdzielczości Full HD. Jest dość jasny, dlatego nie powinien sprawiać problemów podczas użytkowania telefonu w pełnym słońcu. Jak na sprzęt za 800 złotych C5 Max prezentuje się bardzo elegancko i gdyby tylko wygląd miał decydować o tym, jak dobrze się sprzeda, z pewnością znalazłby grono oddanych użytkowników. Ale jak sprawdza się w pracy?

1 / 6

Dzień 2 - miłe zaskoczenie

Obraz
Alicja Żebruń / Stuff

C5 Max zaskakuje już na wstępie - to jeden z nielicznych budżetowych smartfonów z przemyślanym interfejsem graficznym. Zrezygnowano ze standardowego spisu aplikacji i umieszczono je na ekranach głównych.

Umożliwiono jednak ukrycie tych programów, z których nie korzystamy zbyt często, a żeby się do nich dostać, wystarczy przesunąć dwoma palcami w dół ekranu. Sprytne rozwiązanie, które pomoże utrzymać porządek w telefonie.

Obraz
© (fot. Alicja Żebruń / Stuff)

Cieszy też fakt, że nakładka graficzna dobrze współgra z interfejsem Material Design - aplikacje producenta przypominają te od Google. Do dyspozycji otrzymamy także prosty edytor motywów graficznych, który odpalimy bezpośrednio z głównego ekranu telefonu.

2 / 6

Dzień 3 - zarządzanie telefonem

Obraz
Alicja Żebruń

Preinstalowana aplikacja "Zarządzanie systemem" pozwala w pełni kontrolować pracę urządzenia. Znajdziemy tu programy do odinstalowywania i wyłączania aplikacji, oszczędzania energii, monitorowania zużycia danych, kontroli uprawnień aplikacji, a także zarządzania wszystkimi powiadomieniami.

W jednym miejscu skumulowano najważniejsze funkcje systemowe. Niestety, nie obyło się bez wpadek typowych dla urządzeń z tego segmentu - nie wszystkie powiadomienia "Zarządzania systemem" zostały w pełni przetłumaczone na język polski. Szkoda.

3 / 6

Dzień 4 - aparat

Obraz
Alicja Żebruń

Ekran jest jasny, ale gdy spojrzy się na niego pod kątem, kolory nieco blakną. Za to aparaty przyzwoicie radzą sobie z fotografowaniem przy dobrym świetle, choć po zmierzchu telefon potrzebuje więcej czasu, aby dobrze złapać ostrość. Na zdjęciach da się dostrzec niewielkie szumy, typowe dla aparatów z tej półki cenowej. C5 Max nie sprawdzi się jako tani zamiennik lustrzanki lub systemowca, ale do codziennego fotografowania będzie jak znalazł.

4 / 6

Dzień 5 - ukryte zdjęcia

Obraz
Alicja Żebruń

Aplikacja galerii jest świetna - można np. przenieść prywatne zdjęcia do ukrytego folderu. Jeśli chcemy go wyświetlić, należy przejechać dwoma palcami po ekranie, a potem wprowadzić wzór bezpieczeństwa. Jeśli ktoś nie zna telefonu, nie będzie miał pojęcia o istnieniu ukrytych fotografii.

5 / 6

Dzień 6 - wolny GPS

Obraz
Alicja Żebruń

TP-Link przyda się także podczas podróży samochodem. Dobra rada: zanim wyruszysz w trasę, upewnij się, że telefon ustalił swoją pozycję. C5 Max w roli nawigacji sprawdza się przyzwoicie, ale potrzebuje dłuższej chwili, aby połączyć się z satelitami.

6 / 6

Dzień 7 - podsumowanie

Obraz
Alicja Żebruń

Duży smartfon ma duże wymagania, dlatego należy przyzwyczaić się do częstego ładowania baterii. C5 Max nie może startować do równego boju ze smartfonami z najwyższej półki, ale to szybki i elegancki sprzęt. TP-Link próbuje konkurować z najlepszymi telefonami na rynku, a firma chce udowodnić, ze za niewielką cenę można kupić sprzęt, który będzie zarówno dobrze wyglądał jak i sprawnie działał przez cały okres jego użytkowania.

Jeśli trafi do powszechnej sprzedaży u operatorów komórkowych, na pewno zadowoli wielu klientów, którzy dopiero zaczynają zabawę z dużymi telefonami.

Zdaniem Stuffa:
Tani i sprytny. Może być hitem sprzedażowym u operatorów

Specyfikacja:
Wyświetlacz 5,5" IPS, 1920x1080
Procesor Ośmiordzeniowy, 1,3 GHz Cortex-A53
RAM 2 GB
System Android 5.1
Aparat 13 mpx główny, 5 mpx przedni
Bateria 3045 mAh
Pojemność 16 GB (microSD do 32 GB)
Wymiary 152x76x8,95 mm
Waga 161 g

Tomasz Samsonowicz / Stuff Polska

testrecenzjasmartfon
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (31)