Pistolet VIS wz. 35. Duma polskiego przemysłu i zmora nazistów

Polski pistolet VIS wz. 35., wynalazek z XX-lecia międzywojennego, to jedno z największych osiągnięć naszej sztuki militarnej. Okupant tyleż chciał VIS-a posiadać, co bał się spotkania w ciemnej alejce z uzbrojonym w niego żołnierzem AK.

Pistolet VIS wz. 35. Duma polskiego przemysłu i zmora nazistów
Źródło zdjęć: © SPL/East News
Piotr Urbaniak

Kiedy Polska odzyskuje niepodległość w 1918 r., Wojsko Polskie jest pod względem uzbrojenia bardzo zróżnicowane. Żołnierze korzystają z tego, co udało się przejąć od zaborców, albo kupić okazyjnie w małych partiach. Taka sytuacja rodzi oczywisty problem logistyczny. Dziesiątki różnych modeli broni to konieczność posiadania wielu rodzajów amunicji i części zamiennych. Często także zbędnie skomplikowany proces szkolenia. Zawsze należy dążyć do ujednolicenia.

Pod koniec lat 20. XX w. Departament Uzbrojenia Ministerstwa Spraw Wojskowych rozpoczyna procedurę unifikacji. Jednym z jej podstawowych założeń jest wyposażenie polskich oficerów w nowoczesny pistolet wojskowy jako broń osobistą.

Obraz
© Empire Arms | Dennis Kroh

Tak oto armia niemalże kupuje licencję na czechosłowacką CZ wz. 28. Ale wobec negatywnych opinii specjalistów i horrendalnie wysokich kosztów, wynoszących bagatela 250 tys. dol., rezygnuje z tego pomysłu. Wojskowi decydują się na projekt Piotra Wilniewczyca, inżyniera z Państwowych Wytwórni Uzbrojenia, mimo że ten przedstawia zaledwie rysunek zestawieniowy i opis pistoletu. Deklaruje jednocześnie stworzenie prototypu w możliwie krótkim czasie.

Inżynier dotrzymał słowa

I rzeczywiście, korzystając z pomocy technologa Jana Skrzypińskiego i inżyniera Feliksa Modzelewskiego, już w styczniu 1931 r. Wilniewczyc składa projekt pistoletu do Urzędu Patentowego w Warszawie. Patent nr 155567 uzyskuje w lutym 1932 r.

W międzyczasie powstaje pistolet WiS (jak Wilniewczyc i Skrzypiński) wz. 31, który okazuje się twórczą interpretacją wiodących wówczas rozwiązań. Mechanizm spustowo-uderzeniowy skopiowano z kultowego Colta M1911. Z kolei układ ryglowania oparto częściowo na tym z Browninga High Power. Wszystko to w połączeniu z wysoką jakością wykonania sprawia, że pierwsze testy WiS wz. 31 kończy z rewelacyjnymi wynikami. Jest celny i niezawodny.

Zespół mimo wszystko nie spoczywa na laurach. Na kolejnych etapach prac m.in. modyfikuje kształt zamka, ząb wyrzutnika łusek i przyrządy celownicze. Dodaje też zaczep do mocowania kolby, gdyż mając świadomość celności WiS-a, pojawiają się plany stworzenia z niego broni strzeleckiej. Wreszcie, na prośbę kawalerii wprowadzony zostaje dodatkowy bezpiecznik – zwalniacz kurkowy. Ostatecznie, po uprzedniej zmianie nazwy na VIS (łac. Siła), dopracowany pistolet trafia do masowej produkcji.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej Fabrykę Broni w Radomiu opuszcza 49 400 egzemplarzy VIS-ów wz. 35, które trafiają do polskich żołnierzy.

Prawdziwa zmora Niemców

Co oczywiste, VIS bierze aktywny udział w Kampanii Wrześniowej, od Westerplatte aż po Kock. Niemniej prawdziwie ikoniczny staje się dopiero w czasie niemieckiej okupacji.

Niemcy przejmują radomskie fabryki i zaczynają produkować "swojego" VIS-a pod nazwą Pistole 35(p). Tyle że oszczędzają na spasowaniu i pięknej czarnej oksydzie, która pokrywa oryginał. Hitlerowski odpowiednik nie umywa się do pierwowzoru. Brakuje mu celności. Nie wspominając już o kompletnie pokpionym wyglądzie zewnętrznym.

Obraz
© Radom | Askild Antonsen

Natomiast Polacy na potęgę kradną części do pistoletu z niemieckich fabryk i składają sprzęt w konspiracyjnych warunkach. VIS staje się symbolem oporu. Nawet przeniesienie przez nazistów produkcji luf do austriackich zakładów Steyra nie powstrzymuje krnąbrnych Polaków. Sami dosztukowują brakujące elementy w prowizorycznej manufakturze inż. Czajkowskiego w Warszawie przy ul. Leszno 18.

Podczas okupacji Niemcy wyprodukowali 312 000 VIS-ów na własne potrzeby. Dane dotyczące polskiej produkcji konspiracyjnej z oczywistych względów nie są znane.

Ach ci Sowieci

Niestety, romantyczna historia VIS-a nie doczekuje się godnej kontynuacji. Po kapitulacji Niemców, produkcja pistoletu zostaje przerwana. Polacy nie mogą jej kontynuować. Sowieci uszczęśliwiają nas popularną "tetetką", czyli TT wz. 33, która szybko staje się standardową bronią boczną we wszystkich możliwych służbach nad Wisłą.

Radziecka hybryda Browninga M1903 i Colta M1911 nie jest pistoletem złym. Wprost przeciwnie – strzela mocnym nabojem 7,62 x 25 mm o świetnej przebijalności, w odróżnieniu od klasycznego 9 x 19 mm VIS-a. Choć pewną niedogodność może stanowić brak bezpiecznika, który – nawiasem mówiąc – jest w obranych za wzorzec konstrukcjach Browninga. (Widocznie w ZSRR nie było takiej potrzeby)

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY | Michael Tsay

Produkcja kultowego polskiego pistoletu zostaje wznowiona dopiero w 1992 r. w Zakładach Metalowych Łucznik w Radomiu, ale tylko małoseryjnie. Później w 2010 r. Fabryka Broni w Radomiu wypuszcza jeszcze krótszą serię replik. Ostatecznie w 2017 r. zapada decyzja o reanimacji VIS-a na potrzeby kolekcjonerów. Dzisiaj fabrycznie nowy egzemplarz z serii hołdującej 100-leciu odzyskania niepodległości to wydatek rzędu 16 000 zł.

pistolet vishitlerowcyokupacja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (384)