Pionierki Internetu. Genialne kobiety, które ukształtowały świat technologii
Nie stroniły od psychodelików, wchodziły do komputerów, mierzyły się z traktowaniem z góry i bywały uznawane za największe zakały Doliny Krzemowej. Claire L. Evans w książce "Pionierki Internetu" przywraca pamięć o konstruktorkach, wizjonerkach i inżynierkach, którym wiele zawdzięczamy. I zrobiła to w błyskotliwy sposób.
17.02.2020 | aktual.: 17.02.2020 18:46
Komu zawdzięczamy internet? Przytaczane przy różnych okazjach historie globalnej sieci pełne są pomnikowych postaci, jak Paul Baran, Joseph Licklider czy Douglas Engelbart. Ich zasług nie sposób zakwestionować, ale warto pamiętać, że za wiekopomnymi sukcesami stała armia współpracowników, wynalazców i pionierów technologii. Wśród nich były również kobiety.
O tym, że ich rola bywa często – i niesłusznie – pomijana, wspominałem niegdyś w artykule "Zapomniane programistki. Kobiety, które wysłały ludzkość na Księżyc". To przypomnienie wysiłku licznych kobiet, bez których lądowanie na Księżycu mogło zmienić się w widowiskową katastrofę.
Trudno przecenić zasługi Margaret Hamilton, tworzącej oprogramowanie na potrzeby programu księżycowego NASA. Albo rolę Katherine Johnson, wyliczającej trajektorie lotów dla misji Mercury i Apollo, której ocenie astronauci ufali bezgranicznie. Albo – gdy cofniemy się w czasie jeszcze dalej - o zakonnicy Mary Kenneth Keller, prekursorce informatyki i współautorce języka BASIC.
Te trzy nazwiska to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bo rola kobiet w rozwoju technologii jest znacznie donioślejsza. Dość wspomnieć, że kojarzony dziś raczej z mężczyznami zawód programisty był na początku ery komputerów silnie sfeminizowany.
Programistki wchodzą do komputera
Przyczyna była prosta - mężczyźni zdominowali tworzenie sprzętu, a jego programowaniem, początkowo mocno zbliżonym do pracy telefonistki, zajmowały się w znacznej części kobiety. To one programowały pierwsze komputery, czego ślad znajdziemy choćby w historii słowa "bug", występującego współcześnie w znaczeniu błędu programistycznego.
Jego popularyzacja przypisywana jest późniejszej admirał, Grace Hopper, pracującej przy jednym z pierwszych komputerów - maszynie Mark II. Bug miał wówczas bardziej dosłowne znaczenie, bo błędy powodowane były owadami, wywołującymi zwarcia.
Programistki ENIAC-a, jednego z pierwszych komputerów, musiały obsługiwać go bez żadnej dokumentacji
Znamienna jest też historia "szóstki od ENIAC-a". Był to zespół programistek, które - jak zauważa Claire L. Evans w książce "Pionierki Internetu" - otrzymały zadanie niemal niemożliwe. "John Mauchly i J. Presper Eckert [twórcy komputera] zasadniczo zbudowali odrzutowiec, przekazali kluczyki sześciu kobietom nie mającym licencji pilota i poprosili je, by wygrały wojnę". Bo, o czym warto wspomnieć, zadaniem ENIAC-a było dostarczanie obliczeń balistycznych.
Informatyka była jeszcze w powijakach, a proces rekrutacji pionierek programowania polegał m.in. na odpytywaniu kandydatek, czy boją się elektryczności. Brzmi to całkiem zabawnie, dopóki nie uświadomimy sobie, że pierwsze programistki musiały - dosłownie - wejść do komputera. Czyli wówczas maszyny o wielkości kilkunastu szaf. Tam, przełączając odpowiednie z tysięcy kabli i wtyczek, sterowały jego działaniem, w wolnych chwilach tworząc pierwszą dokumentację i zasady programowania komputerów.
Tim Barners Lee była kobietą!
Ale przecież znaczenia kobiet - prekursorek technologii - nie można sprowadzać do zestawu zabawnych anegdotek. Zwłaszcza, że Claire L. Evans wykonała ogromną, rzetelną pracę i nie poprzestała na ciekawych, ale powszechnie znanych historiach i postaciach. Dotarła za to do kobiet tak niezwykłych, jak Wendy Hall.
Alternatywa dla WWW - opracowany przez Wendy Hall system Microcosm
Gdy po raz kolejny usłyszymy, że twórcą WWW - czyli w zasadzie tego, co obecnie uważane jest potocznie za "internet" - jest Tim Berners-Lee z CERN-u, warto pamiętać, że wcale nie był on jedynym twórcą, ani prekursorem takiego rozwiązania. Kilka lat wcześniej przemyślany, kompletny i działający system hipertekstowy Microcosm stworzyła właśnie Wendy Hall.
Wizjonerki i buntowniczki
Na szczęście, z pożytkiem dla czytelnika, Claire Evans nie ogranicza się do inżynierek i programistek. Sięga również po historie kontrkulturowych buntowniczek, które z powodzeniem mogłyby posłużyć za pierwowzór Cameron Howe z serialu "Halt and Catch Fire", opowiadającego o początkach i rozwoju komputerów.
Mackenzie Davis jako Cameron Howe w serialu "Halt and Catch Fire"
Kapitalnym przykładem jest tu Jaime Levy. Dziś - szacowna wykładowczyni i specjalistka od projektowania interfejsów. Niegdyś zbuntowana autorka, po samobójczej śmierci lidera Nirvany, publikująca online jako Kurt’s Brain (mózg Kurta). A przede wszystkim tworząca cyfrowe magazyny w epoce, gdy internet wciąż jeszcze kojarzył się bardziej z zabawami jajogłowych, niż usługą, mającą praktyczne znaczenie dla zwykłych ludzi.
Elektroniczne ziny Jaime Levy były wydawane m.in. razem z albumem wokalisty Billy'ego Idola "Cyberpunk"
Errata do historii
Claire Evans ma talent do barwnego przedstawiania takich postaci. Książka "Pionierki Internetu" jest pełna ciekawych i zazwyczaj mało znanych historii. W końcu mamy lekturę, która nie wynosi na pomniki znów tych samych person. Nie skupia się tylko na tych najbardziej "medialnych" osiągnięciach, ale przybliża też historię rozwoju technologii, usług i zjawisk, które złożyły się na Sieć, jaką znamy dzisiaj.
Claire L. Evans, "Pionierki Internetu"
Tym, co w mojej ocenie jest słabszą stroną książki, to podejście autorki do opisywanych bohaterek. Wspomniałem wcześniej, że Evans sięga nie tylko do historii programistek i inżynierek, dzięki czemu prezentowany panteon innowatorek zdecydowanie zyskuje na kolorycie.
Niestety, jest też druga strona tego medalu - pisarka wydaje się z jednakową uwagą traktować zarówno kobiety o fundamentalnym wkładzie w rozwój technologii, jak i twórczynie niemal zapomnianych serwisów czy gier.
Na szczęście jej dzieło nie jest nudną kroniką faktów i wydarzeń. Evans pisze (niemała w tym zasługa zespołu tłumaczącego) barwnym, żywym językiem, a przytaczane historie skrzą się od trafionych anegdot. A do tego, przy okazji, kapitalnie przekazują nieoczywistą wiedzę. Jej książka to istotna errata do współczesnej historii, przywracającą pamięć o kobietach, których wkład i wysiłek z różnych względów zostały - niesłusznie - zapomniane.