Rakieta nad Polską. Dlaczego nie została zestrzelona?
Przekroczenie granicy Polski z Ukrainą oraz kilkuminutowa obecność rakiety w polskiej przestrzeni powietrznej wywołało w sieci szereg dyskusji na temat tego, dlaczego pocisk nie został zestrzelony. Jak tłumaczą eksperci, pełne zabezpieczenie nieba jest niemożliwe.
Zagraniczne media masowo opisują incydent w Polsce, który polegał na pojawieniu się w piątek (29 grudnia) rano w polskiej przestrzeni powietrznej "niezidentyfikowanego obiektu powietrznego". Jak podawał później szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła, rakieta wtargnęła w polską przestrzeń, była śledzona, a następnie opuściła tę przestrzeń.
Obecność nieznanej rakiety nad Polską była (i jest nadal) komentowana w mediach społecznościowych. Mimo zapewnień wojskowych, że obiekt był śledzony w trakcie lotu – internauci pytają, dlaczego więc potencjalne zagrożenie nie zostało zestrzelone. Odpowiedź przygotował portal Defence24, na którego publikację powołują się szereg zagranicznych serwisów z branży militarnej, m.in. Defense Express, Defense Romania lub Bulgarian Military.
Nie da się pokryć 100 proc. kraju
Ukraiński portal Defense Express w pierwszej kolejności zwraca uwagę na fakt, że obecnie "żaden system obrony powietrznej na świecie nie jest w stanie pokryć 100 proc. terytorium kraju". W wielu przypadkach tego typu bronie są wykorzystywane przede wszystkim jako element broniący ważną infrastrukturę wojskową oraz krytyczną dla kraju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Głosy internautów sugerują rozmieszczenie na całej granicy z Ukrainą wszystkich systemów przeciwlotniczych – Defence24 zwraca natomiast uwagę, że Warszawa nie dysponuje tyloma systemami. Nie można więc zbudować gęstej kurtyny obrony powietrznej na wschodzie kraju. Polska złożyła już zamówienie na systemy przeciwlotnicze Narew, jednak główną dostawę planuje się na lata 2027-2035.
Brak latających cystern
Autor publikacji na łamach Defence24 zauważa też, że ciągłe patrolowanie nieba przy wsparciu myśliwców F-16 wymaga obecności tzw. latających cystern, czyli samolotów pozwalających tankować mniejsze maszyny w trakcie lotu. Polacy nie dysponują własnym narzędziem tego typu, co więc ogranicza możliwości F-16 w kontekście stałej obserwacji z powietrza.
Podkreślić należy też, że w świetle ostatniego incydentu przy granicy z Ukrainą – dużą rolę odegrał czas, w którym rakieta przebywała w polskiej przestrzeni powietrznej. Obiekt znalazł się w Polsce na ok. 3 minuty, a to czas, który mógł okazać się zbyt krótki, by podjąć decyzję o przechwyceniu pocisku. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że często opadające szczątki po zestrzeleniu mogą stanowić większe zagrożenie od samego przelatującego obiektu.
Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski