Seks z robotem to nie zdrada. Maszyny zastąpią związki z żywymi ludźmi
Roboty-striptizerki zatańczyły przed fanami elektroniki. Zagrożone czuć mogą się nie tylko profesjonalne tancerki. Eksperci przewidują, że w przyszłości robot oferować będzie prawdziwe uczucia. A dla wielu ludzi seks z maszyną już teraz to nie zdrada.
10.01.2018 | aktual.: 10.01.2018 14:07
Targi Consumer Electronics Show to nie tylko nowe sprzęty od uznanych firm, pokroju Samsung czy LG. Równie istotne są imprezy towarzyszące. Właściciel klubu nocnego Sapphire postanowił zwabić do siebie fanów elektroniki tym, co według niego lubią najbardziej. Wybrał… roboty-striptizerki.
Maszyny wyglądały po prostu dziwnie. Nie miały twarzy, tylko kamery przemysłowe, przez co przypominały swoim wyglądem przeciwników w grze komputerowej. Ich ruchy były ograniczone, na dodatek przebijały się metalowe elementy. Obudowa, mająca przypominać ludzką skórę, zakrywała jedynie ręce, klatkę piersiową, uda i piszczele. Efekt był więc mocno niepokojący.
Postawienie na roboty ma jednak pewną przewagę - nie wykluczają żadnej płci.
- Jeśli do lokalu wchodzi szóstka kolegów z pracy, w tym czterech mężczyzn i dwie kobiety, dalej mogą dobrze się bawić obserwując roboty i nie czuć się, jakby byli w klubie ze striptizem – tłumaczył menadżer klubu.
“Roboty były zbyt mechaniczne” - stwierdził jednak jeden z uczestników “pokazu”. Ale przecież coś, co dla innych jest dziwne i odpychające, dla drugich może być pociągające.
W przyszłości roboty mogą wyglądać jak ludzie
A dla coraz większej grupy ludzi roboty stają się obiektem seksualnego pożądania. Statystyki nie kłamią.
Niemal 36 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii uważa, że już w 2050 roku będziemy częściej wchodzić w relację z robotem niż z realnym partnerem. Mało tego, 40 proc. z nich twierdzi, że seks z maszyną to nie zdrada, a 21 proc. nie widzi niczego etycznie niepoprawnego w relacjach seksualnych z robotami i lalkami.
Podobnie jest w Polsce. Z sondażu, przeprowadzonego przez portal WP Kobieta, wynika, że aż 39 proc. ankietowanychu uważa seks roboty za nieodłączny element naszej przyszłości, który zdominuje ludzkie życie.
Trudno mówić o przyszłości, skoro już kosztujące kilka tysięcy zł seks-roboty są dostępne na rynku. W wiedeńskim domu publicznym seks robot stał się popularniejszy od prawdziwych prostytutek, więc właściciele musieli kupić kolejnego. W Chinach powstała nawet usługa, która pozwoliła dzielić się “gadżetem”. Seks robota można było wypożyczyć, niczym auto czy rower. Usługa bardzo szybko trafiła jednak na celownik rządu, który uznał ją za mającą zły wpływ na społeczeństwo, i musiała zniknąć z rynku.
Bo seks z robotem, choć z technicznego punktu widzenia możliwy jest od dawna, wciąż budzi mieszane emocje. Prof. Zbigniew Lew-Starowicz w rozmowie z WP Kobieta wydzielił trzy grupy osób zainteresowanych “związkiem” z robotem:
"Pierwszą z nich są osoby, które nie mogą znaleźć sobie prawdziwego partnera, więc wybierają partnera zastępczego. Należą do nich osoby chore, niepełnosprawne, które mają problem z nawiązywaniem relacji seksualnych (...) Drugą, dość nieszkodliwą grupą są osoby, które eksperymentują i chcą tylko zaspokoić swoją ciekawość. Dla nich seks z maszyną do tylko dodatek do życia erotycznego (...) Najbardziej niebezpieczne jest podejście grupy trzeciej, czyli tej, która chce udoskonalić masturbację do tego poziomu, że partner nie będzie im potrzebny. Dla nich seks z robotem będzie znacznie bardziej wygodny i zrezygnują z relacji z żywym człowiekiem" - mówił prof.
Nawet jeśli druga grupa jest nieszkodliwa, to po takim opisie i tak zaliczymy ich do swego rodzaju freaków, którym człowiek nie wystarczy. Cóż - daleko jesteśmy więc od tego, by uznać relację człowiek-robot za zdrową i normalną.
W serialu "Humans" roboty wyglądały jak ludzie
Nie pomaga w tym popkultura, która przeważnie stawia roboty i sztuczną inteligencję w roli ofiary. Np. w serialu “Humans” humanoidy zamknięte są w domach publicznych, gotowe na to, by spełnić każdą zachciankę. Oprogramowanie nie pomyśli przecież źle o “kliencie”, który chciałby odegrać scenę gwałtu albo zachowania niewinnej, nieletniej nastolatki. Nie zaprotestuje, gdy się je uderzy albo obrazi.
Zresztą nie chodzi nawet o tak skrajne przykłady. Sztuczna inteligencja niczego od ludzkiego partnera nie będzie wymagać. Nie będzie zestresowana, nie będzie miała humorów czy pretensji. To bardzo wygodne rozwiązanie. Nawet gdy dożyjemy do czasów, kiedy - jak przewidują niektórzy - roboty zaoferują prawdziwe uczucie, to i tak będzie to utopijna wersja miłości. Po co więc się starać, trudzić, kiedy można kupić robota i mieć z głowy żądze i uczucia? To prosta droga do społeczeństwa, które nie będzie w stanie pokochać drugiego człowieka, pójść na kompromis czy po prostu zdobyć partnera.
