Orgazm na żądanie? Ekspert jest pewien, że to tylko kwestia czasu
"Są lekarze, którzy wszczepiają elektrody w pobliżu rdzenia kręgowego, aby uzyskać orgazm za naciśnięciem jednego przycisku", zauważa Justin Lehmiller, psycholog społeczny i pracownik naukowy z Kinsey Institute na Indiana University (USA).
08.03.2021 16:40
Justin Lehmiller, który jest również gospodarzem podcastu "Sex and Psychology", udzielił niedawno wywiadu dla The Wall Street Journal, w którym opowiedział o przyszłości seksu i "sekstechu".
Za jeden z przykładów technologii, która może wpłynąć na nasze życie seksualne, ekspert wskazał "przycisk do orgazmu". Umieszczony na czubku palca, mógłby w jednej chwili wywołać uczucie przyjemności.
- Są lekarze, którzy wszczepiają elektrody w pobliżu rdzenia kręgowego, aby uzyskać orgazm za naciśnięciem jednego przycisku - wyjaśnił Lehmiller w rozmowie z WSJ. - Ta technologia może pomóc osobom niepełnosprawnym lub mającym problemy z osiągnięciem orgazmu. Ale istnieje też ryzyko, że zamiast kultywować doświadczenie seksualne, ludzie od razu będą chcieli przejść do punktu kulminacyjnego.
Przyszłość "sekstechu"
Ekspert zwrócił również uwagę, że gadżety erotyczne również staną się o wiele bardziej wyrafinowane niż do tej pory. Najciekawsze zmiany, zdaniem Lehmillera, zobaczymy wśród seks-robotów, które staną się o wiele bardziej praktyczne.
Lehmiller wierzy, że oprócz możliwości zaspokajania fizycznych potrzeb, roboty będą również w stanie zaspokajać nasze potrzeby emocjonalne. Pozytywny wpływ seks-robotów na zdrowie psychiczne zauważyli już wcześniej inni psychologowie, np. w przypadku seniorów oraz małżeństw, które szukają urozmaicenia dla swojego pożycia.
Zobacz także
Ale nie tylko seks-roboty mogą nas w przyszłości zaskoczyć. Ekspert zwraca również uwagę na niektóre już dostępne na rynku urządzenia, które mogą na odległość dostarczać doznań seksualnych. Jednak rozwój technologii wiąże się również z zagrożeniami, wśród których najpoważniejszym, zdaniem psychologa, jest seks w wirtualnej rzeczywistości (VR).
- Czy potrzebujesz czyjejś zgody na wirtualny seks - to jedno z podstawowych pytań, które zadał Lehmiller. Zwrócił również uwagę, że "kolejnym minusem jest to, że nie wiemy, jaki będzie wpływ zaangażowania się w wirtualną fantazję. Jeśli ktoś zaangażuje się w wirtualną czynność, która byłaby nielegalna w prawdziwym życiu, czy to eskaluje fantazję i sprawi, że będzie chciał odegrać ją w prawdziwym świecie?"
Kolejny problem, na jaki zwrócił uwagę to kwestie naszej prywatności oraz bezpieczeństwa. "Cokolwiek robisz w wirtualnym świecie, pozostawi jakiś cyfrowy ślad. Kto będzie miał do tego dostęp? Co się stanie, jak dane zostaną zhakowane i ujawnione publiczne?", pyta hipotetycznie ekspert.
"Sekstech" może przynosić ludziom korzyści, ale wciąż pozostaje wiele kwestii, o które trzeba zadbać, nim ta technologia na dobre zagości w naszym życiu.