Rosja chwaliła się zniszczeniem Leopardów. Ukraińcy odsłonili brutalną prawdę
Ministerstwo Obrony Rosji we wtorek, 6 czerwca pochwaliło się nagraniem ze śmigłowca szturmowego Ka-52, które rzekomo miało pokazywać zniszczenie pojazdów opancerzonych przy użyciu przeciwpancernych pocisków kierowanych (ppk), w tym czołgów Leopard. Eksperci z konta Ukraine Weapons Tracker przyjrzeli się materiałowi i jak twierdzą, widać na nim nie zachodnie czołgi, a "niewinny sprzęt rolniczy - opryskiwacz i kombajn".
06.06.2023 19:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od początku wojny rosyjska propaganda skupia się na promowaniu własnej wizji toczących się działań zbrojnych, która często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Doskonałym przykładem są twierdzenia rosyjskiego MON-u ze stycznia br. Kreml przekonywał wówczas, że Rosjanom udało się zniszczyć zachodnie systemy artylerii rakietowej wysokiej mobilności HIMARS. Problem w tym, że według szacunków Moskwy zniszczono więcej HIMARS-ów niż Ukraina kiedykolwiek otrzymała. Najwyraźniej podobną wartość mają twierdzenia o zniszczeniu czołgów Leopard.
Ukraińcy odsłonili brutalną prawdę o rosyjskich "zniszczeniach"
Ukraiński serwis Militarny, podobnie jak i eksperci z konta Ukraine Weapons Tracker uważa, że sprzęt nie jest podobny do Leopardów. Jak zaznacza "po sylwetce widać, że sprzęt nie przypomina czołgów, nie ma śladów wież, ale ma ślimaki wyładowcze, które mają kombajny". Serwis dodaje, że szczegółowe analizy pozwoliły ustalić, że widoczne na nagraniu opublikowanym przez rosyjski MON zniszczone Leopardy tak naprawdę były kombajnami zbożowymi John Deere serii 9000 i 700 oraz ciągnikiem z opryskiwaczem John Deere 4830, których używali ukraińscy rolnicy.
Ciekawe, że optyczno-elektroniczny system celowniczy Ka-52, które Rosja przedstawiała jako najlepsze swoje śmigłowce nie pozwolił odróżnić zwykłego sprzętu rolniczego od sprzętu wojskowego. Militarny zaznacza, że w tych maszynach od 2016 r. testowana była nowa optoelektroniczna stacja celownicza OES-52, która miała zastąpić GOES-451. Z opisów tego rozwiązania wynika, że pozwala ono pilotom na przeprowadzanie wszelkie rodzaje misji - obserwacyjnych, identyfikacyjnych, czy rozpoznawczych zarówno w dzień jak i nocy i rozpoznawanie, śledzenie i namierzanie celów naziemnych, nawodnych i powietrznych o małej prędkości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Optoelektroniczna stacja celownicza OES-52 jest mniejsza i lżejsza od swojej poprzedniczki GOES-451, którą wciąż można spotkać w rosyjskich śmigłowcach. Każde z rozwiązań posiada kamerę termowizyjną i telewizyjną, podświetlacz celu, laserowy dalmierz, wykrywacz laserowego podświetlenia celu oraz emiter laserowej wiązki, służący do naprowadzania pocisków. To pokaźny zestaw czujników, które - wydawałoby się - zapewniają dobre rozpoznanie w terenie i identyfikację celów.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski