Rosjanie okopani w napromieniowanym, płonącym Czerwonym Lesie. Tak działa atomowy głuchy telefon
Czerwony Las w pobliżu elektrowni w Czarnobylu jest uznawany z jedno za najbardziej skażonych miejsc na świecie. Rosjanie, którzy podczas ataku na Ukrainę zajęli ten teren, narzekają na promieniowanie, a uwagę świata przykuły informacje o pożarach. Czy mamy się czego obawiać?
28.03.2022 | aktual.: 28.03.2022 07:51
Wizja płonącego Czerwonego Lasu i unoszących się do atmosfery, radioaktywnych pyłów działa na wyobraźnię. Niepokój podsycają informacje, rozpowszechniane m.in. przez niektóre – także ukraińskie – profile w serwisach społecznościowych, cytowane następnie szeroko przez światowe media.
Dlatego, zamiast do opinii, warto odwołać się do jednoznacznych danych, dostarczanych m.in. przez polską Państwową Agencję Atomistyki. W chwili pisania tych słów ostatnie udostępnione dane pochodzą z godziny 20:00 27 marca i – jak wynika z sieci czujników – nie ma żadnego powodu do niepokoju.
Stacje pomiarowe na terenie Polski pokazują promieniowanie na poziomie od około 0,05 do 0,1 mikrosiwerta na godzinę, znacznie poniżej dopuszczalnej dawki (tę określa się zazwyczaj w skali roku). Dla porównania - tam, gdzie nie są prowadzone dokładne pomiary, za dawkę wynikającą z promieniowania naturalnego, polskie - bardzo restrykcyjne - przepisy przyjmują 2,4 milisiwerta rocznie.
Nieco wyższy (ale nadal całkowicie normalny i bezpieczny!) poziom promieniowania spotkamy nie na wschodniej granicy kraju, ale w Krakowie, Lublinie i Gdańsku. Dlaczego zatem w sieci krążą alarmujące komunikaty o możliwym zagrożeniu?
Rosjanie w Czerwonym Lesie
Czerwony Las to położony na południe od miasta Prypeć obszar silnego skażenia. Porastające go drzewa zostały częściowo zniszczone buldożerami, ale wysoki poziom radiacji uniemożliwił dokończenie działań ratunkowych – planowano zasypać skażone miejsca warstwą gruntu i zasadzić na nim nowe drzewa.
Obecnie Czerwony Las znajduje się pod kontrolą Rosjan. Gdyby rosyjscy żołnierze faktycznie – jak podają niektóre media - otrzymali rozkaz okopania się w silnie skażonym miejscu, byliby w nieciekawej sytuacji z powodu otrzymywanych dawek promieniowania. Dotyczy to jednak tylko osób przebywających bezpośrednio na skażonym obszarze, a nie 10 czy 100 kilometrów od niego.
Pożar Czerwonego Lasu
Pewien niepokój mogą za to wywoływać informacje o pożarach Czerwonego Lasu, uwalniających do atmosfery radioaktywne pyły. Również i w tym przypadku nie ma powodu do strachu. Pożary w rejonie Czarnobyla nie są niczym niezwykłym – lasy płoną tam w zasadzie każdego roku.
Częściowo są gaszone przez straż pożarną, a częściowo same wygasają. Nie inaczej było i w tym roku, kiedy Czerwony Las faktycznie płonął. Ostrzeżenia o pożarze i jego rzekomo groźnych skutkach nie mają jednak teraz większego sensu, bo dotyczą pożarów, które już dawno wygasły.
Ich efektem było – jak podaje monitorujący sytuację serwis Napromieniowani.pl – niewielkie (ale bez przekroczenia norm!) zwiększenie poziomu Cezu-137 w Ukrainie.
Poziom promieniowania – jak sprawdzać?
Co więcej, niepokojące nas doniesienia możemy szybko zweryfikować na własną rękę, nawet gdy nie mamy własnego dozymetru. Poza serwisem Polskiej Agencji Atomistyki, gdzie znajdziemy informację o aktualnym poziomie promieniowania na naszych granicach i w polskich miastach, możemy sprawdzić pożary w okolicy Czarnobyla (i nie tylko).
Jest to możliwe dzięki udostępnianemu przez NASA serwisowi, pokazującemu dane z satelitów, monitorujących anomalie termiczne. W przypadku Ukrainy będzie ich pełno w rejonach walk, ale w rejonie Czarnobyla nie zobaczymy niczego niepokojącego – w momencie pisania tych słów nic tam nie płonie.