Technologia pozwala śledzić dzieci non stop. Rodzice chętnie z niej korzystają
"Mogę sprawdzić, gdzie jest mój syn, ile kroków dziennie robi, zdalnie włączyć mu podsłuch". Dzisiejsze gadżety pozwalają na niewyobrażalną "inwigilację" dzieci przez rodziców. Oczywiście, jak każdy argumentuje, wszystko dla ich dobra.
27.06.2018 | aktual.: 27.06.2018 22:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W znakomitym serialu "Black Mirror" (odc. "ArkAngel"), dzięki specjalnemu czipowi matka małej Sary dokładnie wiedziała, co się dzieje z córką w każdej chwili. Opiekuńczy rodzic znał nie tylko lokalizację, ale też kondycję fizyczną dziecka (np. przyśpieszone bicie serca), mógł widzieć jego oczami i blokować dźwięki czy obrazy wywołujące u małej stres.
Ten scenariusz pozostaje póki co w sferze science-fiction, ale dzisiejsza technologia pozwala na dość zaawansowaną kontrolę rodziców nad dziećmi. Z podsłuchiwaniem ich włącznie.
- Czasem zdarzało mi się zgubić syna z oczu - mówi w rozmowie z WP Tech Krzysztof, ojciec ośmiolatka. - Takie nawet chwilowe zgubienie dziecka to dla rodzica natychmiastowy atak paniki. Dlatego kupiłem synowi - i sobie - zegarek z GPS-em i telefonem.
Podsłuch na kliknięcie
Teraz Krzysztof w każdej chwili wie, gdzie jest jego syn. Może mu nawet ustalić granice, do których ten może samodzielnie się poruszać. Po ich przekroczeniu rodzic dostaje sygnał. Krzysztof może do syna zadzwonić, w aplikacji sprawdzi, ile kroków zrobił. Może nawet zdalnie włączyć mikrofon w zegarku, który przekaże, co się dzieje w otoczeniu dziecka.
- To podsłuchiwanie to już dla mnie za dużo - mówi Krzysztof. - Już nawet samo śledzenie przez GPS wydawało mi się zbyt dużą ingerencją w jego prywatność. Ale przekonałem się, że jest to po prostu wygodne. Jednak na podsłuchiwanie go przez mikrofon się nie zgadzam.
Czytając newsy o zegarkach z GPS-em, byłem przekonany, że możliwość śledzenia będzie atrakcyjna przede wszystkim dla rodziców małych dzieci. W końcu nigdy nie wiadomo, gdzie taki szkrab zawędruje, czy nie zgubi się w tłumie lub na plaży, czy starszy kolega nie namówi go na coś głupiego. Po kilku rozmowach - mocno się zdziwiłem.
Przeczytaj też: Nie wiemy, co jemy - państwowe badania to "kropla w morzu". Projekt Food Rentgen chce to zmienić
Im dzieci starsze, tym mniej oporów mają rodzice
Zatroskani o lokalizację najmłodszych nie byli wśród moich rozmówców większością. Duża część rodziców dzieci do piątego roku życia wypowiadała się negatywnie o pomyśle stałej kontroli swoich pociech.
- Dopóki dziecko jest małe i jest przy mnie, to nie potrzebuję go śledzić przez GPS - mówi w rozmowie z WP Tech Jakub, ojciec dwójki dzieci. - A jak dorośnie i będzie chodzić do szkoły samo, to i tak będę musiał je obdarzyć jakimś zaufaniem. Nie mogę połączyć tego z jednoczesnym śledzeniem go.
Postawa rodziców, z którymi rozmawiałem, zmieniała się jednak im starsze były ich dzieci. Rodzice siedmio-, ośmio-, dziewięcio-, dziesięciolatków, a nawet nastolatków, chętnie wykorzystują zdobycze techniki do kontrolowania i dbania o swoje pociechy.
- Dla mnie zegarek z telefonem jest po prostu takim krokiem przed smartfonem, na który uważam, że jest za wcześnie - mówi Jacek, ojciec siedmiolatka. - Zamiast do wychowawczyni, mogę zadzwonić do niego, a on do mnie, bez proszenia kolegi czy kogoś obcego o telefon. Z możliwości lokalizacji GPS nie korzystam często, ale dobrze, że jest. Gdyby coś mu się stało, szybciej go znajdę.
Kontrola młodych nie dziwi
- Mam dwie córki, dziewięcioletnią i trzynastoletnią. Obie mają włączone w iPhone'ach udostępnianie lokalizacji i dzięki temu zawsze wiem, gdzie są - mówi mi matka Magdy i Ani. - Nie muszę do nich co chwilę dzwonić i sprawdzać, czy dojechały na zajęcia albo do domu. Jako rodzic uważam, że powinnam wiedzieć, gdzie są moje dzieci.
A co jeśli któraś z dziewczynek poczuje, że śledzenie jej lokalizacji jest ingerencją w jej prywatność? I poprosi, aby rodzice przestali ją śledzić? Ich ojciec uważa, że o ile dobrze by to uargumentowały, to nie będzie miał z tym problemu. Matka natomiast mocno by się zaniepokoiła, bo oznaczało by to, że dzieci mają coś do ukrycia.
- Dzisiejsze dzieci rodzą się i dorastają w erze wszechobecnej technologii, więc stały kontakt z rodzicami, czy nawet to, że znają ich lokalizacje, nie jest dla nich niczym dziwnym - mówi mi matka starszych dzieci, które dorastały jeszcze w świecie bez mobilnego internetu i GPS-a. - Taka je otacza rzeczywistość i raczej nie ma od niej odwrotu. Jednak uważam, że dzieci będące pod stałą kontrolą mają słabe szanse na dorośnięcie. Będzie im się wydawało, że z każdej sytuacji mają wyjście awaryjne. Gdy kupiłam synowi pierwszy telefon komórkowy, w tym samym roku uciekł z letniej kolonii.
Nie przesadzajmy
Pomysł śledzenia przez komórkę dzieci, które wyszły bawić się na osiedlu, będzie się z pewnością wydawał dziwny lub wręcz niepokojący dla wielu osób. Ale odkładając już na bok przemyślenia etyczne, i te z gatunku "kiedyś to było", czasem pojawiają się nieprzewidziane sytuacje.
- Zegarek syna potrafi czasem podawać błędną lokalizację i to o kilkaset metrów - dodaje Krzysztof, ojciec ośmiolatka. - Pamiętam, gdy siedział ze mną w domu, a zegarek pokazał, że jest dwie ulice dalej.
- Kiedyś córka poszła na spotkanie z youtuberką do galerii handlowej - mówi Marcin, ojciec dwóch dziewczynek. - Rozładowała jej się bateria w telefonie i żona nie wiedziała, gdzie jest córka. Zrobiło się naprawdę nerwowo, a mi stanął przed oczami finał odcinka "ArkAngel" z Black Mirror - dodaje. Podpowiem: epizod tego serialu nie kończy się dobrze. Dlatego umiar zawsze się przyda.