Telewizor dwukrotnie lepszy niż podaje specyfikacja – recenzja Hisense ULED-X 65UXKQ
Hisense ULED-X 65UXKQ to telewizor, który imponuje specyfikacją tylko po to, aby później w testach zachwycić jeszcze bardziej. Sprawdziłem go dokładnie i są przynajmniej trzy powody, dla których warto wybrać właśnie ten model w 2024 roku.
16.10.2024 12:21
Seria ULED-X zrobiła na mnie ogromne wrażenie już podczas pierwszej prezentacji, kiedy ogłoszono, że 85-calowy wariant będzie wyposażony w imponującą liczbę 5184 stref wygaszania, zdolną rozświetlić obraz do ponad 2500 nit. Mój entuzjazm nieco zmalał, gdy okazało się, że w bardziej przystępnym rozmiarowo (oraz, nie oszukujmy się, cenowo) wariancie 65" podświetlenie zredukowano do "tylko" 1456 stref – to nadal poziom topowych modeli konkurencji, ale już nie aż tak imponujący. Ku mojemu zaskoczeniu, kiedy w końcu miałem okazję go przetestować, okazało się, że realne wyniki nie tylko wykraczają ponad to, co deklaruje producent, ale też ponad wszystko, co dotychczas miałem okazję testować. I wiecie co? Po roku obecności na rynku oraz licznych aktualizacjach obecnie jest jeszcze lepiej! Ale czy idealnie? Tego dowiecie się z tej recenzji.
Jakość wykonania Hisense ULED-X 65UXKQ prezentuje poziom adekwatny do ceny
Solidny telewizor łatwo poznać po jego wadze, a niewiele jest 65-calowych telewizorów tak ciężkich, jak Hisense ULED-X 65UXKQ. Jeżeli planujecie o własnych siłach wnieść go na wyższą kondygnację, to uprzedzam, że zapakowany waży blisko 50 kg! Sam telewizor to 29 kg, a podstawka dokłada jeszcze kolejne 7 kg (dzięki czemu faktycznie stoi na niej stabilnie). To wszystko jednak nie bierze się z niczego – tak zaawansowany technologicznie system podświetlenia wymaga do efektywnej pracy odpowiedniego chłodzenia, a nagłośnienie, czyli kolejna kwestia, w której Hisense ULED-X wyróżnia się bardzo pozytywnie, też musi być słusznego rozmiaru, aby dobrze zagrać. Ostatecznie wysoka waga wynika też z materiałów, z jakich zbudowany został sam telewizor – i tutaj Hisense nie oszczędzało, co widać gołym okiem.
O samej podstawce można by napisać nieco więcej – w moim przypadku ledwo zmieściła się na szafce z uwagi na 35 cm głębokości (a po odjęciu przepustu na kable mam u siebie 38 cm do dyspozycji). Jest to zasadniczo płyta z litego metalu o bardzo przyjemnie zaokrąglonych narożnikach, do której przytwierdzamy metalową konstrukcję nóżki. Obudowa nogi jest już z tworzywa sztucznego i pełni funkcję maskownicy dla przewodów – dzięki temu podłączony telewizor wygląda schludnie.
Spodobało mi się, że podstawkę możemy przymocować do telewizora w dwóch pozycjach – niskiej i wysokiej. Ta druga pozwoli pod ekranem zmieścić większość soundbarów, gdybyśmy chcieli wzbogacić i tak w sumie niezłe doznania dźwiękowe takim właśnie sprzętem. Niezależnie od wybranej pozycji telewizor jest nieco odchylony ku górze, co sprzyja usadowieniu go na niższych meblach. Naturalnie odbiornik możemy też powiesić na ścianie, wykorzystując system mocowania VESA (400x400), choć w tym przypadku trzeba mieć na uwadze, że niektóre uchwyty mogą zasłonić przetworniki niskotonowe umieszczone z tyłu telewizora. Nie każdy uchwyt też podoła wspomnianej wadze tego modelu…
Telewizor posiada metalowe obramowanie, które od frontu ma szerokość 6-7 mm po bokach i na górze. Dolna krawędź jest dwukrotnie szersza, a do tego dochodzi dodatkowy fragment pod nią, na którym osadzono czujniki oświetlenia, podczerwieni oraz mikrofony wraz z przełącznikiem ich zasilania. Zupełnie od spodu umieszczono jedyny przycisk, którym możemy wykonywać najbardziej podstawowe akcje, choć niestety nie ma wśród nich wyszukiwania pilota (tę funkcję spotkałem dopiero w tegorocznych Hisense ULED).
