Polska Marynarka Wojenna A.D. 2025. Odbudowa po latach zaniedbań
Zgodnie z zapowiedziami resortu obrony w dniu Święta Wojska Polskiego, obok corocznej defilady w Warszawie, na Bałtyku odbędzie się także parada morska. Symboliczne docenienie przez MON sił morskich jest ważne, ale jak w 2025 roku prezentuje się polska Marynarka Wojenna?
"Dziękujemy za waszą służbę" to hasło, pod którym 15 sierpnia 2025 w Helu odbędzie się parada morska. Po latach marginalizowania polska Marynarka Wojenna została przez MON doceniona, ale czy poza - ważnym skądinąd - gestem idą za tym realne zmiany?
Przez długi czas Marynarka Wojenna była źródłem cięć i oszczędności. Dość wspomnieć, że od 1995 roku polską banderę podniesiono na kilku holownikach (projekt B860), trzech niszczycielach min typu Kormoran II, jednym okręcie wsparcia logistycznego ORP Kontradmirał Xawery Czernicki i – po 18 latach od rozpoczęcia budowy – korwecie patrolowej ORP Ślązak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Plastikowy świat. W ilu procentach składamy się z plastiku?
Ważnym wsparciem okazało się pozyskanie ze Stanów Zjednoczonych dwóch fregat typu Oliver Hazard Perry - niemłodych już w roku 2000 i 2001, gdy zostały przekazane oraz pozyskanie z Norwegii "pomostowych" okrętów podwodnych typu Kobben, które miały kupić Polsce czas na odbudowę sił podwodnych.
Kobbeny wykonały swoje zadanie, służąc w Marynarce Wojennej niemal przez dwie dekady. Polscy decydenci zadania nie wykonali - nowych okrętów podwodnych jak nie było w latach 2002-2004, gdy Kobbeny wchodziły do służby, tak nie ma w 2025, gdy wszystkie - z powodu wieku - od dawna cieszą się zasłużoną emeryturą.
Zbyt małe siły
Postępujący rozkład - bo tak należy nazwać przekazanie w ciągu 30 lat jednej, niedozbrojonej (co na szczęście ma się zmienić) korwety i trzech niszczycieli min -zakończył się wraz z pełnoskalowym atakiem Rosji na Ukrainę.
Otrzeźwienie przyszło wraz z konstatacją, że w razie wojny Polska będzie musiała bronić wybrzeża i Bałtyku siłami, które są do tego zadania dalece niewystarczające: jeden stary okręt podwodny, dwie stare fregaty, kilka małych okrętów rakietowych i dwa dozorowce. To wszystko, czym moglibyśmy przeciwstawić się na morzu ewentualnej agresji.
Nawet Morska Jednostka Rakietowa uzbrojona w nowoczesne pociski NSM, nie byłaby w stanie w pełni wykorzystać ich możliwości - choć pociski mają zasięg 150 km, radary, które mogłyby wskazać im cele, "widzą" na około 40 km.
Znaczenie Bałtyku
Tymczasem Bałtyk i możliwość korzystania z dostaw drogą morską nie są po prostu ważne; są absolutnie niezbędne. Morskie dostawy pokrywają 100 proc. zapotrzebowania Polski na ropę naftową i 80 proc. zapotrzebowania na gaz, a do polskich portów przypływa rocznie niemal 20 tys. statków z różnymi ładunkami.
Każdy z nich to, statystycznie, odpowiednik 200 pociągów towarowych, które - gdyby towary transportować lądem - musiałyby korzystać z linii kolejowych o ograniczonej przepustowości. Morze nie ma takich ograniczeń.
Co więcej, to właśnie drogą morską dociera do Polski zamawiane poza granicami kraju uzbrojenie, jak czołgi K2 i M1, haubice K9 czy wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet Chunmoo/Homar-K. Morski transport ma również - w razie wojny - zapewnić wsparcie ze strony sojuszników, w tym przerzut amerykańskich oddziałów i wyposażenia. Nie bez powodu NATO regularnie, w ramach manewrów Atlantic Resolve, ćwiczy przerzucanie wojska przez Atlantyk.
