SatRevolution - od gier na komórki do satelitów
Wrocławska firma SatRevolution powstała zaledwie w zeszłym roku, a ju ż w przyszłym planuje wysłać w kosmos satelitę. Czy jest to możliwe? Osoby tworzące SatRevolution uważają, że jak najbardziej, a także są przekonane, że będzie to tylko pierwszy krok w dużo większym projekcie.
Firma SatRevolution powstała w czerwcu 2016 r., a założyli ją Damian Fijałkowski, Radosław Łapczyński i Grzegorz Zwoliński, właścicie studia T-Bull tworzącego gry na telefony komórkowe. Skąd wzięła się tak nagła zmiana? Jak mówi Damian Fijałkowski, brakowało im nowych wyzwań. Chociaż studio T-Bull nie mogło narzekać na brak sukcesów - stworzyło kilkaset gier, które zostały pobrane ponad 160 mln razy, to jego założyciele chcieli zrobić coś innego. Pomysł zbudowania nanosatelitów nie przyszedł jednak od razu. Jednym z pierwszych projektów, jaki był rozważany, była robotyczna ręką dla osób, które straciły kończynę. Ten plan jednak nie wypalił głównie ze względu zbyt małą moc obliczeniową mobilnych procesorów. Niedługo potem pojawiła się idea zbudowania nanosatelity i wysłania go na orbitę.
Okazuje się, że wysłanie satelity na orbitę nie jest, aż takie trudne
Czy nie bali się wskakiwać od razu na głęboką wodę? Damian Fijałkowski twierdzi, że nie, bo nie tworzą od zera nowych technologii ani nie wynajdują koła, a wykorzystują rozwiązania już opracowane przez innych. Nawet podzespoły, z których budują prototyp Światowida (tak nazywa się ich satelita), zamawiają przez internet ze sklepów z elektroniką dostępnych dla każdego.
_- Poza tym czego tu się bać? Najwyżej się nie uda _– mówi Fijałkowski.
Ludziom może się wydawać, że zbudowanie satelity i wysłanie go w kosmos to zadanie, któremu może podołać tylko NASA czy Europejska Agencja Kosmiczna. Tak jest w przypadku projektów, które kosztują kilka miliardów dolarów i wymagają tworzenia nowych rozwiązań i technologii. Nasz budżet, który pokryje budowę Światowida, dwóch pikosatelitów Rusałka oraz wysłanie tego wszystkiego na orbitę, zamyka się w trzech milionach złotych – mówi Fijałkowski.
Satelity od SatRevolution mają zostać wyniesione na orbitę na początku 2018 roku przez rakietę Neptune 3. Problem jednak w tym, że firma Interorbital Systems, do której należy rakieta, nie wysłała jeszcze żadnego satelity w kosmos. Na razie trwają próby. Co na to Sat Revolution?
- Jeśli nie oni, to Chińczycy, już o tym z nimi rozmawiamy – odpowiada Grzegorz Zwoliński, współzałożyciel firmy. Podobno wysłanie na orbitę takiego satelity nie jest specjalnie skomplikowan, wystarczy kupić „bilet” na rakiecie i można lecieć. Zwoliński liczy na to, że uda się polecieć z Interorbital Systems, bo po prostu są najtańsi, ale oprócz nich są też inne opcje.
Światowid to pierwszy krok do konstelacji tysięcy satelitów
Chociaż Światowid ma być pierwszym polskim komercyjnym satelitą, to jego twórcy przyznają, że prawdopodobnie na siebie nie zarobi. Ale nie to ma być najważniejsze. Pierwsza misja SatRevolution ma bowiem przetestować sprzęt i rozwiązania, które docelowo mają być zastosowane w tysiącach nanosatelitów, które wrocławska firma chce w przyszłości wysłać na orbitę. Jak mówi Marta Tuszczewska z SatRevolution, taka konstelacja nanosatelitów będzie mogła się ze sobą komunikować, wykonywać zadania i oferować usługi, które jak na razie są w Polsce niedostępne. Nanosatelity będą pozwalały m.in. na monitorowanie upraw, kontrolę lasów, identyfikację minerałów i gleb, mapowanie niedostępnych terenów, klasyfikację jakości wód przybrzeżnych. Przewagą roju małych i tanich satelitów nad dużymi i wyspecjalizowanymi ma być przede wszystkim cena produkcji i ich utrzymania (nanosatelity będą aktywne przez 1 do 5 lat), łatwość wymiany poszczególnych nanosatelitów w przypadku awarii oraz swoboda dodawania im nowych zadań (klienci i deweloperzy będą mogli pisać własne algorytmy, które będą wykonywane przez satelity).
Pikosatelity będą zbudowane m.in. z podezespołów smartfonów
W dążeniu do zmniejszenia kosztów budowy nanosatelitów mają pomóc, wysyłane razem ze Światowidem, pikosatelity Rusałka. Mają one przetestować, jak w kosmosie sprawdzają się podzespoły na co dzień stosowane w przemyśle wojskowym oraz cywilnym. Jedna z Rusałek będzie działać na systemie Android i procesorze z telefonu komórkowego. Jak mówi Artur Wąż, który odpowiada za budowę satelitów w SatRevolution, telefon, którego procesor poleci na orbitę, został już nawet kupiony. Jest to Nexus 5.
- Jeśli okaże się, że możemy wykorzystać części smartfonów do budowy naszych satelitów, to ich cena jeszcze spadnie – przekonuje Damian Fijałkowski. Na razie fundusze, którymi dysponują, zapewniają im wysłanie na orbitę trzech satelitów. Kolejny krok, jakim ma być budowa fabryki satelitów we Wrocławiu i następne urządzenia na orbicie to koszt 40 mln zł, ale założyciele i pracownicy SatRevolution nie wydają się na razie tym przejmować. Podchodzą do tego z takim spokojem, że aż chce się powiedzieć „It’s not rocket science”, tylko że trochę to jednak jest „rocket science”, zwłaszcza że w przyszłości SatRevolution nie wyklucza podjęcia prac na własnymi rakietami kosmicznymi.