Możemy pozyskać tyle energii, ile dają elektrownie węglowe. Wystarczy ograniczyć mięso
Co by się stało, gdybyśmy po łowę produktów zwierzęcych w naszych menu zastąpili roślinnymi? Zyskalibyśmy ogromne obszary ziemi. Na tyle duże, żeby wytworzyć ilość czystej energii odpowiadającej energii ze wszystkich elektrowni węglowych na świecie.
Wyobraźmy sobie szybko rosnące rośliny, które stanowią ogromną ilość biomasy. Biomasę tę można następnie albo "odłożyć" w środowisku, dzięki czemu stanie się magazynem dwutlenek węgla, albo wykorzystać jako "wkład" do produkcji energii odnawialnej (np. w biogazowni).
Właśnie na tym polega założenie stojące za pojęciem BECCS (bioenergy with carbon capture and storage), czyli bioenergia z wychwytywaniem i składowaniem CO2.
Problematyczne uprawy
Większość badań nad BECCS wskazuje, że zaspokojenie potrzeb związanych z pozyskaniem ogromnej ilości biomasy sprowadziłoby poważne problemy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: PURON PR12 PRO - test robota
Z jednej strony gigantyczne powierzchnie gruntów byłyby przeznaczane na inne cele niż produkowanie żywności dla ludzi. Byłoby to sporym marnotrawstwem, a być może i realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa żywnościowego.
Z drugiej strony jeśli na ten cel miałyby być przeznaczane nowe obszary, to ekspansja rolnictwa doprowadziłaby do zniszczenia wielu regionów cennych przyrodniczo, np. starych lasów. Znacząco wzrosłyby też potrzeby związane choćby z nawadnianiem upraw – a woda to przecież dobro, którego łatwa dostępność staje się coraz mniej oczywista.
Autorzy badania opublikowanego właśnie w czasopiśmie One Earth wpadli więc na inny pomysł: połączyli ideę BECCS ze zmianą diety.
Rośliny zamiast elektrowni
W jakim stopniu zmiana diety może pomóc produkować czystą energię i zwiększyć usuwanie dwutlenku węgla z atmosfery? Aby to sprawdzić, naukowcy oszacowali, ile ziemi zostanie uwolnione, jeśli ludzie zastąpią od 10 do 100 proc. białka zwierzęcego białkami roślinnymi lub innymi alternatywami (jak mięso z probówki).
Następnie oszacowali potencjał wykorzystania tych gruntów do produkcji biomasy. Na uwadze cały czas mieli jednak to, by zachowano wystarczającą ilość gruntów i wody, aby utrzymać ekosystemy i zaspokoić globalne zapotrzebowanie na żywność i wodę.
Wyniki badania wykazały, że ograniczenie spożycia produktów pochodzenia zwierzęcego o 50 proc. umożliwiłoby znaczne usuwanie dwutlenku węgla i produkcję energii odnawialnej. Dzięki temu można byłoby wytworzyć od 26,4 do 39,5 eksadżuli energii (eksadżul to trylion dżuli), a także usunąć z atmosfery 5,9–9,3 gigaton dwutlenku węgla rocznie.
Obecnie elektrownie węglowe z całego świata wytwarzają 35 eksadżuli energii elektrycznej rocznie, co powoduje emisję 10 gigaton CO2.
W skrócie: jeśli spożycie produktów odzwierzęcych spadnie o połowę, a "odzyskany" obszar zostanie wykorzystany w rozsądny sposób, korzyści dla klimatu będą z tego tak duże, jak wyeliminowanie wszystkich elektrowni węglowych świata.
Badacze: to możliwe
"Żywność pochodzenia zwierzęcego zużywa zasoby w sposób nieefektywny, ponieważ zwierzęta spożywają więcej pożywienia, niż dostarczają, a karmienie zwierząt wymaga znacznych ilości ziemi i wody" – piszą autorzy badania przeprowadzonego pod kierunkiem Oscara Ruedy z Uniwersytetu w Lejdzie.
Zastępowanie na szeroką skalę produktów pochodzenia zwierzęcego może wydawać się obecnie nie do pomyślenia. Jednak nowe alternatywy, takie jak "mięso" pochodzenia roślinnego lub mięso hodowane w laboratorium, mogą ściśle odpowiadać oryginałom pod względem smaku i konsystencji. Z czasem mogą nawet przebić je kosztami.
Dlatego naukowcy przekonują, że nakreślony przez nich scenariusz nie jest nierealny. "Badania rynkowe pokazują, że alternatywne białka mogłyby zastąpić 10–30 proc. produktów zwierzęcych do 2030 r. i 30–70 proc. do 2050 r." – stwierdzają badacze.
- Na razie zastąpienie produktów pochodzenia zwierzęcego często wiąże się z koniecznością zapłaty wyższej ceny i poświęcenia smaku. Niszowe grupy zainteresowane swoim zdrowiem, środowiskiem lub dobrostanem zwierząt są do tego skłonne. Jednak w przyszłości podobne doświadczenie smakowe przy niższych kosztach może sprawić, że te alternatywy staną się głównym nurtem - oceniają na łamach "The Conversation" Oscar Rueda i Laura Scherer, jedni z autorów badania.
Niewykorzystany potencjał
W swej analizie naukowcy oszacowali, że całkowite zastąpienie produktów pochodzenia zwierzęcego alternatywami uwolniłoby ponad 60 proc. światowych gruntów rolnych. Inni badacze uważają, że mogłoby to być nawet 75 proc. gruntów.
Naukowcy z holenderskiej uczelni nie zakładają jednak takiego scenariusza. Przyznają też, że w wielu przypadkach pozostawienie "odzyskanych" obszarów w spokoju byłoby bardzo rozsądne. W ten sposób ziemia może stopniowo powrócić do swojego naturalnego stanu, magazynując węgiel, wspierając stabilizację klimatu i zapewniając siedlisko dzikim zwierzętom.
Ich zdaniem postawienie na szybko rosnące rośliny dobrane specjalnie z myślą o ochronie klimatu byłoby jednak bardziej efektywne. Dlatego też do czasu wyeliminowania emisji gazów cieplarnianych warto wykorzystać potencjał, jaki daje BECCS.
Co ważne, zespół naukowców przeanalizował także lokalizacje geograficzne pod kątem ich potencjału w zakresie produkcji biomasy i składowania CO2. Wniosek? Większość krajów ma potencjał geologiczny, by osiągnąć odpowiednie cele w swoich granicach. Dotyczy to zwłaszcza USA, państw Unii Europejskiej i Chin.
Od decyzji rządów i konsumentów będzie więc zależeć, czy zmiany w kierunku zalecanym przez naukowców faktycznie nastąpią.