Rekordowo bliski przelot nad Merkurym. Sonda BepiColombo przesłała pierwsze zdjęcia
Sonda BepiColombo pomyślnie zakończyła czwarty z sześciu bliskich przelotów nad Merkurym. Podczas tego manewru zbliżyła się na najmniejszą jak do tej pory odległość: zaledwie 165 kilometrów od powierzchni planety. Przy okazji wykonała kilka pięknych fotografii, w tym pierwsze wyraźne zdjęcie bieguna południowego Merkurego.
Najbliższe w historii podejście do Merkurego miało miejsce w nocy ze środy na czwartek (4–5 września 2024 r.). Sonda BepiColombo znalazła się na wysokości zaledwie 165 kilometrów od powierzchni planety. Tak bliski przelot był wynikiem problemów z napędem sondy. BepiColombo w kwietniu doznała usterki, która uniemożliwiła silnikom działanie z pełną mocą. To wymusiło zmianę trasy. Nowa trajektoria zakładała właśnie taki bliski przelot, by zmniejszyć prędkość statku oraz zmienić nieco jego kierunek.
- Głównym celem przelotu było zmniejszenie prędkości BepiColombo względem Słońca, tak aby okres orbitalny statku wokół Słońca wynosił 88 dni, co jest zbliżone do okresu orbitalnego Merkurego - mówi Frank Budnik, który kieruje zespołem ds. dynamiki lotu w misji BepiColombo. - Pod tym względem był to ogromny sukces i jesteśmy dokładnie tam, gdzie chcieliśmy być w tym momencie. Przelot dał nam również okazję na wykonania kilku zdjęć i przeprowadzenie pomiarów naukowych z lokalizacji i perspektywy, do których nigdy nie dotrzemy, gdy już znajdziemy się na orbicie – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Usterka napędu
Sonda BepiColombo została wyniesiona w przestrzeń kosmiczną w październiku 2018 roku. Celem misji jest szczegółowe zbadania Merkurego. Pierwotny plan zakładał, że przy użyciu kilku asyst grawitacyjnych, czyli zmiany prędkości czy kierunku przy użyciu pola grawitacyjnego planet, BepiColombo wejdzie na orbitę Merkurego pod koniec 2025 roku. Jednak problemy z napędem spowodowały zmianę trasy sondy, która uwzględnia mniejszy ciąg, co spowoduje opóźnienie w osiągnięciu orbity Merkurego. Nowa trajektoria przewiduje, że sonda wejdzie na orbitę Merkurego w listopadzie 2026 roku.
Usterka napędu wymusiła zmianę czwartego z sześciu przelotów nad Merkurym. Sonda zbliżyła się na 165 kilometrów od powierzchni Merkurego. To o 35 kilometrów bliżej niż pierwotnie zakładano. Był to ryzykowny manewr. - Wszystkie przeloty obok Merkurego odbywały się na wysokości 200 kilometrów. Istnieje wiele powodów, dla których trzeba nawigować na tej wysokości, a to już jest dość wymagające. Jednym z nich są problemy termiczne, więc zawsze było to ustalone jako limit - mówi Budnik.
Fotografie z bliskiego przelotu
W trakcie przelotu sonda wykonała kilka fascynujących fotografii, które pokazują pokrytą kraterami powierzchnię planety. Zdjęcia zostały wykonane przez trzy kamery, które nie zostały przeznaczone do obrazowania Merkurego. Ich zadaniem jest monitorowanie stanu statku. Główne kamery BepiColombo są zasłonięte na czas podróży, ale oczekuje się, że po dotarciu na orbitę wykonają zdjęcia o znacznie wyższej rozdzielczości.
BepiColombo zbliżył się do Merkurego od "nocnej" strony planety. W trakcie lotu jego powierzchnia była coraz bardziej oświetlana przez Słońce. Dwie z trzech kamer monitorujących zostały wyłączone krótko po przelocie, ale jedna obrazowała planetę nieco dłużej, uzyskując obrazy planety z oddali.
BepiColombo wykonała fotografie kilku kraterów na powierzchni Merkurego. Poza znanym już kraterem Vivaldiego, który ma około 210 km średnicy i został nazwany na cześć słynnego, włoskiego kompozytora, sonda zrobiła zdjęcia jeszcze nienazwanych kraterów. Kratery i obiekty na Merkurym noszą nazwy słynnych zmarłych artystów, muzyków lub autorów. Jeden z kraterów został nazwany na cześć nowozelandzkiej artystki Margaret Olrog Stoddart. Inny, leżący niedaleko krateru Stoddart, został poświęcony francuskiemu malarzowi Henriemu Matisse'owi. Sonda wykonała też fotografie południowego bieguna Merkurego.
Podczas bliskiego przelotu włączone zostały niektóre instrumenty naukowe sondy. Zebrane dane będą w nadchodzących dniach spływać do naukowców, którzy zajmą się ich analizą, dając nam przedsmak nadchodzących odkryć.
Merkury
- BepiColombo to dopiero trzecia misja kosmiczna, która odwiedziła Merkurego, co czyni go najmniej zbadaną planetą w wewnętrznym Układzie Słonecznym, częściowo dlatego, że tak trudno się do niej dostać — mówi Jack Wright z ESA.
Stosunkowo niewielka masa planety, tylko nieznacznie większa od Księżyca, oznacza, że jej przyciąganie grawitacyjne jest wyjątkowo słabe w porównaniu ze znajdującym się w pobliżu Słońcem, co utrudnia satelitom wejście na orbitę Merkurego. - Potrzeba znacznie więcej energii, aby zahamować i zatrzymać się przy Merkurym, niż aby polecieć na Marsa - podkreśla Alain Doressoundiram z Obserwatorium Paryskiego.
Merkury, mimo że jest znany ludzkości już od czasów starożytnych, jest jedną z najmniej zbadanych planet naszego systemu planetarnego. Jest najmniejszą planetą w układzie i krąży najbliżej Słońca. Jej powierzchnia z licznymi kraterami uderzeniowymi przypomina nasz Księżyc. Temperatura na powierzchni oscyluje między minus 173 st. Celsjusza a 427 st. Celsjusza. Planeta nie posiada naturalnych satelitów.
Merkurego do tej pory odwiedziły jedynie dwie ziemskie sondy. Dlatego w porównaniu do innych planet Układu Słonecznego wiemy o tej planecie stosunkowo niewiele. Pierwszy raz zbadała go sonda Mariner 10, która wykonała w latach 1974-1975 mapy 45 proc. powierzchni planety. Kolejne spotkanie z Merkurym nastąpiło dopiero w 2008 roku. Sonda MESSENGER podczas trzech zbliżeń do planety zmapowała kolejne białe plamy na jej powierzchni, co w rezultacie dało 98 proc. powierzchni Merkurego.
Merkury skrywa przed nami kilka tajemnic. Naukowców od lat zastanawia zaskakująco wysoka gęstość planety. Do tego Merkury ma własne pole magnetyczne, jako jedyna poza Ziemią planeta skalista w naszym Układzie Słonecznym.
Źródło: ESA, IFLScience, AFP, fot. ESA/BepiColombo/MTM
Twórz treści i zarabiaj na ich publikacji. Dołącz do WP Kreatora