Śmierć gwiazdy zostawiła prawdziwe pobojowisko. Naukowcy są zafascynowani

Każda gwiazda kiedyś umiera. Uczeni z NASA są szczęśliwi, że udało im się zaobserwować szczątki po takim wydarzeniu.

Gwiazda
Gwiazda
Źródło zdjęć: © Pixabay | ipicgr
Marcin Hołowacz

17.06.2022 16:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Naukowcy są zafascynowani pobojowiskiem, które udało im się zaobserwować. Mówiąc obrazowo, gwiazdy mogą dawać życie, ale przychodzi taki czas, że są w stanie je odbierać. Wszystko sprowadza się do tego, iż idealny stan równowagi jaki panuje w danym systemie gwiezdnym, po upływie określonego czasu zamieni się w brutalny spektakl zniszczenia.

Śmierć gwiazdy

Nasze Słońce będzie świecić jeszcze przez bardzo długi czas i nie musimy martwić się o wyjątkowo odległe scenariusze, które mogą mieć miejsce za kilka miliardów lat. Mimo tego warto wiedzieć, że w słonecznym jądrze dochodzi do przemiany wodoru w hel. Innymi słowy, generowana przez to energia jest wynikiem procesu określanego mianem fuzji jądrowej. Jak większość znanych nam rzeczy, wszystko musi się kiedyś skończyć i podobnie jest również z paliwem zasilającym gwiazdę.

W chwili gdy fuzja jądrowa zaczyna doświadczać braku swojego paliwa, dochodzi do zaburzenia delikatnej równowagi panującej w gwieździe i nadchodzi czas na jej śmierć. Proces ten może mieć różny przebieg oraz finał, bo wiele zależy między innymi od wielkości gwiazdy. W przypadku Słońca najprawdopodobniej dojdzie do sytuacji, w której wewnętrzna część zacznie się coraz bardziej kurczyć, natomiast zewnętrzne warstwy będą puchnąć. W wyniku tego pobliskie planety zostaną zwyczajnie wchłonięte.

Gdyby się okazało, że Ziemia nie zostanie połknięta przez rosnącego czerwonego olbrzyma, w jakiego przemieni się Słońce (oczywiście to do dopiero za kilka miliardów lat), to niestety samo znajdowanie się w pobliżu czegoś takiego zniszczy powierzchnię świata, jaki dziś znamy. Co ciekawe, później czerwony olbrzym pozbywa się swoich zewnętrznych warstw, a po czasie zostaje po nim już tylko bardzo mały biały karzeł, który będzie jeszcze stygnąć przez wyjątkowo długi czas.

Naukowcy z NASA są podekscytowani faktem, że udało im się zaobserwować pobojowisko będące wynikiem brutalnej śmierci gwiazdy G238-44. Chodzi o coś podobnego do opisanego przed chwilą scenariusza. To dobry moment na wzmiankę o tym, że umierająca gwiazda może doprowadzić do zaburzeń grawitacyjnych w swoim pobliżu. Różne ciała niebieskie mogą być wytrącane ze swoich orbit, a część z nich będzie zwyczajnie rozrywana, co z kolei przyczyni się do powstania dysku materii o zróżnicowanym składzie.

Wspomniany dysk otacza białego karła, który został na takim pobojowisku i w tym konkretnym przypadku, materia opada w kierunku gwiazdy G238-44 – naukowcy porównują to do aktu kanibalizmu. Innymi słowy, gwiazda zniszczyła wszystko wokół, a teraz wchłania szczątki. Uczeni chcą to wykorzystać do lepszego zrozumienia pozasłonecznych układów planetarnych.

Źródło: NASA

Marcin Hołowacz, dziennikarz Wirtualnej Polski

naukakosmosnews
Komentarze (0)