Rumunia trzyma w doku poradziecki okręt podwodny. Po co im ten staroć?
Stara radziecka "Warszawianka" stoi w suchym doku Rumunii już 27 lat. Okręt podwodny ma zepsute akumulatory, a naprawa jest absolutnie nieopłacalna dla kraju. Mimo to Rumuni ani myślą złomować starocia, nawet w obliczu zakupu nowych okrętów od Francji. Dlaczego?
Do czasu dostarczenia Rumunii francuskich okrętów podwodnych Scorpène, marynarka wojenna Rumunii dysponuje tylko starą radziecką konstrukcją projektu "Warszawianka" (z której Rosja nadal aktywnie korzysta), o nazwie Delfinul. Okręt nie przedstawia sobą żadnej wartości bojowej, ponieważ od 1996 roku nie był wypuszczany w morze. Dzieje się tak, ponieważ zakupiony od Związku Radzieckiego w 1985 roku za równowartość 40 mln dolarów okręt doznał po 11 latach służby awarii akumulatorów, a ich wymiana wiązała się z kosztem niewspółmiernym do tego, ile jednostka mogłaby wnieść do obronności kraju.
Popsuty Delfinul
W 1996 rząd Rumunii nie było stać na to, by wyrzucić kolejne 20 mln dolarów na renowację okrętu podwodnego. Temat podjęto ponownie po 20 latach i w 2016 roku wyliczono, że koszt naprawy sięgnął już 30 mln dolarów, a każdy kolejny rok zwłoki podnosi tę wartość o około 2 proc. kwoty. W międzyczasie Rosjanie proponowali Rumunii usługę naprawy na zasadzie barteru. Na stole znalazła się nawet oferta naprawy w zamian za zboże. Mimo to Rumunia zdecydowała, że Delfinulowi w suchym doku jednak będzie najlepiej. Dlaczego?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W 2004 roku Rumunia dołączyła do NATO, co wiąże się też z pewnymi obowiązkami jeśli chodzi o obronność własnego kraju. Trzeźwo myślący Rumuni po prostu nie byli skłonni uwierzyć, że Federacja Rosyjska jest w stanie naprawić Delfinula tak, by spełniał on standardy NATO. Dlaczego więc nie pozbyć się starego wraku, skoro za jakiś czas na Morzu Czarnym zagoszczą pod rumuńską banderą dwa okręty konstrukcji francuskiego DCNS?
Okręt szkolny
Na nowe francuskie okręty dobrze byłoby wsadzić dobrze przeszkoloną załogę. Na każdą Scorpène wchodzi 31-osobowa załoga ("Warszawiankę" obsługiwały załogi 57-osobowe). Nowe okręty powinny zostać dostarczone Rumunii w ciągu 8 lat od zamówienia, więc marynarka wojenna będzie miała dużo czasu na porządne przeszkolenie nawet kilku zmian załogi na poczciwym Delfinulu. Niechęć Rumunii do wyrzucania starego sprzętu nie jest zaskakująca, bo wykazali się już oni podobną zaradnością w sprawie starych MiGów-21.
Również ważną, choć może się to wydać zabawne, kwestią dla Rumunii jest pozostawanie w klubie tak zwanych państw "podwodnych", czyli posiadających na stanie okręty podwodne. Jest to kwestia prestiżu i nawet jeśli jednostka nie jest zdolna do wyjścia w morze, to zapewnia Rumunii pozostanie na tej liście.
Mateusz Tomiczek, dziennikarz Wirtualnej Polski