To, co Hisense ULED-X wyróżnia praktycznie na tle całej reszty branży, to innowacyjne podejście do systemu nagłośnienia, a co za tym idzie – również wyglądu telewizora. Jego boczne krawędzie nie są ustawione pod kątem prostym względem płaszczyzny ekranu, jak w każdym innym telewizorze. Odchylono je o 30 st., tak aby zamontowane w nich przetworniki średnio- i wysokotonowe faktycznie były skierowane w stronę widowni. Zgadza się – na całej wysokości bocznych krawędzi w aluminiowej ramce wycięto otwory na głośniki. Wygląda to wyjątkowo i przy okazji realnie poprawia brzmienie.
Hisense ULED-X UX65KQ oferuje nagłośnienie godne segmentu premium
Oczywiście samo nagłośnienie też dokładnie sprawdziłem i wyniki są bardzo dobre, przynajmniej jak na telewizor, w którym nie dopłacamy do bardzo znanego brandu muzycznego. Pasmo przenoszenia zaczyna się już w okolicy 45 Hz, z podbiciem w okolicy 65 Hz, gdzie odnotowałem wyraźną obecność wbudowanego w telewizor subwoofera. Krzyżowy zakres pasma, który łączy głośniki przednie z tym niskotonowym, jest nieco wyciszony, ale da się to podbić w ustawieniach dźwięku i w efekcie uzyskujemy pożądany płaski przebieg aż do poziomu 10 kHz.
Wysokie tony są już gorzej słyszalne, czego equalizer nie jest w stanie podbić (ostatnia regulowana pozycja to właśnie 10 kHz). W praktyce Hisense ULED-X 65UXKQ pozwala uzyskać do 85 dBm głośności bez utraty balansu brzmienia. Maksymalna głośność to, jak widać powyżej, nieco ponad 90 dBm, ale tutaj już przetwornik niskotonowy zaczyna się nieco gubić, co w połączeniu z ogólnie mało słyszalną grą pozostawia sam środek pasma. Subiektywnie mogę powiedzieć, że telewizor brzmi przyjemnie i do oglądania typowej ramówki telewizyjnej absolutnie nie potrzeba tu dodatkowego nagłośnienia. Jedynie w najbardziej efektownych filmach wysoce wskazane będzie zaopatrzenie się w soundbar z przynajmniej średniego segmentu (te tańsze niewiele tu wniosą).
Hisense ULED-X 65UXKQ to VIDAA 7 – jeden z najlepszych smart TV
Za sterowanie telewizorem odpowiada dołączony w zestawie pilot – w przeciwieństwie do nowszych modeli z 2024 roku nie jest on zasilany z wbudowanej baterii i panelu solarnego, ale za to nie tylko wygląda na metalowy, ale faktycznie jest wykonany z aluminium. Dobrze leży w dłoni i mimo braku podświetlenia da się bez problemu wyczuć każdy istotny klawisz. Komunikuje się nie tylko przez podczerwień, ale również przez Bluetooth, co oznacza, że można wydawać przez niego komendy dla asystenta głosowego VIDAA Voice.
Sam system VIDAA działa na Hisense ULED-X 65UXKQ wyjątkowo dobrze. Od wciśnięcia przycisku zasilania do pojawienia się ekranu głównego mijają niespełna cztery sekundy, a aplikacje wznawiają pracę bez żadnego opóźnienia. Co ciekawe, nie trafiłem tu na żadne reklamy, poza oczywiście promowaniem filmów i seriali z różnych platform. Bardzo dużą nowością w systemie Hisense VIDAA jest dostęp do aplikacji MAX, która to pozwala również odtwarzać treści (m.in.) z naszego Playera (ten nadal nie jest dostępny natywnie na telewizorach Hisense). Ogólnie z mojej perspektywy niczego w tym systemie już nie brakuje – jest Amazon, Disney, Apple TV+, Netflix, Max oraz najważniejszy Crunchyroll.
