Sensacja botaniczna. Dziwidło zakwitnie po raz pierwszy od czterech lat

Dziwidło olbrzymie, znane również jako Amorphophallus titanum, to roślina o największym kwiatostanie na świecie. Pierwszy raz zakwitła w Polsce w czerwcu w 2021 r. Teraz wszystko wskazuje na to, że dojdzie do drugiego takiego wydarzenia.

"Nasz okaz dziś rano mierzył 112 cm, to oznacza, że od wczoraj przybyło mu 8 cm. Jest ciepło, ma idealne warunki do rozwoju. Na obrzeżach pochwy kwiatostanowej (spathy) pojawił się też bordowy kolor" - opisuje na Facebooku Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego, w którym ten niezwykły okaz się znajduje. Przewidywana data kwitnienia to 4-10 sierpnia.

Dziwidło pochodzi z wilgotnego lasu równikowego Sumatry, gdzie może osiągać wysokość do trzech metrów i wagę przekraczającą 70 kilogramów. Zgodnie ze swoją nazwą zadziwia swoim wyglądem. Podobnie jak inne rośliny z rodziny obrazkowatych dziwidło ma kwiatostan w formie kolby, która otoczona jest liściem podkwiatostanowym w kolorze czerwono-brązowym. Kwiatostan wyrasta z podziemnej bulwy, będącej najcięższą częścią rośliny.

Rozkwit tej rośliny to nie tylko wizualna uczta, ale także wyjątkowe doświadczenie zapachowe. Dziwidło zyskało przydomek "trupi kwiat" z powodu zapachu przypominającego gnijące mięso lub zepsute jajka. Choć zapach dziwidła może być odpychający dla ludzi, jego celem jest przyciągnięcie owadów, które są kluczowe dla zapylania rośliny.

W indonezyjskich lasach tropikalnych, gdzie brakuje tradycyjnych zapylaczy jak pszczoły, dziwidło przyciąga owady poszukujące martwych zwierząt do złożenia jaj. Woń rośliny imituje rozkładające się mięso, wprowadzając owady w błąd. Wlatują one do wnętrza kolby, gdzie oblepia je pyłek, który następnie przenoszą na inne rośliny.

Dziwidło nie tylko wydziela zapach, ale także wytwarza ciepło, co pomaga w rozprzestrzenianiu woni. Temperatura w kolbie może być o 5–10 st. Celsjusza wyższa niż otoczenie, co przyspiesza ulatnianie się cząsteczek zapachowych i przyciąga owady z odległości kilku kilometrów.

Bulwa dziwidła trafiła do Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego od prywatnego kolekcjonera, który nie mógł zapewnić jej odpowiednich warunków. Od tego czasu roślina przechodziła przez różne fazy wzrostu w tropikalnej szklarni ogrodu. Co kilka lat wypuszczała liść, po czym przechodziła w stan spoczynku. Roślina przeszła również trudne chwile, gdy ekipa telewizyjna przypadkowo wystawiła ją na mróz, co spowodowało uszkodzenie bulwy. Przez trzy lata nie wypuściła liścia, ale dzięki staraniom botaników udało się ją uratować. Teraz znów zacznie kwitnąć.