Wbrew pozorom miłość do sztucznej inteligencji jest możliwa i nie jest to wyłącznie wymysł twórców science-fiction. Łukasz Michalik przypomniał badania, z których wynikało, że żołnierze wspomagani na froncie autonomicznymi maszynami zaczęli traktować je jak prawdziwych towarzyszy broni.
A ja przypomnę, że w Japonii olbrzymią popularnością cieszą się psy-roboty, którym właściciele urządzali tradycyjne pogrzeby, gdy sprzęt (zwierzę?) przestał działać, czyli umierał. Nietrudno jest więc wyobrazić sobie miłość do humanoida, który rzuca żartami, opowiada ciekawostki i z którym po prostu miło spędza się czas. I wygląda jak człowiek, a nie “siedzi” w telefonie czy inteligentnym zegarku.
Większym problemem niż ocena etyczna czy moralna - w sondzie WP Kobiety 54 proc. uczestników uważa, że “nic nie jest w stanie zastąpić człowieka” - może być jednak kwestia bezpieczeństwa.
- Łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której cyberprzestępca przechwytuje dostęp do kamer robota, rejestruje obraz i wykorzystuje go do szantażowania właściciela. Nie sposób wykluczyć także zdarzeń tego typu z udziałem celebrytów i ważnych osobistości. Roboty takie należy traktować jako urządzenia Internetu Rzeczy, a dotychczasowe doświadczenia z tego typu sprzętem pokazują, że niestety ich producenci ciągle podchodzą do kwestii bezpieczeństwa po macoszemu - mówi w rozmowie z WP Tech Piotr Kupczyk z Kaspersky Lab Polska.
Tym bardziej że nie potrzebujemy seks-robotów, by dowiedzieć się czegoś o tak prywatnej i intymnej kwestii, jaką jest życie łóżkowe.
- Swego czasu opaski Fitbit – rejestrujące aktywność fizyczną użytkownika – domyślnie publikowały dane użytkowników uprawiających seks. Profile użytkowników pokazywane były w wynikach wyszukiwarki Google, więc wystarczyło połączyć pseudonim użytkownika z nazwiskiem, by dowiedzieć się dokładnie, kiedy dana osoba się całowała, przytulała i uprawiała seks - przypomina w rozmowie z WP Tech Kamil Sadowski, analityk zagrożeń w firmie ESET.
Oczywiście doczekaliśmy się też incydentów z inteligentnymi gadżetami erotycznymi. Producent inteligentnego wibratora przechowywał na swoich serwerach takie dane użytkowników, jak częstotliwość używania przez nich gadżetu czy stopień wibracji. I to wszystko występowało obok takich szczegółów jak adres mailowy czy numer telefonu. Na szczęście do wycieku nie doszło, ale atak hakerski na producenta jest jak najbardziej możliwy. I szantażowanie użytkowników. O ile w krajach europejskich korzystanie z takich gadżetów raczej nikogo by nie oburzało, tak są państwa, gdzie konsekwencje mogłyby być poważniejsze.
Co więcej, eksperci do spraw bezpieczeństwa odkryli lukę, która pozwalała zdalnie przejąć kontrolę nad urządzeniem. Z punktu widzenia prawa mogłoby zostać to uznane za napaść na tle seksualnym.
W takich przypadkach teoretycznie niewiele możemy zrobić. O ile na telefonie czy komputerze możemy mieć antywirusa i nie klikać w podejrzane strony, tak w przypadku takich rozwiązań jesteśmy zależni od producenta. A jak wspomnieli już rozmówcy, nie zawsze kwestia bezpieczeństwa jest dla twórców urządzeń Internetu Rzeczy priorytetem - a przynajmniej na to wskazuje praktyka.
- Sprzęt z kategorii Internetu Rzeczy ma być wygodny w użytkowaniu, a jego właściciel nie musi posiadać wiedzy technicznej. Dlatego po stronie producenta leży zadbanie o to, by urządzenia te były tak bezpieczne jak tylko się da już po wyjęciu ich z opakowania. Kwestia zaufania do danego producenta, a także jego transparentność w zakresie stosowanych mechanizmów bezpieczeństwa, będzie kluczowa - twierdzi Piotr Kupczyk.
Nie oznacza to jednak, że użytkownicy będą bezbronni. Od nich też zależeć będzie dbanie o swoją prywatność.
- Wiele firm oferujących urządzenia Internetu Rzeczy w dalszym ciągu będzie łatać luki bezpieczeństwa i wprowadzać nowe zabezpieczenia. Istotną rolę w użytkowaniu urządzeń Internetu Rzeczy będzie odgrywać świadomość użytkowników nt. bezpieczeństwa swoich danych oraz bezpiecznego korzystania z urządzeń podłączonych do internetu. Korzystając z nich warto bowiem dbać o swoje bezpieczeństwo, zmieniając domyślne hasło dostępu do nich, odłączając je od globalnej sieci, gdy z nich nie korzystamy oraz dbając o ich aktualizacje. Przedstawione działania mogą się wydawać proste, jednak ich wprowadzenie znacząco niweluje ewentualne ryzyko ataku - przypomina Kamil Sadowski.
Być może cyberprzestępcy nie będa mieli na kogo polować, jeśli społeczeństwo zgodzi się z ankietowanymi Brytyjczykami, dla których seks z robotem to nie zdradza. Ujawnienie “romansu” nie będzie więc dla nikogo szokujące. Podejrzewam jednak, że te statystyki zmienią się, kiedy inteligentne maszyny, gotowe współżyć z człowiekiem, staną się jeszcze bardziej powszechne. Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. A gdy partner poprosi o sam na sam z robotem, optyka na pewno może się zmienić.