Od strony ustawień jest również bardzo wygodnie, ale też funkcjonalnie. Menu podzielono na wiele poziomów zagłębienia, zatem łatwo, że tak powiem, po nitce do kłębka znaleźć każde interesujące nas ustawienie. Warto tu wyróżnić Mapowanie tonów HDR – pozwala ono w pełni wykorzystać potencjał zdecydowanie ponadprzeciętnego podświetlenia, w jakie Hisense wyposaża ten model (choć do pewnego stopnia kosztem jego precyzji). Warto też zajrzeć do zakładki Kolory i dalej Gama kolorów – domyślne dla większości profili ustawienie Auto często będzie przycinać potencjał powłoki kropek kwantowych do poziomu szaro-burego sRGB i dopiero po wybraniu natywnej przestrzeni kolorów albo BT.2020 pozwoli w każdym przypadku w pełni wykorzystywać możliwości tego wyśmienitego telewizora.
System VIDAA należy też pochwalić za obsługę licznych formatów plików (praktycznie wszystkich współczesnych – jedynie z zabytkowym DIVX były problemy), które można odtwarzać z nośników podłączonych przez szybkie USB 3.0 (oraz przez sieć lokalną, np. z pomocą aplikacji PLEX). Na nośnik USB można również nagrywać programy telewizyjne (funkcja PVR). Do telewizora ogólnie można podłączyć bardzo dużo urządzeń, w tym dwa z nich będą mogły wykorzystać pełen potencjał HDMI 2.1 (4K przy 144 Hz i 10 bit w HDR – idealnie dla nowych konsol oraz gamingowych PC/laptopów). Pozostałe dwa złącza to HDMI o przepustowości 18 Gbps, co limituje sygnał do 4K przy 60 Hz (tyle właśnie wymagają odtwarzacze BluRay).
Wspomnianych złączy USB mamy dwie sztuki, ale tylko jedno oferuje transfer i zasilanie odpowiednie dla większych dysków. Dodatkowe USB 2.0 dobrze spisze się np. do obsługi kamery albo standardowych pendrive’ów. Do sieci możemy podłączyć się przewodowo (100 Mbps) albo przez Wi-Fi 6 (znacznie szybciej). Od strony sygnału dźwiękowego Hisense UXKQ oferuje cyfrowe wyjście optyczne, cyfrowy zwrotny kanał eARC przez HDMI oraz analogowe wyjście miniJack docelowo dla słuchawek.
Obraz, jaki oferuje Hisense ULED-X 65UXKQ, prawdziwie zachwyca
Na wyglądzie i funkcjonalności zalety Hisense ULED-X 65UXKQ się nie kończą. Ba! To w zasadzie dopiero ich początek. Prawdziwa magia zaczęła się, kiedy ujrzałem, jak wyświetla dobrze mi znane treści. Najprościej jego obraz można określić mianem "jak OLED, tylko że znacznie jaśniejszy". Hisense zastosowało tutaj panel VA o 10-bitowej głębi składowych barw (co daje dostęp do ponad miliarda kolorów bez żadnej kompresji), a barwy te uzyskuje za pomocą powłoki kropek kwantowych, co nie tylko zwiększa precyzję sterowania, ale również pozwala uzyskać znacznie większą jasność, która z kolei przekłada się na nasycenie. Pisząc prościej – Hisense ULED 65UXKQ jest rekordowo barwny i w tej kwestii w zasadzie wyprzedza wcześniej przeze mnie testowane panele W-OLED. Pełne pokrycie używanej w filmach przestrzeni DCI-P3 oraz ponad 80 proc. pokrycia najszerszego stosowanego gamutu BT.2020 to nie są wyniki, obok których da się przejść obojętnie!
Warto jednak zaznaczyć, że takie parametry uzyskujemy tylko we wspomnianej przestrzeni barw naturalnej oraz BT.2020. Fabryczna kalibracja jest tutaj na solidnym poziomie w przypadku profili filmowych, a w pozostałych znacząco odstaje od wzorca (zatem zgodnie z normą w tej branży). Niemniej jest to jeden z tych telewizorów, w przypadku których zdecydowanie warto dopłacić do dodatkowej kalibracji, aby ujrzeć jego pełen potencjał. Warto jednak zaznaczyć, że od czasu moich pierwszych testów, kilka aktualizacji oprogramowania później, Hisense ULED-X 65UXKQ oferuje odczuwalnie lepszą kalibrację fabryczną.
