Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki
Aby zrozumieć pełny wymiar tego wydarzenia, trzeba najpierw cofnąć się do chwili, gdy Donald Trump obejmował urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Już w kampanii wyborczej, a następnie w przemówieniach inauguracyjnych, podkreślał potrzebę „przywrócenia wielkości amerykańskiemu przemysłowi”. W szczególny sposób dotyczyło to stoczni – dawniej dumy USA, dziś coraz częściej postrzeganych jako relikt minionej epoki.
Trump firmował swoją dyplomację handlową nie tylko twardymi negocjacjami, lecz również symbolami – jak słynny złoty kij golfowy, który wręczał sojusznikom i kontrahentom. Ten gest, jakkolwiek osobliwy, wyznaczył styl jego relacji międzynarodowych: spersonalizowanych, dosadnych i nastawionych na efekt.
Nowy impuls nadał prezydent Korei Południowej – Lee Jae Myung. Symbolicznym gestem był prezent przekazany podczas spotkania w Białym Domu: miniatura tradycyjnego koreańskiego panokseonu, czyli XVI-wiecznego okrętu wojennego. Tym samym prezydent Lee odwołał się nie do pustego gestu, lecz do historii morskiej niezależności i dumy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doświadczanie wydarzeń muzycznych w XXI w. | Historie Jutra
To nie był tylko symbol. Koreańska delegacja zapowiedziała inwestycje warte 150 miliardów dolarów w odbudowę potencjału amerykańskiego przemysłu stoczniowego. Hasło przewodnie – „Make America Shipbuilding Great Again” – brzmi jak echo kampanii z lat 2016–2020, jednak tym razem nie idzie za nim polityka celna, lecz kapitał i know-how, następnie konkretne zamówienia.
Hanwha Philly Shipyard w Filadelfii
Najbardziej spektakularnym posunięciem jest decyzja Hanwha o rozbudowie stoczni Philly Shipyard. Koreańczycy ogłosili inwestycję wartą 5 mld dolarów i zamówili budowę 10 tankowców MR, co ma wyprowadzić zakład ze stagnacji. Plan zakłada zwiększenie zdolności produkcyjnych z poniżej dwóch do nawet 20 jednostek rocznie. Równolegle stocznia w Filadelfii będzie rozwijać kompetencje w zakresie budowy zbiornikowców LNG i sekcji bloków okrętowych, a w dalszej perspektywie także całych okrętów.
Obecnie zakład przypomina portowy dźwig – kiedyś niezbędny, dziś zardzewiały i skrzypiący przy każdym ruchu. Inwestycja Hanwha ma być jak nowy układ hydrauliczny: nie tylko ożywi produkcję, ale pozwoli unieść coś więcej niż same sekcje okrętowe – odbuduje zaufanie do amerykańskich możliwości przemysłowych.
Ofensywa na dwa wybrzeża
Równolegle Samsung Heavy Industries zawarł porozumienie z firmą Vigor Marine z Oregonu. Jego celem jest modernizacja zaplecza remontowego i zwiększenie zdolności amerykańskich stoczni w zakresie remontów i utrzymania jednostek – zwłaszcza okrętów operujących na Pacyfiku.
HD Hyundai poszło o krok dalej – wraz z amerykańskim funduszem Cerberus i Korea Development Bank powołało strategiczny program inwestycyjny „Cerberus Maritime”. Jego celem jest odbudowa amerykańskiego przemysłu stoczniowego, modernizacja zaplecza portowo-infrastrukturalnego oraz rozwój technologii morskich. Wartość przedsięwzięcia określana jest jako wielomiliardowa, choć oficjalna kwota nie została podana.
Jak można przypuszczać po tych deklaracjach, celem Koreańczyków nie są wielkie kontrakty eksportowe, lecz tchnienie nowego życia w amerykańskie doki, które od lat przypominają raczej skansen niż zaplecze globalnej potęgi morskiej. Czy taki ruch faktycznie przywróci przemysłowi stoczniowemu USA dawną dynamikę, okaże się dopiero za niecałą dekadę. Na dziś jedno jest pewne – to Koreańczycy rozdają karty w amerykańskich stoczniach.
Autor: Mariusz Dasiewicz
Artykuł Koreański kapitał rusza w stronę rdzewiejących doków Ameryki pochodzi z serwisu Portal Stoczniowy.