Rosyjskie zagrożenie
Dlatego tak ważne są decyzje, podjęte po rosyjskim ataku na Ukrainę. Polska zerwała z powtarzanymi od lat, całkowicie nieprawdziwymi sloganami, że "na Bałtyku najlepszym okrętem jest samolot", pełnowymiarowe okręty podwodne są za duże na Morze Bałtyckie, a okręty klasy fregaty to tzw. białe słonie, czyli jednostki drogie, o ograniczonym potencjale, a zarazem zbyt cenne, by ryzykować ich utratę.
Zwłaszcza, że - wbrew powtarzanym przez media opiniom - Bałtyk nie był i nie jest "morzem NATO". Nie zmieniło tego nawet przyjęcie do Sojuszu Szwecji i Finlandii, a rosyjskie zagrożenie na Bałtyku - co szczegółowo przedstawiał m.in. kmdr Tomasz Witkiewicz - powinno być traktowane bardzo poważnie.
Modernizacja techniczna Marynarki Wojennej
Gdy bezpieczeństwo kraju zostało zagrożone, ruszył proces modernizacji technicznej Marynarki Wojennej. Polska rozpoczęła realizację programu Miecznik, w wyniku którego mają powstać trzy nowoczesne fregaty (pierwsza powinna rozpocząć służbę w 2028 r.).
Podpisano także umowę na dwa okręty rozpoznania elektronicznego (SIGINT) w ramach programu Delfin, nowoczesny okręt ratowniczy (program Ratownik) czy - w końcu - zaczęto pozyskiwać nowoczesne śmigłowce morskie.
Również i w tym przypadku nie ustrzeżono się tworzenia mikroflot, mnożąc używane typy helikopterów - do dużych śmigłowców AW101 mają, w ramach programu Kondor, dołączyć mniejsze jednostki pokładowe. Mimo wyższych kosztów związanych choćby z logistyką, budową zaplecza czy szkoleniem jest to jednak ważny skok jakościowy.
Wielkim nieobecnym, pomimo ponawianych od lat zapewnień polityków, pozostaje program Orka, którego celem jest pozyskanie nowoczesnych okrętów podwodnych. Deklaracje MON-u, całkiem niedawno obiecującego rozstrzygnięcie jeszcze w 2025 roku można już teraz - w połowie roku - uznać za mało realne.
Ważnym wzmocnieniem Marynarki Wojennej jest także rozwój Morskiej Jednostki Rakietowej (MJR), która z dotychczasowych dwóch dywizjonów zostanie rozbudowana do sześciu.
Na fali tych zmian szef resortu obrony ogłosił w marcu 2025 roku zamiar przekształcenia MJR w Brygadę Rakietową Marynarki Wojennej, wspartej przez nowoczesne drony - obok zakupu bezzałogowców MQ-9B SkyGuardian rozważane jest także kupno ich specjalistycznej, morskiej wersji MQ-9B SeaGuardian.
Początek ważnych zmian
Choć na rezultaty podjętych decyzji trzeba będzie poczekać, długo odwlekany proces modernizacji i rozbudowy polskiej marynarki wojennej ruszył i - o ile będzie realizowany konsekwentnie - ma szansę przynieść z czasem realne wzmocnienie. Wiąże się ono z licznymi wyzwaniami, dotyczącymi choćby wyszkolenia załóg dla budowanych okrętów, rozbudowy niezbędnej infrastruktury czy utrzymania bezcennych specjalistów do czasu rozstrzygnięcia programu Orka.
W takim kontekście parada morska 15 sierpnia jest nie tylko przypomnieniem, jak ważną (a często niedocenianą) rolę pełni Marynarka Wojenna, ale - miejmy nadzieję - zwiastunem długofalowych zmian. Dzięki nim Polska, po dziesięcioleciach cięć i oszczędności, zdobędzie zdolność do kontrolowania i zabezpieczenia kluczowej dla kraju części Bałtyku, i działania poza nim.