O co chodzi w sporze Apple i Epic Games, twórcy gry Fortnite? Wyjaśniamy

Szef Apple, Tim Cook (po prawej) i lama - maskotka z gry Fortnite
Szef Apple, Tim Cook (po prawej) i lama - maskotka z gry Fortnite
Źródło zdjęć: © WP
Bolesław Breczko

18.08.2020 13:11

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Producent najpopularniejszej i najlepiej zarabiającej gry na świecie (Epic Games) pozwał najbogatszych i największych producentów smartfonowych systemów operacyjnych (Apple i Google). Chociaż powód jest stary jak świat (pieniądze), to walka gigantów może wpłynąć na przyszłość dystrybucji "dóbr elektronicznych".

Zacznijmy od początku. W październiku 2017 studio Epic Games wypuszcza grę "Fortnite". Gra bazuje na niezwykle popularnym w tym czasie trybie battle royale, czyli 100 graczy walczy ze sobą, a wygrywa jeden. Jest w pełni darmowa, atrakcyjna graficznie i łatwa do nauki. Przekłada się to na sukces, jakiego świat gier komputerowych jeszcze nie widział.

Twórcy zarabiają na sprzedaży "skórek", które zmieniają wygląd bohatera, oraz emotów, czyli śmiesznych tańców i gestów. To włśsnie te niepozorne mikrotransakcje przynoszą firmie Epic Games aż 2 miliardy dolarów dochodu w marcu 2019 roku.

Początkowo "Fortnite" był dostępny na komputery PC oraz konsole Xbox i Playstation 4. W 2018 roku Epic Games podjął decyzję o wypuszczeniu gry takżę na smartfony. W tym samym roku firma wypuszcza na PC platformę do zakupu gier Epic Games Store, która z miejsca staje się konkurencją dla największego sklepu tego typu: Steama. Dzięki temu Epic nie musi oddawać Valve (właścicielowi Steam) 30 proc. zysków – to krok, który wyjaśnia późniejsze działania firmy.

Fortnite i smartfony

"Fortnite" na iPhone'y pojawił się w kwietniu 2018 roku. Grę mogliśmy pobrać tylko i wyłącznie z oficjalnego sklepu z aplikacjami (App Store), a Epic Games dzielił się z nim marżą również w wysokości 30. proc zysków.


Wersja na smartfony z systemem Android ukazała się dopiero rok później - i to z ograniczonym dostępem. Na samym początku grę mogą pobierać tylko właściciele telefonów Samsunga. Dopiero dwa miesiące później "Fortnite" zostaje udostępniony pozostałym użytkownikom Androida.

Obie wersji dzieliła jednak pewna różnica. Posiadacze iPhone'ów pobierają grę jak każdą inną - z App Store. Innej możliwości technicznie nie ma. Z kolei ci, którzy mają sprzęty z Androidem, muszą pobrać "Fortnite'a" spoza oficjalnego sklepu (Google Play). To działanie w pełni legalne, każdy z nas może stworzyć aplikację na Androida i udostępnić plik do pobrania na telefon.


Epic Games zdecydował się na taki krok, bo umieszczając swoją grę w sklepie Google, musiałby oddawać firmie 30 proc. zysków. Ta decyzja spowodowała jednak, że gra trafiła do mniejszej liczby odbiorców. Dlatego Epic Games w końcu ustąpił i w kwietniu 2020 "Fortnite" trafił do sklepu Google Play. Nie na długo.

Epic Games zmienia zasady gry

13 sierpnia 2020 roku, czyli zaledwie 4 miesiące po umieszczeniu gry w sklepie Google Play, Epic Games decyduje się na ruch, który wstrząsa branżą. Daje 20 procentową zniżkę przy płatnościach, które omijają systemy Apple i Google. W ten sposób firma chce obejść 30-procentowy "haracz" dla pośredników.

Ten ruch naturalnie nie spotyka się z sympatią Google i Apple'a, bo wprost łamią regulaminem ich sklepów. W rezultacie firmy natychmiast usuwają "Fortnite" ze swoich platform, a Epic Games wyrusza na wojnę.

Okazuje się, że Epic Games miał przygotowaną całą strategię walki z Apple (ale już nie z Google). Już 13 sierpnia firma złożyła pozew sądowy przeciwko nim o stosowanie praktyk ograniczających konkurencję. Także tego samego dnia Epic Games opublikowało wideo parodiujące legendarną reklamę Apple "1984" z hashtagiem #FreeFortnite.

Apple kontruje

Uderzenie w Apple ich własną reklamą (którą wcześniej sami uderzali w konkurencję, choć wtedy cel ataku IBM był tylko domniemany) nie spodobało się firmie równie mocno, co próba obejścia 30-procentowej daniny. Oprócz usunięcia "Fortnite" z App Store firma grozi, że całkowicie zablokuje Epic Games dostęp do swojej platformy oraz narzędzi deweloperskich. A to już problem nie tylko samego Epic Games.

