Operacja Satanik. Francuskie siły specjalne zatapiają "Rainbow Warrior", statek Greenpeace’u

Do czego może posunąć się demokratyczny rząd, jeśli ktoś utrudni mu przeprowadzenie prób jądrowych? Francuzi przesunęli tę granicę bardzo daleko. Aby pozbyć się protestujących ekologów, dokonali zamachu terrorystycznego.

Operacja Satanik. Francuskie siły specjalne zatapiają "Rainbow Warrior", statek Greenpeace’u
Źródło zdjęć: © Greenpeace.org
Łukasz Michalik

12.07.2020 | aktual.: 13.07.2020 20:26

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jest noc, 10 lipca 1985 roku. W pobliżu wejścia do nowozelandzkiego portu Waitemata w Auckland na falach kołysze się ponton. Siedzący na nim człowiek wygląda jak typowy wędkarz, który nocą wypłynął kawałek od brzegu w poszukiwaniu szansy na naprawdę wielką rybę.

To francuski turysta, który niedawno przybył do Nowej Zelandii i wraz z kilkoma rodakami wynajął jacht "Ouvea". Ponton kołysze się na fali, wędkarz wydaje się przysypiać, jednak to tylko pozory.

Podwodni sabotażyści

Kilkanaście metrów niżej dwaj płetwonurkowie – żołnierze ze stacjonującej na Korsyce jednostki, szkolonej m.in. do podwodnej dywersji, po raz ostatni kontrolują swoje wyposażenie. Mają specjalne akwalungi, które nie wypuszczają do wody bąbli wydychanego powietrza. Ich ekwipunek nie ma żadnego błyszczącego elementu, a każdy z nich ma przy pasie minę magnetyczną.

"Turysta", drzemiący w pontonie nad nimi, również jest w pracy. To oficer DGSE (Direction générale de la Sécurité extérieure, Generalna Agencja Bezpieczeństwa Zewnętrznego), francuskiej agencji wywiadu wojskowego, wykonujący zadanie w ramach operacji o kryptonimie Satanik.

Po chwili płetwonurkowie - Jean Camas i Jean-Luc Kister - ruszają pod wodą w stronę pobliskiego portu. Docierają do niego i podpływają pod jeden ze statków. Dowodzący akcją upewnia się po raz ostatni, czy znajdują się pod właściwym kadłubem.

Zatopić "Rainbow Warrior"!

To ważne, bo żołnierze, w miejscach wskazanych wcześniej przez analityków wywiadu, mocują dwa ładunki wybuchowe. Zapalniki czasowe są ustawione na cztery godziny.

Czas eksplozji nie jest jednak idealnie zsynchronizowany. Planujący akcję zamierzają zatopić statek, ale nie chcą zabijać jego załogi. Zakładają, że pierwszy, słabszy ładunek wywoła panikę, która zmusi załogę do ewakuacji. Dopiero kilka minut później drugi, silniejszy ładunek ma dokonać dzieła zniszczenia i spowodować uszkodzenia na tyle poważne, by zatopić statek.

Celem francuskich dywersantów jest "Rainbow Warrior" (Tęczowy wojownik). To wysłużony, zbudowany w Wielkiej Brytanii, 40-metrowy trawler. Kilka lat wcześniej kupiła go organizacja ekologiczna Greenpeace, zaangażowana w protesty przeciwko francuskim próbom jądrowym.

Obraz
© Domena publiczna

Atol Mururoa - miejsce francuskich testów jądrowych

Atomowy poligon na Pacyfiku

Mocarstwa atomowe testowały swoją broń w różny sposób. Amerykanie część testów prowadzili na Pacyfiku, a część na macierzystym terytorium, czyniąc zresztą z grzybów atomowych jedną z atrakcji turystycznych, dla których tłumy ciągnęły do Las Vegas.

Na własnym terenie broń jądrową badali także Chińczycy, podobnie jak Rosjanie, którzy w tej kwestii nie mieli skrupułów, testując skutki promieniowania na własnych obywatelach. Pędzili przez atomowe poligony dziesiątki tysięcy żołnierzy by sprawdzić, czy da się nacierać w warunkach wysokiej radiacji.

Wielka Brytania i Francja, korzystając z resztek kolonialnego imperium, testowały swoją broń możliwie daleko od metropolii. Wielka Brytania w Australii i Stanach Zjednoczonych, a Francja najpierw w Afryce, a następnie na pacyficznych atolach Mururoa i Fangataufa.