Natywny kontrast wynosi w tym przypadku nawet więcej, niż deklaruje producent – zmierzyłem wartość na poziomie 4000:1, co w zasadzie wynika ze znacznie wyższej jasności maksymalnej, niż ta podana przez producenta, ale o tym za moment. Barwa bieli nadal jest nieco zbyt ciepła (względem docelowego 6500 K, co akurat można łatwo poprawić, ręcznie obniżając ciepłotę o jeden poziom w ustawieniach kolorów). Dobrze wypadają też odcienie ludzkiej skóry – oczywiście cały czas mowa o profilach filmowych.
To, czym Hisense ULED-X 65UXKQ stanowczo się wyróżnia na tle praktycznie wszystkich telewizorów LCD i w czym tylko odrobinę ustępuje telewizorom z matrycą organiczną, to kąty, pod jakimi obraz wygląda dobrze. W tym przypadku w zasadzie nawet siedząc zupełnie z boku telewizora, nadal widzimy całkiem przyzwoity obraz, a dostrzegalna strata na jasności zaczyna się dopiero powyżej 45 st. odchylenia od osi telewizora. Z kolei kolory prawie w ogóle się nie zmieniają aż do 60 st. odchylenia. Co to oznacza w praktyce? Że nieważne gdzie w salonie usiądziemy, obraz na Hisense ULED-X 65UXKQ będzie praktycznie tak samo zachwycać nas, jak i osoby siedzące zupełnie na wprost.
Z jednym małym wyjątkiem – w scenach z bardzo małymi kontrastowymi obiektami da się nadal dostrzec pracę podświetlenia mini LED, jeżeli na telewizor będziemy patrzeć pod kątem (nawet relatywnie niedużym). Jeżeli jednak będziemy siedzieć względnie na wprost telewizora, to efekt poświaty jest mniejszy od tego, który naturalnie postrzegają nasze oczy, zatem subiektywnie można mówić o idealnym kontraście (a w istocie ten wynosi blisko 400 000:1 przy najwyższym ustawieniu pracy stref wygaszania). Co ma być czarne na ekranie, jest idealnie czarne, a co ma nas oślepiać, to właśnie nas oślepia.
Otóż właśnie – oślepia. Ten aspekt już pierwotnie zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale testowany teraz egzemplarz zaoferował jeszcze lepsze odczyty – w dodatku często wykraczające poza możliwości pomiarowe mojej aparatury (zatem przekraczające 3500 nitów). W SDR (np. sygnał z kablówki albo większość treści na YT) zmierzyłem w realnej scenie z filmu ponad 1500 nitów w trybie Dynamicznym i ponad 900 w Filmmaker. Syntetyczne testy wykazują (dla 9 proc. rozświetlonej powierzchni) ponad 3400 nitów – to wartości całkowicie poza zasięgiem OLED i w przeciwieństwie do (niemal) wszystkich telewizorów organicznych, Hisense ULED-X 65UXKQ można bez najmniejszego problemu używać w nawet bardzo nasłonecznionym salonie.
Tryb dynamiczny okazał się zbyt jasny dla mojej aparatury – dla okna w rozmiarze 4 proc. i 9 proc. powierzchni ekranu uzyskałem odczyt przekraczający 3500 nitów, do których jestem w stanie dokonywać pomiarów. W realnej scenie jasność przekraczała 2500 nitów, co jest całkowicie poza zasięgiem nawet najlepszych paneli OLED, jakie są dziś produkowane. W zasadzie to również więcej niż niemal każdy inny telewizor LCD, jaki miałem okazję testować (a te, które oferowały wyższą jasność, zwykle kosztowały wielokrotnie więcej).
To wszystko potęguje fakt, że Hisense nie ogranicza nabywców swoich telewizorów do tylko jednego, ich zdaniem słusznego formatu HDR – testowany ULED-X 65UXKQ wspiera wszystkie wersje Dolby Vision, HDR10+, HLG oraz oczywiście podstawowy HDR10. Nieważne, z jakiego źródła będziemy oglądać dany film, zawsze będzie wyglądać tak dobrze, jak to tylko możliwe. Zmierzyłem również równomierność pracy podświetlenia i ta wypada na bardzo dobrym poziomie – na tyle dobrym, że gołym okiem nie dostrzeżemy różnic w podświetleniu jednolitych plansz.
