Sprawdzali co rozgrzewa Antarktydę. Odkryli potężne góry

U wrót Antarktydy, mniej więcej w połowie drogi na Tasmanię, znajduje się potężne pasmo górskie, o którym nie mieliśmy pojęcia. Mapujący ten rejon naukowcy odkryli jednak coś bardzo niepokojącego. Ten naturalny mur jest Antarktydzie potrzebny, a prawdopodobnie przecieka.

Antarktydzie przeciekają góry. Takie, o których nie mieliśmy pojęcia
Antarktydzie przeciekają góry. Takie, o których nie mieliśmy pojęcia
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Volodymyr Goinyk

Badając dno oceaniczne w rejonie Antarktydy naukowcy odkryli potężne pasmo górskie. Tworzy go zespół wygasłych wulkanów, zajmujący powierzchnie około 20 tysięcy kilometrów kwadratowych. Zauważyć je trudno, ponieważ ich szczyty znajdują się około 4 kilometrów poniżej poziomu morza. Mapowanie tego rejonu okazało się jednak bardziej odkrywcze.

Podwodne pasmo górskie

O istnieniu podwodnych szczytów górskich naukowcy dowiedzieli się dzięki obserwacjom satelitarnym. Sugerując się nimi zauważyli, że w tej części Oceanu Południowego prawdopodobnie są góry, ale też dzieje się coś niepokojącego. To stamtąd na Antarktydę płyną potężne dawki ciepła. Postanowili to sprawdzić, decydując się na ekspedycję.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Ku naszej radości odkryliśmy spektakularny łańcuch starożytnych gór podwodnych, składający się z ośmiu dawno uśpionych wulkanów o szczytach sięgających do 1500 metrów wysokości i jednego z podwójnym otworem wentylacyjnym"

Christopher Yuleuczestnik wyprawy, doktorant geofizyki morza z Uniwersytetu Jamesa Cooka w Australii 

Podwodna formacja górska powstawać zaczęła około 20 milionów lat temu, ale dla współczesnej Antarktydy jest ogromnie istotna. Ma bowiem wpływ na transport ciepłych mas wody niesionych przez Antarktyczny Prąd Okołobiegunowy.

Ciepła woda podmywa Antarktydę

Jest to najpotężniejszy prąd oceaniczny naszego globu, a podwodny łańcuch górski znajdują się bezpośrednio na jego ścieżce. Tworzy rodzaj naturalnego muru, ale nie jest szczelną barierą. Na wysokości szczytów nurt morskiej rzeki nie jest przekierowywany, a rozrywany. Tworzą się tam prądy kołowe, które wirując są transportowane w kierunku Antarktydy.

Czy to zjawisko jest czymś nowym nie jest pewne. Jego wpływ na kontynent także nie został dobrze zbadany, ale intensywne prądy wirowe to nic dobrego. Są to duże dawki ciepłej wody, a wirowanie zapewne transportuje je w głębiny oceaniczne. Mogą więc rozmrażać okolice bieguna południowego na taką skalę, jakiej dotychczas nie brano pod uwagę.

Katarzyna Rutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

naukaglobalne ocieplenieantarktyda
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)