Szansa na przełom. "Historyczne" porozumienie USA i Korei Północnej [KOMENTARZ]
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump i przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un po pierwszym w historii spotkaniu podpisali deklarację, która daje szanse trwałego zakończenia kryzysu na Półwyspie Koreańskim. Do jej realizacji będzie jednak niezbędny szereg innych kroków.
Rozmowy Donalda Trumpa i Kim Dzong Una zakończyły się podpisaniem wspólnej deklaracji, mającej otworzyć nowy rozdział w stosunkach obu państw. W tekście podkreśla się, że przeprowadzono "kompleksowe, głębokie i szczere" rozmowy, dotyczące obok relacji bilateralnych także budowy trwałego pokoju na Półwyspie Koreańskim. Sam szczyt nazwano w deklaracji "historycznym".
Najważniejsze zobowiązania, jakie przyjęły strony, zawarto w czterech punktach. W deklaracji zakłada się, że USA i Korea Północna, obok otwarcia nowego rozdziału w stosunkach dwustronnych, "połączą wysiłki" w celu zbudowania "silnego i stabilnego reżimu pokoju na Półwyspie Koreańskim".
Pjongjang zobowiązał się do pracy w celu całkowitej denuklearyzacji półwyspu zgodnie z wcześniejszą deklaracją z 27 kwietnia. Wreszcie, obie strony będą dążyć do odzyskania szczątków jeńców wojennych i zaginionych w akcji żołnierzy z czasu wojny, włącznie z powrotem do kraju tych, których udało się zidentyfikować.
Bardzo istotnym punktem deklaracji jest zobowiązanie do pełnego wdrożenia jej założeń, jak i do rozpoczęcia stosownych rozmów implementacyjnych. Ze strony USA weźmie w nich udział sekretarz stanu Mike Pompeo. Oto najważniejsze potencjalne konsekwencje przyjętej deklaracji:
- Możliwość zbudowania trwałego pokoju na Półwyspie Koreańskim. Dzięki przeprowadzonym na tak wysokim szczeblu rozmowom pojawia się szansa, że na Półwyspie Koreańskim zostaną wypracowane rozwiązania pokojowe. Jeżeli to się uda, jeden z ważnych punktów zapalnych świata zostanie "rozbrojony". Powodzenie tych wysiłków będzie oznaczało wzmocnienie Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej. USA zwiększą swoją wiarygodność, a także zyskają więcej swobody manewru swoimi siłami w sytuacji zagrożenia, co jest nie bez znaczenia z punktu widzenia innych sojuszników, w tym Polski.
- Test dla "dyplomacji siły" Trumpa. Sceptycy przypominają, że Korea Północna już wcześniej, na przykład w latach 90., deklarowała rezygnację z prac nad bronią atomową, jednak tych deklaracji nie zrealizowano. Nie można wykluczyć, że tak będzie i tym razem. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że rozmowy poprzedziła eskalacja napięcia między USA a Pjongjangiem, a duża część analityków uznawała za realną groźbę amerykańskiego uderzenia prewencyjnego. Nie mniej istotny jest fakt, że Pjongjang znalazł się blisko zdolności rażenia kontynentu amerykańskiego pociskami balistycznymi z bronią jądrową, co było kluczowym czynnikiem zwiększającym determinację USA, i tym samym potencjalne prawdopodobieństwo interwencji. To ryzyko skłoniło też niemal na pewno Pjongjang do rozmów. Wdrożenie porozumienia będzie testem dla "dyplomacji siły" Donalda Trumpa.
- Niejasna przyszłość programu rakietowego i broni masowego rażenia. W deklaracji znalazły się zapisy o denuklearyzacji półwyspu, ale nie ma konkretnych informacji dotyczących rezygnacji Korei Północnej z broni rakietowej, czy np. biologicznej/chemicznej. Stany Zjednoczone będą zapewne wywierać presję na Pjongjang, aby ten – przynajmniej częściowo – zrezygnował z rozbudowy potencjału w tym zakresie. Otwarte jest pytanie, czy i na ile te wysiłki zakończą się powodzeniem. Zakres rozbrojenia Korei Północnej może być jednym z najważniejszych punktów spornych porozumienia. Na konferencji prasowej po spotkaniu Trump powiedział, że Pjongjang rozpoczął już likwidację jednego z poligonów, służącego testowaniu silników rakietowych.