Hisense ULED-X 65UXKQ zadowoli również graczy
Matrycę flagowego modelu Hisense sprawdziłem również pod kątem szybkości pracy, zatem tego, co jest istotne dla graczy. Zmierzony input lag wynosi 7,5 ms, co pozycjonuje go na poziomie monitorów dla graczy. Oczywiście mowa o pomiarach z aktywnym trybem gry. Czas reakcji pikseli to jeszcze większe (pozytywne) zaskoczenie – dla rozdzielczości 4K i odświeżania na poziomie 144 Hz prawie wszystkie transformacje mieściły się w czasie reakcji GTG, którego to odświeżanie wymaga (poniżej 7 ms). Osobiście potwierdzam, że smużenie na tym telewizorze jest praktycznie niedostrzegalne, a po aktywowaniu trybu stroboskopowego uzyskujemy krystalicznie czysty obraz w ruchu (kosztem jasności, której i tak mamy nadmiar).
Hisense posiada również całkiem funkcjonalny panel gracza – wyświetla on aktualne odświeżanie (co z aktywnym adaptacyjnym odświeżaniem przekłada się na liczbę FPS), informację o HDR oraz daje możliwość szybkiej zmiany dodatkowych profili obrazu (dedykowanych do różnych typów gier). Mamy też możliwość aktywowania celownika na środku ekranu oraz powiększenia dowolnego fragmentu kadru (co może pomóc w celowaniu na większych odległościach albo ułatwić odczytywanie minimapy).
Hisense ULED-X 65UXKQ potrafi być ekologiczny
Ostatnie, co sprawdziłem, to pobór energii – i w tym przypadku nie ma się co czarować – 65-calowy panel zdolny generować tak abstrakcyjnie wysoką jasność nie pracuje na powietrze. Nie oznacza to jednak, że cały czas pobór energii jest wysoki – tutaj ponownie przydaje się ogromna liczba stref wygaszania i telewizor rozświetla tylko tę część ekranu, którą trzeba, nie marnując energii na to, co ma być wygaszone. Niemniej nadal trzeba się liczyć z poborem na poziomie 300 W podczas wieczornego seansu filmów w HDR. Jeżeli obniżymy jasność i ograniczymy się do treści SDR, to odczyty potrafią spaść nawet poniżej 100 W.
Czy warto wybrać Hisense ULED-X 65UXKQ?
Po wszystkim, co powyżej opisałem, pytanie z nagłówka zdaje się retoryczne. Czego bowiem chcieć więcej, skoro Hisense ULED-X 65UXKQ oferuje tak wyśmienite kolory, rekordową jasność, szybki i funkcjonalny smart TV, a do tego jeszcze dobrze brzmi i wyśmienicie sprawdza się w grach? Zwłaszcza że Hisense tego modelu nie wycenia przesadnie wysoko – testowany przeze mnie egzemplarz da się dziś nabyć za 7500 zł. Stawia go to w szranki z innymi flagowymi telewizorami mini LED 4K i praktycznie z każdego takiego porównania wyjdzie on zwycięsko.
Jedyny aspekt, w którym flagowy model Hisense nie wypada wzorcowo, to fabryczna kalibracja, ale to kwestia, którą można we własnym zakresie doprowadzić do perfekcji, zatem trudno uznać to za wadę. System nagłośnienia, który brzmi bardzo dobrze (jak na telewizor), oczywiście może być rozbudowany o dodatkowy sprzęt audio. W tym przypadku jednak śmiało można założyć, że wydając ponad 7 tysięcy złotych na telewizor albo jednocześnie zakupimy zbliżonej klasy soundbar, albo system kina domowego.
Finalnie zatem otrzymujemy wyjątkowo uniwersalny, funkcjonalny i solidnie wykonany telewizor, który bezpośrednio konkuruje (w kwestii parametrów wyświetlanego obrazu) z wielokrotnie droższymi modelami LCD konkurencji. Mnie to osobiście przekonuje i bardzo doceniam, że telewizor ten przez cały rok (od pierwszych testów) tak bardzo się poprawił za sprawą aktualizacji – pokazuje to, że Hisense nie porzuca swoich produktów bezpośrednio po ich wprowadzeniu na rynek, a to nie mniej ważne niż ocena samego telewizora. Polecam!