Ogromne straty Rosjan. Armia Putina nadal przegrywa z technologią
Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa już ponad 300 dni. Skuteczne ataki Ukraińców, które doprowadziły do śmierci setek żołnierzy agresora w miejscowościach Makiejewka oraz Czulakówka, były najpewniej wynikiem kolejnych poważnych błędów po stronie armii Putina. Od początku wojny obrońcy bez problemu namierzają Rosjan, którzy korzystają z nieszyfrowanych kanałów łączności. Wcześniejsze przypadki pokazały, że niezabezpieczone rozmowy telefoniczne pozwalają lokalizować i likwidować nie tylko szeregowych żołnierzy, ale także generałów.
03.01.2023 | aktual.: 03.01.2023 17:53
Po ataku w Makiejewce, który miał doprowadzić do śmierci 400 żołnierzy, w rosyjskich mediach społecznościowych zawrzało. Tamtejsi komentatorzy wojskowi skrytykowali dowództwo m.in. za to, że nie wprowadziło ograniczeń w korzystaniu z telefonów komórkowych.
Wcześniejsze przypadki z frontu pokazują, że z nieszyfrowanej łączności, która pozwala namierzać Ukraińcom jednostki nieprzyjaciela, korzystają nie tylko szeregowi żołnierze, ale także ich przełożeni. W wielu takich sytuacjach można mówić o lekkomyślności oraz braku ostrożności Rosjan, jednak problemy z dostępem do chronionej komunikacji są też w sporej mierze spowodowane działaniami, które armia Putina podjęła na początku inwazji na sąsiedni kraj.
Rosjanie sami strzelili sobie w stopę
Moskwa zdaje sobie oczywiście sprawę, że rozkazy wydawane na polu walki wymagają posiadania łączności szyfrowanej. Z tego względu Rosjanie wdrożyli w ub.r. system ERA, przeznaczony dla służb (w tym FSB) oraz wojska. Miało to być kosztowne rozwiązanie kryptograficzne, zapewniające bezpieczną transmisję danych. Jak pisaliśmy na naszych łamach, ERA jest traktowana priorytetowo przez resort obrony w Moskwie, gdyż pod tą nazwą kryje się również ośrodek, w którym opracowywane są nowoczesne technologie dla wojska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szeroko promowana przez Moskwę ERA potrzebuje do poprawnego funkcjonowania stacji bazowych sieci 3G i 4G. Już na początku inwazji Rosjanie przystąpili jednak do niszczenia ukraińskiej infrastruktury telekomunikacyjnej. Tym samym wojsko agresora – chcąc zdestabilizować łączność przeciwnika – samo pozbawiło się bezpiecznej łączności.
"(…) bez stacji bazowej nawet supernowoczesny, nie mający odpowiedników na świecie smartfon po prostu nie działa! Dlatego decydenci rosyjskich sił zbrojnych zmuszeni są do rozmów za pomocą niezaszyfrowanej komunikacji radiowej, którą może usłyszeć każdy posiadacz skanera za kilkaset złotych" – zwraca uwagę polski serwis rządowy gov.pl.
Niebezpieczne rozmowy na froncie
Generał David Petraeus, dyrektor CIA w latach 2011-2012, twierdzi, że "system komunikacji Rosjan nie jest chroniony przez złożone algorytmy przeskoku częstotliwości" i w zasadzie "wszystko działa w domenie publicznej na kanałach radiowych o wysokich lub krótkich falach, bez szyfrowania". Oznacza to, że rozmowa pomiędzy wojskowymi może być przechwycona nie tylko przez ukraińskich żołnierzy, ale nawet przez radioamatora oraz każdą osobę korzystającą ze skanera policyjnego.
Gen. dyw. armii USA Robert Collins wskazuje, że rosyjskie wojsko jest obecnie zmuszone do korzystania z prostszych i mniej bezpiecznych urządzeń do komunikacji. W praktyce sami dowódcy sięgają nieraz po zwykłe telefony komórkowe, które pozwalają bez problemu namierzyć ich położenie.
Ukraińcy konsekwentnie wykorzystują tę wiedzę, o czym świadczą nie tylko ostatnie ataki w Makiejewce i Czulakówce. Dość wspomnieć, że już w połowie marca pojawiły się doniesienia o przechwyceniu przez obrońców niezabezpieczonej rozmowy rosyjskiego generała. Ukraińcy użyli wtedy geolokalizacji, a następnie zaatakowali siedzibę wojskowego, zabijając go wraz z całym sztabem.
Adam Gaafar, dziennikarz Wirtualnej Polski