To mógłby być polski F16. Co się stało ze świetnym samolotem Kobra 2000?
Po upadku PRL i uwolnieniu się od wpływów ZSRR, Polacy mieli ambitne plany w dziedzinie obronności. Nie chodziło jedynie o zastąpienie niezbyt już nowoczesnych konstrukcji radzieckich nowymi maszynami, ale także o stworzenie konstrukcji, które mogłyby śmiało konkurować z najlepszymi produktami zachodnimi. Taki był też samolot Kobra 2000, który dorównywał możliwościami amerykańskim F16, a nawet przewyższał je pod wieloma względami. Niestety, zamiast rozwijać projekt, w roku 1994 podjęto decyzję o jego zakończeniu.
Po upadku PRL i uwolnieniu się od wpływów ZSRR, Polacy mieli ambitne plany w dziedzinie obronności. Nie chodziło jedynie o zastąpienie niezbyt już nowoczesnych maszyn radzieckich nowymi, ale także o stworzenie konstrukcji, które mogłyby śmiało konkurować z najlepszymi produktami zachodnimi. Taki był też samolot Kobra 2000, który dorównywał możliwościami amerykańskim F16, a nawet przewyższał je pod wieloma względami. Niestety zamiast rozwijać projekt, w roku 1994 podjęto decyzję o jego zakończeniu.
Podobny do F16, ale lepszy
Pracę nad Kobrą rozpoczęto w roku 1992. Prowadził je zespół inżynierów z Instytutu Lotnictwa w Warszawie pod kierunkiem Włodzimierza Gnarowskiego. Był to alternatywny projekt wobec samolotu Skorpion, o którym pisaliśmy w tym materiale. Wiele osób, widząc projekty maszyny, mówiło, że to niemal wierna kopia amerykańskiego F16. Rzeczywiście, wygląd bardzo przypomina konstrukcję z USA, jednak zastosowano w niej innowacyjny wlot powietrza do silników, który przeniesiono na górę płatowca. Takie posunięcie niweluje jedną z największych wad F16 - możliwości operowania tylko z bardzo dobrze przygotowanych i oczyszczonych pasów startowych. Nisko umieszczony wlot powietrza grozi zassaniem do silników zanieczyszczeń i drobnych przedmiotów, co może skutkować bardzo poważnymi uszkodzeniami maszyny. Nasza rodzima konstrukcja była pozbawiona tej wady. Umieszczenie wlotu w ten sposób dawało też - przynajmniej w
teorii - możliwość wykonania manewru kobry, który polega na "postawieniu" samolotu w pozycji pionowej. Jako pierwszy manewr taki wykonał Igor Wołk podczas prób myśliwca Su-27. Publicznie Rosjanie zaprezentowali tę figurę akrobatyczną podczas salonu lotniczego w Le Bourget w roku 1989 - wówczas wykorzystano do pokazu Miga-29.
Boeing 797 Dreamliner - samolot idealny?
Świetne właściwości aerodynamiczne
Przemieszczony wlot powietrza, skrzydła pasmowe oraz wiele drobnych ulepszeń konstrukcyjnych sprawiły, że inżynierom udało się zbudować maszynę o bardzo dobrych właściwościach aerodynamicznych. Zastosowana przez konstruktorów geometria skrzydeł sprawdzała się wyśmienicie, co potwierdziły liczne próby w tunelu powietrznym. Sam szef projektu mówił wówczas, że wyniki, jakie udało się osiągnąć, zaskoczyły samych konstruktorów, a były one na tyle doskonałe, że Polska miała się czym chwalić na świecie.
Napęd samolotu miały stanowić dwuprzepływowe silniki odrzutowe polskiej konstrukcji - D-28. Opracowywano je w warszawskim Instytucie Lotnicwa, choć brano pod uwagę także zachodnie konstrukcje jak np. Rolls-Royce/SNECMA "Adour" Mk.871. Dzięki nim samolot miał się rozpędzać do prędkości około 1050 km/h i wzbijać na maksymalną wysokość sięgającą 18000 metrów. W pełni zatankowany i uzbrojony miał być zdolny do przelecenia około 400 km.
Na zdjęciu jeden z nielicznych zachowanych rysunków samolotu Kobra 2000.
Dobre uzbrojenie
Jak w przypadku większości maszyn wojskowych, tak i w tym projekcie opracowywano równolegle dwie wersje. Bojową, z miejscem dla jednego pilota oraz szkolno-treningową, wyposażoną w dwa miejsca. Jak przystało na prawdziwą maszynę bojową, nie zapomniano o dość mocnym uzbrojeniu. Kobra 2000 miała otrzymać dwa działka: pochodzące jeszcze z ZSRR GSz-301 o kalibrze 30 mm lub francuską konstrukcję DEFA 553. Obok tego samolot miał być zdolny do przenoszenia sześciu pocisków manewrujących lub bomb podwieszanych pod skrzydłami, a także uzbrojenia w luku bombowym.
Niestety, Kobra 2000 podzieliła los innych, świetnych konstrukcji polskich inżynierów. W roku 1994 władze zdecydowały o zamknięciu projektu i zakończeniu dalszego finansowania. Wiadomym jest, że ówczesny budżet MON nie był wystarczająco duży, a dodatkowo wiele elementów musiano by sprowadzać z zagranicy np. awionikę lub silniki. Nie oznacza to jednak, że postąpiono słusznie, ponieważ według opinii samych konstruktorów oraz ekspertów, nasza rodzima konstrukcja dalece przewyższała możliwości zakupionych przez Polskę samolotów F-16.
_ Leszek Pawlikowski _