Telenowela z gotowością operacyjną tureckiego S‑400 Triumf
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdo ğan ogłosił 7 stycznia 2024 r. serię inicjatyw mających na celu wzmocnienie zdolności obronnych Turcji. Przemawiając po pierwszym posiedzeniu Gabinetu Ministrów 2025 r. Erdoğan przedstawił strategiczne projekty, które podkreślają rosnące ambicje wojskowe kraju. Odniósł się również do kwestii krajowej obrony powietrznej, potwierdzając wysiłek zmierzający do budowy sieciocentrycznej sieci nazywanej Stalową Kopułą (Çelik Kubbe po turecku).
Ankara szczególnie w ubiegłym roku zaczęła utrzymywać, że rozwój rodzimych zestawów obrony powietrznej pozwoli na ostateczną rezygnację z S-400 Triumf, który pozyskano z Rosji i który stał się przyczyną sankcji nałożonych na mocy Ustawy o przeciwdziałaniu wrogom Ameryki przez sankcje (CAATSA). Turcja cały czas walczy o ich zniesienie i ponowne dołączenie do programu F-35.
Sędzia, który pogodzi wszystko?
A jak to jest w końcu z tym S-400? Kilka dni temu w tureckim serwisie TurDef pojawiła się grafika przedstawiająca części składowe i sposób działania systemu obrony powietrznej i kontroli Hakim 100 (w języku polskim słowo Hakim tłumaczymy jako sędzia). Mimo wcześniejszych zapewnień Turków, że nie będą brać rosyjskiego systemu pod uwagę, ten się tam znalazł. Reakcja była szybka i grafikę zmieniono. Koncern Aselsan usunął z niej wzmiankę o S-400 Triumf.
Hakim 100 koordynuje operacje systemów lądowych i statków powietrznych, zbierając i przetwarzając dane z różnych typów czujników. Przedstawiciele Aselsana stwierdzili, że w pierwotnej wersji S-400 umieszczono tam przez pomyłkę, a błąd ten szybko usunięto. Oprócz rosyjskiego zestawu wszystko pozostało na swoim miejscu. Zastanawiający jest jednak fakt, czy omyłkowo nie wypuszczono czegoś, co starano się przez długi czas ukrywać. Może to oznaczać, że S-400 wcale nie musi zostać wyrugowany z użycia. Podaje to w wątpliwość szczerość intencji tureckiego rządu w relacjach z sojusznikami z NATO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: SięKlikało 2024: Co Nas Zaskoczyło w Tech w 2024?
Hakim 100 jest platformą dowodzenia i kontroli, która spina całą architekturę obrony powietrznej, w tym systemy krótkiego, średniego i dalekiego zasięgu. Działanie jest zgodne ze standardami NATO. Jego zadaniem jest zarządzanie podłączonymi systemami obrony powietrznej i korzystanie z nich w efektywny sposób, zależnie od rodzaju zbliżającego się zagrożenia. Wspomaga decyzje podejmowane przez użytkownika i pozwala w ekonomiczny sposób zarządzać dostępnymi środkami.
Telenoweli ciąg dalszy
Wróćmy jednak do S-400. Jak na razie cztery baterie rozmieszczone są w strategicznych lokalizacjach, w tym na południowej granicy z Syrią oraz w bazie lotniczej Mürted w pobliżu Ankary. Systemy chronią infrastrukturę krytyczną przed zagrożeniami ze strony środków napadu powietrznego. Oficjalnie nadal bez aktywacji, ale z pełną gotowością do wykonania takiego ruchu. Pomimo doniesień medialnych i spekulacji, Ministerstwo Obrony Turcji nie wydało oficjalnego oświadczenia w tej sprawie. Gdzie leży więc prawda? Tym bardziej, że jeszcze w listopadzie turecki rząd informował o przerwaniu impasu w rozmowach z Amerykanami.
– Stany Zjednoczone nie mają już żadnych zastrzeżeń co do używania S-400 przez Turcję – powiedział minister obrony Turcji Yasar Güler pod koniec listopada. – System obrony powietrznej S-400 może zostać rozmieszczony w Turcji w trybie bojowym w ciągu dwunastu godzin.
Można się zgodzić ze twierdzeniem Michaela Rubina, pracownika naukowego American Enterprise Institute i byłego urzędnika Pentagonu, który twierdził, że stanowisko tureckie jest takie, iż S-400 należy zatrzymać pod kontrolą państwową, zobowiązując się do nieużywania systemu. Być może jednak to sprawa jedynie oczywistego błędu ludzkiego i niezmienionej grafiki. TurDef podkreślił, że poprawka miała na celu poinformować czytelników o zaktualizowanych informacjach.
Co w takim razie stanie się z rosyjskim systemem na tureckiej ziemi? Nie do końca wiadomo. Wprawdzie Ankara odrzuciła amerykańską propozycję przekazania S-400 do kontrolowanego przez USA sektora w bazie İncirlik. Pomijając już oczywiste amerykańskie interesy w tym wszystkim, to kraj znad Bosforu nie złamałby w ten sposób warunków i wiążących klauzul w umowie z Rosją. Jednak to czysta teoria, a praktyka w tym zakresie nie jest najłatwiejsza. Nie wypaliły pomysły sprzedaży S-400 Ukrainie bądź Pakistanowi. Turków nie przekonuje też dołączenie do niemieckiej inicjatywy European Sky Shield Initiative.
Powstanie lokalnego odpowiednika izraelskiej Żelaznej Kopuły, zapowiadane przez prezydenta Erdoğana wymaga jednak czasu. 28 października system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej dalekiego zasięgu SİPER (w języku tureckim oznaczający Okop) uzyskał pełną gotowość operacyjną. Umożliwia pionowe odpalanie pocisków i dookólne zwalczanie środków napadu powietrznego, a stacja radiolokacyjna może odnajdywać cele na dystansie 200 km i na wysokości od 0,1 do 30 km. Na poziomie baterii może śledzić do 100 celów i jest w stanie razić do 10 celów jednocześnie.
Sieciocentryczna system obrony powietrznej Çelik Kubbe, na który składać się będzie kilka rozwijanych i produkowanych w kraju systemów przeciwlotniczych o różnym zasięgu, zaczyna przyjmować kształty. Jednak jeszcze długi okres wyczekiwania na uzyskanie gotowości operacyjnej i analiza ryzyk z tym związanych skłania Turków do pozostawienia sobie rosyjskiego systemu dalekiego zasięgu. Rezygnacja z rosyjskiego uzbrojenia pozostaje wiec w sferze teorii.
Wszystko za sprawą jakości S-400, w szczególności w zakresie dystansu, na którym może zwalczać cele. Wykorzystując pocisk 40N6E, dalsza granica strefy ognia znajduje się w odległości 400 kilometrów. Na początku tego roku turecki minister obrony Yaşar Güler poinformował, że S-400 może być w pełni operacyjny i gotowy do walki w ciągu 12 godzin. Oznacza to, że Ankara jest gotowa na wszelkie rozwiązania i czeka, w którą stronę w danej chwili będzie wiać wiatr. Wszak zakup S-400 w 2019 r. był nie tylko efektem fiaska zakupu zachodnich systemów i rozwoju krajowych, ale też istotnym sygnałem dla sojuszników z NATO, że Turcja zamierza prowadzić w części niezależną politykę.