Rosja zbudowała własnego Starlinka na dronach. Ma poważne ograniczenia
Rosja testuje własny terminal satelitarny RS-30M na dronach morskich i powietrznych, ale rozwiązanie to ma istotne wady – informuje ukraiński serwis Defense Express.
Rosyjski terminal satelitarny RS-30M, określany jako odpowiednik Starlinka, został zamontowany na nowym dronie morskim "Briż". Teraz Rosjanie sprawdzają jego działanie także na dronach powietrznych, licząc na poprawę zasięgu i odporności na zakłócenia. Jednak, jak podkreślają eksperci, technologia ta ma poważne ograniczenia.
Satelity geostacjonarne zamiast sieci Starlink
Starlink korzysta z tysięcy satelitów na niskiej orbicie, co zapewnia szerokie pokrycie i niskie opóźnienia. Rosyjski system opiera się na satelitach geostacjonarnych, oddalonych o ponad 35 tys. km od Ziemi. To przekłada się na znacznie wyższe opóźnienia (600–1200 ms) i niższą przepustowość (80 Mbit/s pobieranie, 5 Mbit/s wysyłanie).
Terminal RS-30M łączy się z satelitą "Jamal 601", który został opracowany przez Thales Alenia Space i Gazprom Kosmiczeskije Sistemy. Satelita ten działa od 2019 r. i obejmuje głównie terytorium Rosji, a Ukrainę tylko częściowo. Ograniczone pokrycie sprawia, że zastosowanie terminala na dronach powietrznych jest mało efektywne.
Dlaczego jest problem z recyklingiem plastiku?
Waga i rozmiar ograniczają zastosowanie
RS-30M waży 2,5 kg i ma wymiary 50x30x20 cm. To sprawia, że nadaje się jedynie do większych dronów, takich jak heksakoptery czy cięższe bezzałogowce. Dla mniejszych maszyn dodatkowy ciężar oznacza skrócenie zasięgu i czasu lotu.
W przypadku dronów morskich rozmiar i masa anteny nie są aż tak istotne. Jednak pokrycie satelity "Jamal 601" wystarcza głównie do operacji w rejonie Morza Czarnego i części Bałtyku. Eksperci podkreślają, że stabilność sygnału może być problematyczna ze względu na mechaniczne ustawianie anteny, która wymaga precyzyjnego skierowania na satelitę.
Brak fazowanej anteny, jak w Starlink, oznacza, że każde przechylenie lub ruch drona może prowadzić do utraty sygnału. To szczególnie istotne na morzu, gdzie drony są narażone na wstrząsy i kołysanie. W efekcie utrzymanie stabilnego połączenia jest trudne.
Rosja planuje rozbudowę własnej sieci satelitarnej do 2035 r., ale dotychczasowe opóźnienia w realizacji projektów, takich jak "Jamal 501" i "Jamal 502", budzą wątpliwości co do powodzenia tych zamierzeń. Eksperci podsumowują, że rosyjski "odpowiednik" Starlinka wciąż pozostaje daleko w tyle za amerykańskim rozwiązaniem, z którego korzysta m.in. Ukraina za sprawą wsparcia udzielonego przez miliardera z USA Elona Muska.