Oprócz "Fortnite" Epic Games ma jeszcze jeden niezwykle dochodowy produkt. Jest nim silnik do tworzenia gier Unreal Engine. Decyzja Apple może uniemożliwić dodawanie gier zbudowanych na tym silniku i z czasem usunąć te istniejące. Znaczyłoby to, że Unreal Engine jest nieprzydatny do tworzenia gier na iOS, a Epic Games jest odsunięty od największego kawała tortu. Według raportu Newzoo gry mobilne zarobią w 2020 77 mld dolarów, co będzie stanowiło 48 proc. całości rynku gier (konsole 28 proc. PC 23 proc.). Z tego same gry na iOS zarobią 33 mld dolarów, a to aż 47 proc. dochodów z rynku gier mobilnych (Android - 36 proc., pozostałe systemy - 17 proc.).

Ulitmatum, które Epic Games nie chce spełnić

Apple dał Epic Games czas do 28 sierpnia na cofnięcie aktualizacji, która dała możliwość obejścia systemu płatności. Ze słów szefa Epic Games wynika, że nie planuje się ugiąć, a sprawa może trafić do sądu. Apple, pomimo że jest jedną z najbogatszych firm na świecie, trafiło na mocnego przeciwnika. Epic, choć sam z siebie nie tak zamożny, jest wyceniany na 17,5 mld dolarów, ma więc środki na sądowe batalie. Do tego stoi za nim chiński gigant Tencent (posiada 48,4 proc. udziałów).

Obie firmy tłumaczą swoje decyzje "dobrem branży gier" oraz "dbaniu o użytkowników". Każdy jednak zauważy, że w sporze chodzi o pieniądze - i to o duże pieniądze. Mimo tego Epic Games może stać się nieplanowanym bohaterem, bo zarzuty o dominację Apple pojawiają się nie od dziś. W odróżnieniu od smartfonów z Androidem, aplikacje na iPhone'y mogą trafić tylko i wyłącznie przez oficjalny sklep. Ten w całości kontroluje Apple i nie dopuszcza żadnej zewnętrznej ingerencji.

Epic dobry czy Epic zły?

Pomimo popularności gry "Fortnite" jej producent nie cieszy się wcale miłością graczy. Wszystko przez pomysł uruchomienia własnego wirtualnego sklepu z grami Epic Store. Tutaj przyda się kilka słów wyjaśnienia osobom, które nie znają realiów rynki gier PC w latach 2010-2020.

W tym czasie klasyczne gry w plastikowych pudełkach zaczęły tracić na popularności. Dzięki dostępowi do szybkiego internetu wiele osób decydowało się częściej na kupowanie elektronicznych wersji gier, niż kupowanie ich na fizycznych płytach. Prekursorem tego trendu jest firma Valve i jej wirtualny sklep Steam, który od lat pozostaje głównym graczem na rynku. Właśnie na Steamie zadebiutował "Fortnite" i był tam dostępny, do momentu, gdy w 2018 Epic Games "zabrał swoje zabawki" i otworzył Epic Games Store.

Nie było to nic nowego, już wcześniej najwięksi producenci i dystrybutorzy gier także uciekali od Steama i jego 30-procentowej prowizji. EA Games stworzyło Origin, a Ubisoft – Uplay. W przypadku Epic Games jest jednak mała różnica. Firma oferuje bowiem innym twórcom gier duże prowizje, jeśli zdecydują się wystawić tylko u nich, a nie u konkurencji. To zdenerwowało graczy, a czarę goryczy przelało usunięcie przed premierą gry "Metro: Exodus" z platformy Steam i przeniesienie jej na Epic Games Store. Gracze grozili bojkotem produkcji i zasypali grę negatywnymi komentarzami.

Wojna na szczycie

Założyciel firmy Valve (Gabe Newell) wymyślił na początku lat 2000., że w branży gier najlepiej zarabiał będzie nie ten, kto będzie robił najlepsze gry, ale ten, który będzie brał procent za pośrednictwo w ich sprzedaży. Dziś jesteśmy świadkami, że to właśnie firmy, które zapewniają przestrzeń do działalności innym firmom (i które biorą za to procent), są najbardziej dochodowe. Google i Facebook sprzedają przestrzeń pod reklamy, Amazon sprzedaje przestrzeń do handlu, a Apple przestrzeń do sprzedaży aplikacji w postaci popularnych i drogich smartfonów.

Wspomniane firmy mają dominujące pozycje w swoich segmentach. Teraz Epic Games rzuca wyzwanie jednemu z gigantów. I nawet jeśli robi to z czysto finansowych powodów, to okazuje się dla wielu niespodzianym bojownikiem o wolny rynek i swobodę konkurencji.

Źródło artykułu:WP Tech