Ratownicy górscy testują pojazd przyszłości. Jetson One w akcji
Na stoku Góry Wdżar w Pieninach odbyły się testy Jetson One – elektrycznego, jednoosobowego statku powietrznego typu eVTOL. Nowoczesny pojazd może wkrótce odmienić pracę ratowników górskich. Czy GOPR już niedługo będzie korzystać z takich maszyn podczas akcji?
W Kluszkowcach, na zboczu Góry Wdżar, przeprowadzono testy Jetson One – lekkiego, elektrycznego pojazdu latającego typu eVTOL. W wydarzeniu uczestniczyli ratownicy Grupy Podhalańskiej GOPR, którzy obserwowali, jak maszyna radzi sobie w wymagających, górskich warunkach. Po zakończonych próbach zorganizowano konferencję prasową z udziałem przedstawicieli GOPR oraz konstruktora pojazdu.
GOPR: Przyszła kolej na coś, co wydawało się czystą fantastyką
Ratownicy górscy od lat wdrażają innowacyjne rozwiązania, by skuteczniej nieść pomoc. W ich wyposażeniu pojawiły się już quady, skutery śnieżne czy drony, a teraz przyszedł czas na jednoosobowy statek powietrzny. - Nasza odpowiedzialność za całe pasmo górskie od Karkonoszy po Bieszczady motywuje nas do ciągłego szukania nowych rozwiązań - mówił podczas konferencji Jerzy Siodłak, naczelnik GOPR. - Po quadach, skuterach i dronach przyszła pora na coś, co jeszcze niedawno wydawało się czystą fantastyką - latający pojazd, który może realnie wesprzeć nasze działania - dodał.
Naczelnik GOPR wyraził przekonanie, że pojazdy takie jak Jetson One mogą w przyszłości stać się standardowym elementem wyposażenia wszystkich siedmiu regionalnych grup GOPR. Dodał również, że widzi potencjał wykorzystania tej technologii nie tylko w górach, ale także w miastach, gdzie szybki dostęp do poszkodowanych jest równie ważny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jetson One dał sobie radę w górskich warunkach
Jetson One to w pełni elektryczny pojazd, wyposażony w osiem silników oraz zaawansowane systemy bezpieczeństwa, w tym klatkę ochronną i balistyczny spadochron awaryjny. Tomasz Patan, pilot i twórca maszyny, nie krył dumy z projektu. - Czekaliśmy na taki test od dawna. Dzisiejszy lot to pierwszy raz, gdy Jetson One działał w trudnym, górskim terenie - opowiadał Patan. - Wznosiliśmy się na wysokość ponad 1200 metrów, startując z 4 kilometrów dalej - wszystko w mniej niż 4 minuty.
Sterowanie Jetson One odbywa się za pomocą jednego joysticka, a komputer pokładowy samodzielnie stabilizuje lot. Patan podkreślił, że szkolenie z obsługi maszyny trwa zaledwie kilka godzin – wiele osób po trzech lub czterech godzinach nauki potrafiło samodzielnie pilotować pojazd.
Czas lotu Jetson One wynosi od 12 do 20 minut, w zależności od wagi pilota. Mimo tego ograniczenia, zasięg i prędkość maszyny mogą pozwolić ratownikom dotrzeć do poszkodowanego szybciej niż pieszo czy na nartach. Paweł Michalik, ekspert od dronów i ratownik Grupy Podhalańskiej, zaznaczył, że podczas testów dokładnie analizowano zarówno zalety, jak i ograniczenia nowej technologii.
Silny wiatr nie stanowił problemu dla pojazdu latającego
W trakcie prób Jetson One poradził sobie nawet z silnym wiatrem, osiągającym prędkość do 16 m/s. Patan zwrócił uwagę, że w takich warunkach wiele lekkich samolotów i śmigłowców nie jest w stanie latać. Podkreślił, że testy dostarczyły cennych informacji na temat dalszego rozwoju projektu, zwłaszcza w zakresie baterii i śmigieł, ale już teraz widać ogromny potencjał tej technologii.
Choć obecnie Jetson One produkowany jest we Włoszech, a wkrótce także w Kalifornii, jego koncepcja narodziła się w Polsce. Patan przypomniał, że trzy lata temu prace nad projektem rozpoczęły się nad Wisłą, a pierwszy lot odbył się na Pustyni Błędowskiej. Nagranie z tego wydarzenia zdobyło miliony wyświetleń w internecie.