- Broń jądrowa za gwarancje bezpieczeństwa - transakcja. Amerykańsko-koreańskie porozumienie postrzegane jest jako próba zagwarantowania Pjongjangowi bezpieczeństwa i braku ingerencji ze strony USA, w zamian za rezygnację z broni jądrowej. Komentatorzy często porównują to do wcześniejszych podobnych porozumień, zawieranych z Ukrainą czy Libią, i zakończonych fiaskiem. Stworzenie warunków do nuklearnego rozbrojenia Pjongjangu, w świetle zagrożenia kontynentu amerykańskiego, było jednak strategicznym celem USA, dla realizacji którego przynajmniej część administracji deklarowała chęć poniesienia ryzyka interwencji zbrojnej. Z kolei dochowanie warunków porozumienia może być kluczowe dla wiarygodności Waszyngtonu. Widać tutaj pewne "transakcyjne" podejście do polityki międzynarodowej. Pytanie, czy "transakcję" uda się zrealizować, a następnie obie strony dochowają jej warunków.
Przeczytaj też: http://www.defence24.pl/szczyt-niemocy-triumf-przemocy-porazka-wolnego-swiata-w-singapurze-opinia
Naturalnie wdrożenie deklaracji będzie wymagało wypracowania i przyjęcia przez obie strony szczegółowych rozwiązań, dotyczących choćby zakresu, ale i sposobu weryfikacji realizacji zobowiązań dotyczących rozbrojenia przez Pjongjang. Wszystkie te czynniki niosą ze sobą pewne, istotne ryzyka. Korea Północna podjęła już jednak pierwsze kroki w celu rozbrojenia, zamykając poligon atomowy. Tamtejsze władze mają też zapewne świadomość, że wznawiając program zbrojeń i wystawiając reputację prezydenta Trumpa na szwank, narażałyby się na odwet.
Wreszcie, bilateralne rozmowy obu przywódców były poprzedzone presją międzynarodową, wywieraną nie tylko przez tradycyjnych sojuszników USA, ale też przez Chiny. Jednym z kluczowych czynników, jakie mogły skłonić Pekin do takiego zachowania było niebezpieczeństwo wybuchu konfliktu na dużą skalę w pobliżu granic w wyniku amerykańskiej interwencji.
Z drugiej jednak strony, długofalowo porozumienie może być korzystne dla wysiłków ChRL w celu ograniczenia amerykańskich wpływów w regionie. Gdy zagrożenie ze strony Korei Północnej zostanie zmniejszone lub nawet zniknie, zarówno Amerykanom jak i sojusznikom może być trudniej uzasadnić silną obecność wojskową w obszarze Azji i Pacyfiku. Oczywiście nie oznacza to, że USA wycofają się w najbliższym czasie z Półwyspu Koreańskiego, ale w dłuższym terminie kroki w tym kierunku są możliwe. Na konferencji prasowej po spotkaniu Trump zapowiedział zresztą wstrzymanie manewrów, stwierdził też że chce by żołnierze wrócili do domu. Sankcje będą natomiast nadal utrzymane.
Porozumienie może mieć również inne skutki, także gospodarcze, związane choćby z potencjalnym większym otwarciem Korei Północnej na inwestycje zagraniczne po ewentualnym zniesieniu restrykcji. Obecnie kraj ten jest zacofany i potrzebuje pomocy, ale przykłady innych państw regionu pokazują, że w ciągu kilkudziesięciu lat można dokonać skoku rozwojowego, startując nawet z bardzo niskiego poziomu. Komentatorzy zwracają jednak uwagę na nierozwiązaną kwestię systemowego i masowego łamania praw człowieka w Korei Północnej, czasem odnosząc wrażenie że pominięcie tej kwestii było częścią porozumienia.
Pomimo licznych wątpliwości i ryzyk, rozmowy w Singapurze otwierają nowy etap rozwoju sytuacji na Półwyspie Koreańskim, czy nawet w globalnym rejonie bezpieczeństwa. Jeżeli uda się wypełnić założenia podpisanej przez Donalda Trumpa i Kim Dzong Una deklaracji, z mapy świata może zniknąć jeden z najniebezpieczeniejszych punktów zapalnych. Na razie jednak dokonano tylko pierwszych kroków, więc pełna ocena spotkania "historycznego szczytu" będzie możliwa dopiero za kilka lat, gdy przekonamy się jakie będą jego długotrwałe skutki.