Przejęcie cudzych listów jest banalne. Wystarczy jeden formularz

Funkcja Poczty Polskiej miała ułatwić życie, ale niestety może narobić sporo bałaganu. W prosty sposób można przechwycić cudzą korespondencję.

Przejęcie cudzych listów jest banalne. Wystarczy jeden formularz
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Poczta Polska
Adam Bednarek

13.03.2018 10:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O problemie pisze serwis Niebezpiecznik. A spowodowała go usługa o nazwie "Dosyłanie". Tak opisuje ją sama Poczta Polska:

"Jeśli zmieniasz miejsce zamieszkania lub pobytu i chcesz, aby przesyłki trafiały pod nowy adres, mamy dla Ciebie odpowiednią usługę! Dzięki usłudze Dosyłanie adresowana do Ciebie przesyłka trafi pod adres przez Ciebie wskazany. Przesyłki adresowane do Ciebie pod stary adres będę przesyłane pod nowy adres, który wskażesz w formularzu" - czytamy na stronie Poczty Polskiej.

To właśnie wspomniany formularz jest sprawcą całego zamieszania. Usługę aktywuje się na specjalnej stronie internetowej, gdzie wpisujemy niezbędne dane: chodzi przede wszystkim o imię i nazwisko, numer dokumentu oraz adresy - zgłaszającego i ten, na który przesyłki będą dosyłane . Żeby potwierdzić zmianę wysyłki, na podany w formularzu numer dzwoni pracownik Poczty Polskiej. Jak dowiódł Niebezpiecznik, pytania kontrolne są banalnie proste. Osoba aktywująca musi podać te same dane, które wcześniej wpisała na stronie. Czyli jeżeli ktoś znał je i wprowadził do formularza, przejdzie również test telefoniczny.

Niebezpiecznik za sprawą formularza przejął w ten sposób list z PGNiG i dwie przesyłki polecone. W obu były dokumenty PIT-11. Co ciekawe, pani na poczcie mogłaby zablokować wydanie przesyłki, ale przy jej odbiorze przeprowadzający eksperyment nie został poproszony o dowód osobisty. Co jest dziwne - moje przesyłki na szczęście zawsze były sprawdzane i potwierdzane dokumentem tożsamości.

Jak donosi czytelnik serwisu, usługa ma jeszcze jeden feler. Gdy czytelnik przekierował wysyłkę listów na swój nowy adres ze starego, otrzymał również listy, które powinny dotrzeć do firmy zameldowanej pod dawnym adresem użytkownika. "W skrzynce znalazłem 10 listów nierejestrowanych, zaadresowanych na sp. z.o., która ma siedzibę pod moim starym adresem" - pisał czytelnik.

Co na to Poczta Polska? W komunikacie przesłanym Niebezpiecznikowi czytamy:

"Jeśli odebranie przesyłki pocztowej nastąpi przez osobę nieuprawnioną, osoba taka powinna zwrócić operatorowi pocztowemu przesyłkę, np. bezpośrednio listonoszowi albo w placówce pocztowej. Osoba nieuprawniona nie ma prawa do odbierania przesyłek, a jeśli to robi, czyni to bezprawnie, gdyż nie jest to przesyłka do niej adresowana".

W doskonałym, utopijnym świecie pewnie by tak było. Sęk w tym, że usługa Poczty może zostać wykorzystana przez osoby, która celowo chcą przechwycić nieswoją korespondencję. A przez kiepskie zabezpieczenia jest to niezwykle łatwe. Co gorsza, nie ma możliwości, by wyłączyć funkcję dosyłania na podany przez siebie adres.

"Wygląda na to, że aby sprawdzić, czy ktoś nie kradnie wam listów, musicie sobie wysyłać raz na tydzień (miesiąc?) list testowy do siebie i sprawdzać, czy dociera. Najlepiej polecony, bo na poleconym możecie sobie sprawdzić status, gdzie zauważycie informacje o przekierowaniu" - radzi Niebezpiecznik.

Pozostaje mieć nadzieję, że Poczta Polska poprawi zabezpieczenie usługi "dosyłanie". Pomysł był świetny, ale naprawdę niewiele trzeba, by był źródłem wielu kłopotów.

Komentarze (3)