Technologia w służbie terroru. 6 najbardziej niepokojących odcinków "Black Mirror"
Serial "Black Mirror" w genialny sposób pokazuje sposoby, w jakie nowa technologia może zmieniać i uzależniać całe społeczeństwa. Niektóre z nich pozostają na razie w sferze science-fiction. Inne mogłyby wydarzyć się już dziś - i to właśnie te niepokoją mnie najbardziej.
Od 5 czerwca w serwisie Netflix możemy oglądać 5 już sezon serialu "Black Mirror". Dotychczas twórcy prezentowali wyjątkowo równy poziom, choć nie obyło się bez gorszych odcinków, a pod koniec grudnia 2018 zaprezentowali interaktywny film "Bandersnatch". Możliwość podejmowania wyborów zrobiła na wielu spore wrażenie.
Ale po czasie w głowie i tak pozostają głównie futurystyczne technologie z "Black Mirror", a nie sposób kręcenia i narracji. Oto najbardziej mroczne pomysły, jakie zaprezentowali twórcy w dotychczasowych sezonach, czyli od S01 do S04.
Kredyt zaufania
"Nosedive" to jeden z najszerzej komentowanych odcinków. Głównie dlatego, że kilka miesięcy po jego emisji okazało się, że Chiny testują (a dziś już wprowadzają na szeroką skalę) podobne rozwiązanie do tego zaprezentowanego w serialu. Mowa o "społecznym kredycie zaufania".
W serialu obywatele pracują na swój kredyt oceniając się nawzajem w aplikacji przypominającej połączenie Instagrama (do publikowania własnych zdjęć) oraz Yelp lub recenzji Google (do oceniania restauracji i barów). Oceny, zarówno negatywne i pozytywne, można zebrać za wszystko: uprzejme zwrócenie się do sprzedawcy albo nieustąpienie pierwszeństwa. Od wysokości oceny zależą natomiast prawie wszystkie aspekty życia bohaterów: to gdzie mieszkają, gdzie pracują, czy mogą wziąć kredyt.
Już teraz firmy chętnie korzystają z naszych personalnych danych do wyceny usług. Np. Ergo Hestia dawała możliwość niższego ubezpieczenia samochodowego jeśli właściciel auta zgodzi się na "śledzenie" poprzez aplikację Janosik. Stany Zjednoczone z kolei planują żądać informacji na temat mediów społecznościowych od osób ubiegających się o wizę. Myślę, że scenariusz z "Nosedive" - w mniejszym lub większym stopniu - zrealizuje się w prawdziwym świecie w ciągu następnych 10-15 lat.
Kiełbasa wyborcza
"The Waldo Moment" opowiada historię animowanej maskotki o wulgarnym poczuciu humoru, która, na skutek zbiegu wydarzeń, startuje w wyborach uzupełniających w mieście Stentonford i zajmuje drugie miejsce.
W historii Waldo najciekawszy jest nie sam absurd wybrania wirtualnej postaci w wyborach samorządowych. Najciekawsze i zarazem najbardziej niepokojące jest to, dlaczego ludzie oddali głos na Waldo.
Masktoka nie proponuje żadnych działań, nie ma planu ani programu wyborczego. Waldo jest kpiący, prześmiewczy i wulgarny. Sprawia to, że świetnie się go słucha i ogląda. Sam ch ętnie oglądam polityków, którzy w swojej "mądrości" nie potrafią dostrzec prawdziwego świata i są skutecznie punktowani przez dziennikarzy. Waldo nie jest jednak inteligentnym rozmówcą, a wulgarnym krzykaczem. To ludziom się podoba. Niestety w prawdziwym świecie też możemy zobaczyć, że w wyborach często wygrywa ten, kto jest głośniejszy, a nie ten, który ma lepszy program.
"Widziałem cię"
"Shut Up and Dance", to przerażająca wizja wykorzystania szantażu przez internet do odegrania sadystycznego "przedstawienia". Bohaterowie odcinka są zastraszani przez nieznaną osobę, która weszła w posiadanie kompromitujących je materiałów. Od zdrady żony po oglądanie materiałów pedofilskich.
Anonimowy, internetowy przestępca manipuluje swoimi ofiarami, prosi ich o drobne przysługi, potem coraz bardziej drastyczne, a na końcu zmusza do walki na śmierć i życie, którą z kolei transmituje na żywo przez internet. Podobnie jak w przypadku pierwszego odcinka "National Anthem", tak i scenariusz "Shut Up and Dance" może być zrealizowany przy wykorzystaniu dostępnych technologii. Na nasze "szczęście" przestępcy, którzy dopuszczają się szantażu zazwyczaj chcą "tylko" pieniędzy. W filmie antybohater nie miał żadnego celu w zniszczeniu życia innym.
Monitoring
Kolejne dwa odcinki łączy podobne zastosowanie nieistniejącej dziś technologii. W "Arkangel" i "The Entire History of You" występuje urządzenie, które pozwala zapisywać wszystko co osoba widzi i słyszy. W "Arkangel" technologia ta wykorzystana jest jako "wirtualna niania". Zatroskana mama może nie tylko podejrzeć, gdzie jest dziecko, ale nawet popatrzeć jego oczami. W każdym momencie.
W odcinku "The Entire History of You" ludzie mają wszczepiony specjalny czip, który stale zapisuje wszystko co widzą i słyszą. Zapisy te mogą później wspólnie oglądać na telewizorach lub sami bezpośrednio "na oczach".
Oba odcinki łączy możliwość dokładnego zapisu naszego życia. Może to mieć oczywiście pozytywne skutki - lub takie jak w serialu "Black Mirror". Czyli dramatyczne. Niepokojące jest to, że podobne mechanizmy, chociaż na razie raczkują, są obecne w naszym świecie. Telefony w naszych kieszeniach śledzą za pomocą GPS naszą lokację. Sami robimy setki zdjęć, które automatycznie lądują w chmurze. Pojawiają się urządzenia, które stale nas nasłuchują (np. głośniki z asystentami) i takie, które nas nagrywają (kamera Google Clips).
Rozrywka dla mas
Na koniec coś spoza futurystycznych koncepcji. Serial "Black Mirror" zaczyna się mocnym uderzeniem od odcinka "National Anthem". Serwuje brutalne wejście do świata serialu - po którym to wejściu już mało co nas szokuje.
W pierwszym odcinku oglądamy skrupulatnie zaplanowany "spektakl" brytyjskiego artysty-performera. Jednak to nie on odgrywa główną rolę, a brytyjski premier. "Artysta" porywa ukochaną przez naród córkę brytyjskiej królowej. Aby ją uwolnić, żąda tylko jednego: premier musi odbyć stosunek seksualny ze świnią. Na żywo. Przed kamerami. Z transmisją na antenie wszystkich telewizji w kraju.
Odcinek jest o tyle niepokojący, że nie przedstawiono w nim negatywnego wpływu technologii na ludzi, a ich zamiłowanie do celebrytów i chęć do oglądania nawet największych świństw, o ile zaspokoją ich ciekawość. Do realizacji scenariusza z odcinka "National Anthem" nie byłaby potrzeba żadna nieistniejąca technologia. Mógłby wydarzyć się nawet dziś.
Nie ma się co łudzić, że unikniemy negatywnego wpływu technologii na nasze życie. To już się dzieje. Być może za kilkadziesiąt lat spojrzymy wstecz na odcinki "Black Mirror" i pomyślimy, że byliśmy naiwni myśląc, że to najgorsze co może się nam przytrafić.