Te właśnie testy zamierza zablokować Greenpeace. Port Waitemata jest tylko przystankiem – "Rainbow Warrior" pobiera tam zaopatrzenie, by popłynąć w rejon atolu Mururoa. Greenpeace zamierza zrobić wszystko, by nie dopuścić do kolejnego testu.

Obraz
© Wikimedia Commons, Ot, Lic. CC BY-SA 4.0

"Rainbow Warrior" w Auckland

Sprzęt ponad życie

Francuska akcja dywersyjna początkowo przebiega jak w szwajcarskim zegarku. Problem zaczyna się wraz z pierwszą eksplozją. Wybuch – faktycznie – straszy załogę i prawie wszyscy opuszczają statek. Prawie, bo na pokładzie pozostaje Fernando Pereira, pochodzący z Portugalii obywatel Holandii.

Pereira jest fotografem i ani myśli pozostawiać na pastwę losu swój cenny sprzęt fotograficzny. Rzuca się pod pokład, aby ratować swój ekwipunek.

Tam zabija go drugi wybuch.

Kto zatopił "Rainbow Warrior"?

Eksplozja, która zatapia statek, to jedno. Eksplozja, która zatapia statek i zabija człowieka, to zupełnie inny ciężar gatunkowy. Nic dziwnego, że władze Nowej Zelandii energicznie zabierają się za wyjaśnianie tajemniczych wybuchów.

Zwłaszcza, że Francuzi popełniają podczas akcji kilka błędów. O ile samo dotarcie na miejsce i wysadzenie "Rainbow Warrior" wychodzi im doskonale, problemy zaczynają się po przeprowadzeniu akcji.

Najpierw wędkarze zwracają uwagę na "zakochaną parę" spacerującą wzdłuż wybrzeża w środku nocy. "Zakochani" to major Alain Mafart i kapitan Dominique Prieur, którzy mają zapewnić wsparcie dla płetwonurków.

Co więcej, podczas wyładunku sprzętu, agentów zauważa nocny stróż, który na domiar złego bierze ich za złodziei, zapisując rejestrację samochodu. Jeszcze później, pod presją czasu, Francuzi porzucają część wyposażenia płetwonurków.

I choć bezpośrednim wykonawcom aktu terroru udaje się z Nowej Zelandii uciec na pokładzie francuskiego okrętu podwodnego, policja aresztuje zauważoną wcześniej parę.

Śladów jest aż nadto.

Obraz
© Greenpeace.org

"Rainbow Warrior" po francuskim ataku

Odpowiedzialność za zamach

Francja, która początkowo wypiera się przeprowadzenia ataku terrorystycznego na obcym terytorium, z czasem bierze odpowiedzialność za zamach. Rozpoczynają się długie, prawne przepychanki, dotyczące jurysdykcji nad pojmanymi funkcjonariuszami, a także dalszych relacji pomiędzy Nową Zelandią i Francją.

Ostatecznie, po międzynarodowym arbitrażu, zapada wyrok – agenci zostają skazani, ale mają odbyć karę pod francuską jurysdykcją (Francja – po odzyskaniu swoich ludzi – łamie to postanowienie i przedwcześnie zwalnia ich z odbywania kary). Nowa Zelandia uzyskuje także od Francji ustępstwa gospodarcze i finansowanie organizacji, mającej zacieśniać współpracę pomiędzy tymi krajami.

Osobny proces wytacza Francji Greenpeace. Za uzyskane odszkodowanie organizacja kupuje większy, nowszy i lepszy statek – "Raibow Warrior II", którym w kolejnych latach przeprowadzi następne akcje protestacyjne. A w 2011 roku zostanie zastąpiony przez "Rainbow Warrior III", którego kadłub powstanie w polskiej stoczni.

Francuzi nadal będą korzystać z atolu Mururoa. Ostatnią próbę jądrową przeprowadzą na nim w 1996 roku. Obecnie zniszczony eksplozjami atol zapada się. Jak wynika z oceny francuskiej Rady do spraw Bezpieczeństwa Nuklearnego i Promieniotwórczości w zakresie Obrony (DSND), wywołane zapadnięciem Mururoa tsunami może zniszczyć kolejny, oddalony o ponad 100 kilometrów atol Tureia, zamieszkany przez około 300 osób.

broń jądrowagreenpeacefrancja
Komentarze (91)