Tajwan. Niestarzejące się kobiety, budynki z koszmaru i kanapka-sushi
Mięso z węża zapijane krwią, miliony skuterów i wszędobylskie wi-fi. Oto Tajpej - miasto na styku kultur Wschodu i Zachodu.
09.06.2019 | aktual.: 09.06.2019 22:30
Lecąc na Tajwan nie oczekiwałem niczego specjalnego, aby później nie być rozczarowanym. To jednak prawie drugi kraniec świata, więc niezależnie od moich oczekiwań i tak mnie zaskoczył.
Na początek - negatywnie. Architektura Tajpej może spokojnie konkurować z architekturą Warszawy pod względem chaosu i miszmaszu. Stolica Tajwanu wygrywa jednak w kategorii brzydoty budynków.
Koszmar architekta
Tajpej jest czystym, zadbanym i zorganizowanym miastem. Jednak budynki, które w nim stoją, są tak brzydkie, że wyglądają jak przeszczepione z kraju trzeciego świata, w którym walka o przetrwanie nie pozwala na myślenie o estetyce.
Elewacje są brudne i zapuszczone. Niczym bluszczem, pokryte kilometrami wijących się kabli. Upstrzone klimatyzatorami przypominającymi pryszcze na twarzy nastolatka. Obrośnięte dobudówkami z krat na oknach i balkonach, nadbudówkami na dachach i oblepione czarnym, tłustym, wieloletnim kurzem.
Zupełnie nie pasują do obrazu nowoczesnego i bogatego kraju, który zbudował swą potęgę na mikroprocesorach i innych zaawansowanych technologiach. W tym kontekście Tajwan, jeden z azjatyckich tygrysów, nie wygląda jak potężny kot-morderca, a wychudzony i wyleniały dachowiec, który lata świetności ma za sobą.
Powietrze jak kisiel
Wychodząc z klimatyzowanego pomieszczenia czy samochodu, mamy duże szanse, że uderzy nas ściana gorącego, lepkiego powietrza. Jako Europejczycy będziemy się w nim męczyć i czuć brudni. Jadąc na Tajwan w maju, miałem szczęście, że nie trafiłem na porę suchą. Wtedy temperatura dochodzi do 40 stopni Celsjusza. W porze deszczowej jest to "zaledwie" 30 stopni z okazyjnymi prysznicami, które nasycają powietrze wilgocią.
Zwiedzanie Tajpej można na szczęście zostawić sobie nawet na bardzo późny wieczór, gdy temperatura i wilgoć nie atakują nieprzyzwyczajonych do tego europejskich organizmów. Ulice sprawiają wrażenie niezwykle bezpiecznych. Widać na nich mnóstwo kobiet beztrosko spacerujących i przesiadujących na ławkach także wieczorami. Nic chyba nie może świadczyć lepiej o bezpieczeństwie miasta.
Uczta dla podniebienia
Wieczór i noc to także najlepszy czas na spróbowanie prawdziwie lokalnej kuchni. Nie w barach i restauracjach z menu po angielsku, ale na nocnych marketach, gdzie po angielsku można usłyszeć może ze dwa słowa. Na ulicznych straganach sprzedawcy i kucharze na żywo przygotowują dania.
Tutaj poczucie "obrzydliwości" zostanie wystawione na ostrą próbę. W wąskich uliczkach Tajpej szybko przekonamy się, że polskie flaczki, ozorki i świńskie nóżki w galarecie to nic w porównaniu z mięsem z węża (zapijanym krwią), owocami morza przypominającymi facehuggera z filmu "Obcy" czy zajadanymi jako przekąska świńskimi jądrami.
Na szczęście, jeśli chcemy spróbować chińskiej kuchni, to nie musimy od razu rzucać się na węże i jądra. Godne polecenia są chińskie pierożki gotowane na parze, ryż i makaron w każdej możliwej postaci oraz zupy. W przypadku tych ostatnich warto wiedzieć, że zazwyczaj podawane są w porcjach na kilka osób i należy je sobie przelewać do odpowiednich miseczek. Z drugiej strony nic nie stoi na przeszkodzie, aby opędzlować zupę chochlą prosto z wazy, trzeba się tylko spodziewać lekko zdziwionych spojrzeń ze strony Chińczyków.
Kilka lat za czy przed Zachodem?
Głównym punktem mojego wyjazdu na Tajwan były targi komputerowe Computex 2019. Były zorganizowane na najwyższym poziomie, ale jedna rzecz różniła je od podobnych targów na Zachodzie. Różnicą tą jest obecność atrakcyjnych i skąpo ubranych hostess. W Europie i Stanach Zjednoczonych widzi się odwrót od tego sposobu urozmaicania targów, pokazów, a nawet wyścigów samochodowych. Na Tajwanie najwidoczniej nie słyszeli o tym trendzie, bo atrakcyjne hostessy uśmiechały się i wdzięczyły z co drugiego stoiska.
Pisząc o azjatyckich kobietach, nie można nie wspomnieć, że przed 40-stką każda wygląda na około 19-20 lat. W pewnym momencie, podczas spaceru po Tajpej, wszedłem do sklepu, aby kupić coś do picia. Obsługiwała mnie niezwykle młoda dziewczyna, na oko 17-letnia. Pomyślałem, że to świetny przykład legendarnej chińskiej pracowitości, że już tak młodzi ludzie uczą się obowiązku pracy. Z ciekawości zapytałem ile ma lat. Okazało się, że 37, ma męża i dwójkę dzieci.
W Polsce jednak lepiej?
Chociaż Tajwan jest bogatym krajem, który swoją gospodarkę opiera na zaawansowanych technologiach, to na jego ulicach tego nie widać. Najczęstszym środkiem transportu są skutery (na Tajwanie jest ich 15 mln), które kojarzą się raczej z mniej zamożnymi azjatyckimi krajami. Angielski nie jest bardzo popularnym językiem, a kartą lub telefonem można płacić tylko w nielicznych miejscach. Pod tym ostatnim względem polski rynek mnie niesamowicie rozpieścił, bo ostatnio płaciłem zbliżeniowo telefonem 67 groszy za dwa jabłka na straganie z warzywami.
Idealna destynacja
W Tajpej jednak zdecydowanie łatwiej niż w Warszawie o darmowe i szybkie wi-fi, które dostępne jest w większości miejsc, a sporą część centrum pokrywa miejskie wi-fi. Dzięki temu przez 5 dni na miejscu nie musiałem kupować lokalnej karty SIM, a i tak przez większość czasu byłem w zasięgu internetu.
Tajwan jest prawdopodobnie jednym z najlepszych kierunków dla osób, które chcą poznać kulturę Wschodu, ale jednocześnie obawiają się nieznanego. Tajpej jest wystarczająco "wschodni", aby poznać jego magię i wystarczająco "zachodni", aby się tej magii nie przestraszyć. Dla mnie zdecydowanie najlepszym, co mnie spotkało na Tajwanie była kanapka-sushi.