Szukałem w lumpeksach sprzętu elektronicznego z lat 80. i 90.
Pięć 3,5-calowych dysków zostało sprzedanych za szaloną kwotę 3150 dolarów, czyli około 12 300 złotych. Wprawdzie chodziło tu o kultową grę “Doom II”, na dodatek sprzedającym był sam współtwórca (John Romero), ale zwietrzyłem interes. Postanowiłem, że i mnie tak się uda. Wystarczyło tylko znaleźć cenne technologiczne rarytasy z przeszłości i ładna sumka wyląduje na moim koncie. Nic prostszego?
30.06.2017 16:56
Wiedziałem, że na Allegro niczego nie znajdę. Nie chodzi o to, że towaru nie ma - wręcz przeciwnie, sprzęt z kategorii retro sprzedaje się u nas bardzo chętnie. Sprzedawców nie brakuje, klientów tym bardziej. Kupić tanio, sprzedać drogo - cóż, wiadomo, że w takim układzie jestem na straconej pozycji, bo przedmiotu nie mam. Żeby inwestycja była udana, muszę wydać mało. Mam zarobić, a nie się wykosztować, więc Allegro odpadło od razu.
Ale lumpeksy wydawały się idealnym miejscem. Możecie się śmiać, ale mina wam zrzędnie, gdy usłyszycie o tej historii. Jeden z użytkowników Wykopu opisał zakupy swojego taty, który kupił Kindle’a za… 7 zł. Dokładnie tyle samo zapłacił inny wykopowicz za aparat Polaroid 1000. Z pudełkiem!
M.in. dzięki lumpeksom swoją kolekcję zbudował Paweł Wiśniewski-Hassenpflug, twórca internetowego Muzeum Komórek.
"Moją uwagę przykuły trzy telefony po 5 zł za sztukę. Pokazana na profilu Nokia 6210, Nokia 5110 oraz Motorola Memphis w Polsce znana jako D160. Dwa pierwsze jako klasyki brałem bez zastanowienia (...) Stan zewnętrzny - powiedziałbym na “5-”. Delikatne ślady użytkowania" - opowiadał mi o swoich cennych znaleziskach.
Prowadzący Muzeum Komórek przyznał, że dostawał potem cynk od sympatyków, którzy informowali go o “promocjach”. Kolejny dowód na to, że w lumpeksach można znaleźć perełki.
Nie będę trzymał w niepewności - mnie się nie udało.
To znaczy widziałem automatyczną sekretarkę od Panasonica za 3 zł. I kto wie, może to była ta perełka, o której marzą użytkownicy forum Tęsknie Za Automatycznymi Sekretarkami, jeśli coś w tym stylu w ogóle istnieje. Ale tu nie chodzi tylko o biznes - fajnie byłoby znaleźć coś, co się podoba, a przy okazji rzeczywiście jest coś warte.
O, jak na przykład “Ojciec Chrzestny” na VHS, który na Allegro był hitem. Ale nie, są tylko jakieś niemieckie książki. Przypomniała mi się wizyta w jednym z gdańskich sklepów z antykami, w którym była potężna kolekcja płyt winylowych i kaset. Zamiast wyłowić jakąś legendę podziemia, singiel kultowego postpunkowego zespołu, zobaczyłem tylko niemieckie odpowiedniki Abby i Krzysztofa Krawczyka.
Może miałem pecha. Może lumpeks z perełkami jest w innej części miasta. Nawet jeśli tak jest, dla mnie to kiepskie pocieszenie. Liczyłem, że w każdej okolicy znajdę miejsce, w którym będzie można kupić zakurzone PSX. Starego, pierwszego Xboksa z pierwszą częścią “Halo”. PlayStation 2 z “GTA 3” za 20 zł. A jak się poszczęści, to i pierwszy iPhone znajdzie się na półce.
Pamiętam, że tak było w Irlandii. Gdy odwiedzałem rodzinę, uwielbiałem chodzić po takich małych, lokalnych lumpeksach i wynajdywać stare konsole za mniej niż 10 euro. Kultowe gry za 50 centów, legendarne filmy za euro. Gramofony, odtwarzacze MP3, discmany, walkmany.
Nie chciałem tego kupować, bo wiedziałem, że nawet tej konsoli nie podłączę. Bardziej chodziło o tę świadomość, że dawne sprzęty marzeń są na wyciągnięcie ręki. Że retro “żyje” sobie obok nas, że kosztuje śmieszne pieniądze i jak kiedyś będę miał ochotę, to pójdę do pierwszego lumpeksu i kupię sobie “Guitar Hero” razem z PlayStation 2.
Pewnie mogę to zrobić. Wystarczy wejść na Allegro i coś się znajdzie. Ale ja tęsknię za tym kaprysem, okazją. Zobaczyć i stwierdzić: “biorę”. A pół godziny później grać w kultowe “Gran Turismo”. Bo czemu nie?
Tymczasem jedyne, co mogę teraz zrobić, to poczytać niemiecką książkę z blondynem na okładce, patrząc na automatyczną sekretarkę, której nie mam do czego podłączyć. Delikatnie mówiąc, nie o to mi chodziło.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego żałuję, że taniego retro na wyciągnięcie ręki już nie ma (a przynajmniej ja go nie znalazłem). Coraz częściej na sentymencie się zarabia. Pojawiają się gramofony stylizowane na stare, klasyczne sprzęty. Możemy kupić kultową konsolę, którą bez problemu podłączymy do współczesnego telewizora. Tyle że taka wersja konsoli ma swoje wady. Kosztuje znacznie więcej niż oryginał znaleziony fartem w lumpeksie. I nie zainstalujemy innych gier, są tylko te, które wybrał producent. To on decyduje, co zasługuje na to, by przetrwać.
Zabawnie obserwować, jak przelicza się wspomnienia na pieniądze. Wyciąga z historii tych bohaterów, których świat lubi do dziś, pozwalając zniknąć tym, o których niewielu już pamięta. Może i jest to sprawiedliwe. Jednak lumpeksy i tym podobne miejsca z klasykami za grosze pozwalały być w obiegu równie zasłużonym legendom.
Ale może to ja miałem pecha i jednak tak jest. Jeżeli wam udało się kupić w lumpeksie ciekawy sprzęt retro, napiszcie do mnie. O waszych znaleziskach i ich historii chętnie napiszemy!