Złoty pociąg. Pierwsze prace pod znakiem warunków nadleśnictwa
Nadleśnictwo Świdnica wydało częściową zgodę na poszukiwania legendarnego złotego pociągu – informuje wrocławskie Radio Eska. Procedura jest jednak skomplikowana i wymaga spełnienia wielu warunków.
Grupa "Złoty Pociąg 2025" otrzymała zielone światło na rozpoczęcie pierwszego etapu poszukiwań w lasach koło Wałbrzycha. Nadleśniczy Jerzy Zemlik potwierdził, że zgoda jest warunkowa i dotyczy ograniczonego obszaru.
- Wydaliśmy warunkową częściową zgodę na prowadzenie prac. Z tego, co wiem, potencjalni wnioskodawcy mobilizują siły i załatwiają dalsze tematy związane z procedowaniem kolejnych zgód i na tym sprawa na tę chwilę stanęła - powiedział Zemlik w rozmowie z Radiem Eska.
Obostrzenia Nadleśnictwa Świdnica
- Obszar poszukiwawczy wynosi do około pół hektara, na tej powierzchni grupa ma zgodę na to, żeby dokonywać poszukiwań z wykorzystaniem ręcznych urządzeń elektronicznych oraz ręcznych bardzo prostych narzędzi takich jak łopatki, saperki, szpadle, po to tylko, żeby w żaden sposób nie uszkodzić roślinności ani korzeni drzew. To ma być zrobione w taki sposób, który zapewni trwałość szaty roślinnej - mówił w wywiadzie nadleśniczy.
Przelot Black Hawków nad Warszawą
Nadleśnictwo podkreśla, że kolejne etapy, w tym odwierty czy prace ziemne, wymagają dodatkowych zgód. - My musimy mieć nad tymi badaniami absolutną kontrolę i nadzór. Musimy też na bieżąco monitorować postęp i to, co się na tym gruncie dzieje - dodał nadleśniczy.
Jak donosi Radio Eska, na zgodę na bardziej ingerujące w grunt prace, takie jak odwierty, grupa poszukiwaczy będzie musiała poczekać jeszcze dłużej. Jak wyjaśniał Zemlik w ich przypadku potrzebna jest akceptacja nie tylko nadleśnictwa, ale także dyrekcji regionalnej, generalnej i Ministerstwa Środowiska.
Kontrowersje wokół metod poszukiwawczych
Szef grupy poszukiwawczej, znany jako M., twierdzi, że wytypował miejsce ukrycia wagonów metodami radiestezyjnymi. Jak wyjaśnialiśmy w sierpniu, radiestezja uważana jest za kontrowersyjną pseudonaukę, ponieważ jej cechą charakterystyczną jest wykrywanie promieniowania za pomocą różdżki i wahadła lub nawet bez żadnego narzędzia. Zdaniem krytyków, wykrywanie tą metodą ogranicza się tylko do czystego przypadku.
Członkowie zespołu podkreślają, że ich celem jest odkrycie prawdy historycznej, a nie zysk. W komunikacie napisali: "My swoje badania wykonaliśmy i wynik nie pozostawia wątpliwości. Pozostaje nam tylko wykonać badania potwierdzające, metodami, z którymi nikt już nie będzie mógł dyskutować".
Nadleśniczy Zemlik zaznacza, że zainteresowanie opinii publicznej jest kluczowe dla dalszych prac, które będą wymagały dużych nakładów finansowych. Na spektakularne odkrycie trzeba jednak jeszcze poczekać.