Technologia pozwala śledzić dzieci non stop. Rodzice chętnie z niej korzystają
W znakomitym serialu "Black Mirror" (odc. "ArkAngel"), dzięki specjalnemu czipowi matka małej Sary dokładnie wiedziała, co się dzieje z córką w każdej chwili. Opiekuńczy rodzic znał nie tylko lokalizację, ale też kondycję fizyczną dziecka (np. przyśpieszone bicie serca), mógł widzieć jego oczami i blokować dźwięki czy obrazy wywołujące u małej stres.
Ten scenariusz pozostaje póki co w sferze science-fiction, ale dzisiejsza technologia pozwala na dość zaawansowaną kontrolę rodziców nad dziećmi. Z podsłuchiwaniem ich włącznie.
- Czasem zdarzało mi się zgubić syna z oczu - mówi w rozmowie z WP Tech Krzysztof, ojciec ośmiolatka. - Takie nawet chwilowe zgubienie dziecka to dla rodzica natychmiastowy atak paniki. Dlatego kupiłem synowi - i sobie - zegarek z GPS-em i telefonem.
Podsłuch na kliknięcie
Teraz Krzysztof w każdej chwili wie, gdzie jest jego syn. Może mu nawet ustalić granice, do których ten może samodzielnie się poruszać. Po ich przekroczeniu rodzic dostaje sygnał. Krzysztof może do syna zadzwonić, w aplikacji sprawdzi, ile kroków zrobił. Może nawet zdalnie włączyć mikrofon w zegarku, który przekaże, co się dzieje w otoczeniu dziecka.
- To podsłuchiwanie to już dla mnie za dużo - mówi Krzysztof. - Już nawet samo śledzenie przez GPS wydawało mi się zbyt dużą ingerencją w jego prywatność. Ale przekonałem się, że jest to po prostu wygodne. Jednak na podsłuchiwanie go przez mikrofon się nie zgadzam.
Czytając newsy o zegarkach z GPS-em, byłem przekonany, że możliwość śledzenia będzie atrakcyjna przede wszystkim dla rodziców małych dzieci. W końcu nigdy nie wiadomo, gdzie taki szkrab zawędruje, czy nie zgubi się w tłumie lub na plaży, czy starszy kolega nie namówi go na coś głupiego. Po kilku rozmowach - mocno się zdziwiłem.
Przeczytaj też: Nie wiemy, co jemy - państwowe badania to "kropla w morzu". Projekt Food Rentgen chce to zmienić
Im dzieci starsze, tym mniej oporów mają rodzice
Zatroskani o lokalizację najmłodszych nie byli wśród moich rozmówców większością. Duża część rodziców dzieci do piątego roku życia wypowiadała się negatywnie o pomyśle stałej kontroli swoich pociech.
- Dopóki dziecko jest małe i jest przy mnie, to nie potrzebuję go śledzić przez GPS - mówi w rozmowie z WP Tech Jakub, ojciec dwójki dzieci. - A jak dorośnie i będzie chodzić do szkoły samo, to i tak będę musiał je obdarzyć jakimś zaufaniem. Nie mogę połączyć tego z jednoczesnym śledzeniem go.
Postawa rodziców, z którymi rozmawiałem, zmieniała się jednak im starsze były ich dzieci. Rodzice siedmio-, ośmio-, dziewięcio-, dziesięciolatków, a nawet nastolatków, chętnie wykorzystują zdobycze techniki do kontrolowania i dbania o swoje pociechy.
- Dla mnie zegarek z telefonem jest po prostu takim krokiem przed smartfonem, na który uważam, że jest za wcześnie - mówi Jacek, ojciec siedmiolatka. - Zamiast do wychowawczyni, mogę zadzwonić do niego, a on do mnie, bez proszenia kolegi czy kogoś obcego o telefon. Z możliwości lokalizacji GPS nie korzystam często, ale dobrze, że jest. Gdyby coś mu się stało, szybciej go znajdę.
Kontrola młodych nie dziwi
- Mam dwie córki, dziewięcioletnią i trzynastoletnią. Obie mają włączone w iPhone'ach udostępnianie lokalizacji i dzięki temu zawsze wiem, gdzie są - mówi mi matka Magdy i Ani. - Nie muszę do nich co chwilę dzwonić i sprawdzać, czy dojechały na zajęcia albo do domu. Jako rodzic uważam, że powinnam wiedzieć, gdzie są moje dzieci.
A co jeśli któraś z dziewczynek poczuje, że śledzenie jej lokalizacji jest ingerencją w jej prywatność? I poprosi, aby rodzice przestali ją śledzić? Ich ojciec uważa, że o ile dobrze by to uargumentowały, to nie będzie miał z tym problemu. Matka natomiast mocno by się zaniepokoiła, bo oznaczało by to, że dzieci mają coś do ukrycia.
- Dzisiejsze dzieci rodzą się i dorastają w erze wszechobecnej technologii, więc stały kontakt z rodzicami, czy nawet to, że znają ich lokalizacje, nie jest dla nich niczym dziwnym - mówi mi matka starszych dzieci, które dorastały jeszcze w świecie bez mobilnego internetu i GPS-a. - Taka je otacza rzeczywistość i raczej nie ma od niej odwrotu. Jednak uważam, że dzieci będące pod stałą kontrolą mają słabe szanse na dorośnięcie. Będzie im się wydawało, że z każdej sytuacji mają wyjście awaryjne. Gdy kupiłam synowi pierwszy telefon komórkowy, w tym samym roku uciekł z letniej kolonii.
Nie przesadzajmy
Pomysł śledzenia przez komórkę dzieci, które wyszły bawić się na osiedlu, będzie się z pewnością wydawał dziwny lub wręcz niepokojący dla wielu osób. Ale odkładając już na bok przemyślenia etyczne, i te z gatunku "kiedyś to było", czasem pojawiają się nieprzewidziane sytuacje.
- Zegarek syna potrafi czasem podawać błędną lokalizację i to o kilkaset metrów - dodaje Krzysztof, ojciec ośmiolatka. - Pamiętam, gdy siedział ze mną w domu, a zegarek pokazał, że jest dwie ulice dalej.
- Kiedyś córka poszła na spotkanie z youtuberką do galerii handlowej - mówi Marcin, ojciec dwóch dziewczynek. - Rozładowała jej się bateria w telefonie i żona nie wiedziała, gdzie jest córka. Zrobiło się naprawdę nerwowo, a mi stanął przed oczami finał odcinka "ArkAngel" z Black Mirror - dodaje. Podpowiem: epizod tego serialu nie kończy się dobrze. Dlatego umiar zawsze się przyda.