Rosyjska broń z tektury? To próba zmylenia Ukraińców

Rosjanie również posługują się makietami, które udają sprzęt wojskowy. Część z nich to dmuchane atrapy, ale niektóre modele są po prostu nadrukowanymi obrazkami, na co zwrócił uwagę serwis Military Aviation in UA. W takiej wersji w Ukrainie pojawiły się m.in. system kierowanych rakiet ziemia–powietrze Buk oraz system S-300.

System 9K37 Buk; zdjęcie ilustracyjne
System 9K37 Buk; zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Matriały prasowe | Snizovtsev
Karolina Modzelewska

28.03.2023 | aktual.: 28.03.2023 19:08

Głównym zadaniem makiet udających sprzęt wojskowy jest wprowadzenie przeciwnika w błąd. Traci on amunicję, która niszczy nic nie znaczące przedmioty, a nie broń o wartości sięgającej często milionów dolarów, mogącą powodować potężne zniszczenia. Z makiet korzystają zarówno Ukraińcy, jak i Rosjanie. W przypadku tych pierwszych są to np. dmuchane HIMARS-y i czołgi M1A2 Abrams od firmy INFLATECH, które posiadają wbudowane systemy ogrzewania, oszukujące termowizję wroga.

Rosjanie też sięgają po makiety udające broń

Takie wabiki, ze względu na swoje właściwości, mogą nabrać termowizję np. w dronach zwiadowczych. Takich możliwości nie mają jednak drukowane makiety, które zaobserwowano ostatnio w Ukrainie. Są to wabiki stosowane przez Rosjan, udające systemy Buk i S-300. Nowocześniejsze drony z łatwością odróżniają je od prawdziwych systemów, które, jak zapowiadali Rosjanie, miały dziesiątkować ukraińskie siły zbrojne.

System Buk, a dokładniej mówiąc 9K37 Buk, to nazwa opracowanych w ZSRR systemów kierowanych rakiet ziemia–powietrze. Jest to głęboka modernizacja zestawów 2K12 Kub, która powstała pod koniec lat 70. XX wieku. W tamtych czasach Buk uznawano za broń wyznaczającą nową jakość. Zarówno wtedy, jak i teraz jej głównym zadaniem jest zwalczanie samolotów, śmigłowców i pocisków manewrujących. System w wersji M1-2 pozwala razić cele na dystansie do 35 km i pułapie do 22 km. Najnowsza wersja, czyli Buk-M3 umożliwia przeprowadzanie ataków na dystansie do 70 km oraz na wysokości do 25 km.

System S-300 to kolejne rozwiązanie, którego rolą jest zwalczanie samolotów i pocisków manewrujących wroga. Pierwszą generację tego systemu rakietowego ziemia-powietrze dalekiego zasięgu - S-300PT (w nomenklaturze NATO spotykaną pod nazwą SA-10 Grumble) - przyjęto w 1978 r. i wdrożono do użytku w 1979 r. W kolejnych latach zaczęto rozwijać także inne warianty wchodzące w skład rodziny systemów S-300 - S-300PS, S-300W, S-300F itp. Rozwiązanie pozwala na rażenie celów (system pozwala nakierować 12 pocisków na maksymalnie 6 różnych celów) na dystansie do 150, a nawet 200 km, znajdujących się na pułapie do 25 km.

Każdy ze wspomnianych systemów odgrywa istotną rolę dla wojsk Putina i pozwala zadawać dotkliwe ciosy przeciwnikowi. Z tego powodu ich ochrona i próba zmylenia Ukraińców wydaje się oczywistą taktyką. Rosjanie posiadający liczniejszą flotę statków powietrznych wciąż nie osiągnęli przewagi powietrznej nad Kijowem. Ukraina pomimo strat w tym zakresie wciąż dobrze sobie radzi, a państwa zachodnie donoszą o kolejnych transferach myśliwców czy śmigłowców produkcji radzieckiej. Najprawdopodobniej jest to kolejny powód, dla którego Rosjanie starają się o jeszcze lepszą ochronę broni mogącej neutralizować ukraińskie samoloty i pociski.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie