Nowa moda wśród największych. Wielkie korporacje mają w tym swój interes
To nowy trend. Google, Apple i Facebook chcą jak na dłoni pokazywać, że może ktoś spędza zbyt dużo czasu z telefonem w ręku. Co wielkie korporacje chcą tym osiągnąć? Niekoniecznie chodzi tu o troskę o użytkowników.
29.06.2018 | aktual.: 30.06.2018 15:43
Zastanawialiście się kiedyś, ile czasu marnujecie na przeglądanie, lajkowanie, komentowanie postów "na fejsie"? Niebawem będzie można to sprawdzić. Nowa funkcja Facebooka "Your time on Facebook" zmierzy czas spędzany na portalu. Społecznościowy gigant chce, żeby użytkownicy byli świadomi, że mogą poświęcać zbyt wiele czasu na przeglądaniu tablicy.
Facebook wpisuje się w najnowsze trendy. Podobną funkcję znajdziemy w najnowszej wersji iOS. Funkcja "Czas przed ekranem" odpowiada za generowanie szczegółowych raportów na temat użycia smartfonu/tabletu w ciągu 24 godzin. Z czytelnego wykresu można się dowiedzieć, ile dokładnie czasu poświęciło się na każdą poszczególną aplikację. Istnieje nawet możliwość nałożenia sobie limitów czasowych na korzystanie z aplikacji. Po przypisaniu 1 godziny dziennie do Facebooka program co prawda nie wyłączy się po 60 minutach, ale wyświetli komunikat o upływie czasu, co w teorii ma zmobilizować użytkownika do odłożenia telefonu.
Tim Cook radzi: odłóż swój telefon
Najwyraźniej problem jest bardzo poważny, skoro uwagę na niego zwrócił sam Tim Cook. W rozmowie z CNNMoney przyznał:
"Zachęcam każdego do obserwowania siebie, do podejmowania świadomej decyzji i pytania siebie, jak często sięgasz po swój telefon 10 czy 20 razy w ciągu godziny i czy możesz robić to rzadziej. Może to spowodowałoby, że bylibyśmy bardziej obecni, świadomi" - powiedział Tim Cook.
Do podobnych wniosków jeszcze wcześniej doszedł Google. I również przygotował narzędzia, które pozwoliły ograniczyć korzystanie z telefonu. Np. poprzez ustalanie czasowych limitów na używanie aplikacji.
O tym, że to masowy trend, świadczy również fakt, że Steam - największy cyfrowy sklep z grami - od niedawna pozwala sprawdzić, ile pieniędzy wydało się na platformie.
Prawda, że coś tu nie gra? Twórcy telefonów i systemów operacyjnych sugerują ci, żebyś odłożył ich sprzęty, a co za tym idzie - nie korzystał z ich programów, nie oglądał reklam, nie dawał im zarabiać. Największy sklep z grami zmusza do zastanowienia: "a może wydaje za dużo kasy na rozgrywkę? Może lepiej zacząć odkładać?". Podejrzliwe.
Może w tym szaleństwie jest metoda. W końcu jeśli ktoś odłoży swojego iPhone'a, to nie tylko nie będzie korzystał ze sprzętu Apple'a, ale też z konkurencyjnych aplikacji. Jeśli ktoś stwierdzi, że na Steamie wydaje za dużo, to tym bardziej nie zrobi zakupów np. na gog.com.
To jednak tak pokrętna strategia, że sam w nią nie wierzę. Nie podoba mi się ruch korporacji, bo jest nielogiczny. Czy rzeczywiście jest w tym jakiś podstęp?
Radośc, że coś mnie ominie
- Biorąc pod uwagę "pożary PR-owe", jakimi wsławił się np. ostatnio Facebook, nie dziwi posunięcie w stronę "dbamy o klienta" - mówi w rozmowie z WP Tech psycholog Izabela Dziugieł - Dbanie o wizerunek to jedno, ale z drugiej strony takie posunięcie wpisuje się idealnie w trend "wellness", czyli "dobrostan" korporacyjny - czy to dla pracowników, czy dla klientów. Można go traktować jako trend krajów rozwiniętych - dbanie o zdrowie i równowagę to w tym wypadku sławetny "digital detox" czy przemianowanie FOMO (fear of missing out - lęk, że coś mnie ominie) na JOMO (joy of missing out - radośc, że coś mnie ominie) - wyjaśnia Dziugieł.
Co w tym złego, że wielkie korporacje dbają o swój wizerunek, a przy okazji mogą zrobić coś dobrego dla klientów? - moglibyśmy naiwnie zapytać. Sęk w tym, że technologiczni giganci doskonale zdają sobie sprawę, że na większości użytkowników ewentualne "alarmowe" statystyki nie zrobią wrażenia.
- To, że takie narzędzia istnieją, to nie znaczy, że każdy będzie z nich korzystał - wyjaśnia Dziugieł - Z różnych przyczyn: może to być niewiedza czy też klasyczne wyparcie ("nie ma co sprawdzać, nie nadużywam, a jeśli nawet, to co?"). Statystyki mogą też podtrzymać złudzenie kontroli użytkowania serwisów czy zarządzania finansami. U innych może pojawić się dysonans poznawczy, który oznacza po prostu niezgodność zachowań z postawami czy opiniami o sobie. Jednak szybko- i nieświadomie - sięgną po typowe sposoby jego redukcji. Takie, jak uzasadnienie własnego zachowania przez zmianę jednego z elementów, np.: "może trochę za dużo korzystam, ale przecież Facebook jest mi potrzebny do komunikacji" - dodaje.
Tim Cook oczywiście może zapewniać, że nowa opcja w iPhone'ach będzie zachęcać do zastanowienia się, czy nie za często sięgamy po telefon. Dla większości może być to jednak dowód na to, że nic złego się nie dzieje (phi, co to jest 13 godzin - problem byłby, jakby licznik wskazywał 23!) albo dzieje, bo musi. Przecież nie wyłączymy Facebooka, bo musimy być w kontakcie. Nie zrezygnujemy z serwisu z serialami, bo należy nam się rozrywka i odpoczynek.
Może też być jeszcze jedno wytłumaczenie, dlaczego wielcy udostępniają takie statystyki. Chodzi o umywanie rąk.
Serwisy społecznościowe jak narkotyki
Jak informuje firma ESET, najnowsze badania przeprowadzone przez profesora Ofira Turela z Uniwersytetu Kalifornijskiego mówią o tym, że to właśnie gry wideo oraz media społecznościowe mają znaczący wpływ na sposób zachowania i życie dzieci oraz nastolatków. Jego badania sugerują, że istnieje ścisły związek pomiędzy użytkownikami gier wideo w wieku od 13 do 15 lat i zwiększonym ryzykiem narkomanii lub nadużywania alkoholu przez nich w życiu dorosłym. Kamil Sadkowski, analityk zagrożeń w ESET, zauważył, że do takich sytuacji nie musi dochodzić, o ile rodzice będą zwracać uwagę na to, ile czasu spędzają ich pociechy na grach czy aplikacjach.
"Ostrzegaliśmy, że aplikacja była włączona niepokojąco długo" - mogą teraz powiedzieć najwięksi. "Przecież mógł zobaczyć, że wydaje za dużo na gry" - doda Steam. To nie my, to nie nasz problem, my mieliśmy narzędzia, które pozwoliły zauważyć problem. I głośno mówiliśmy, że do tego może dojść - tak największe firmy mogą odeprzeć ewentualne zarzuty.
I poniekąd będą miały rację. Bo jak zauważył Bolesław Breczko z WP Tech w swoim niedawnym tekście dotyczącym uzależnienia od gier, uzależnieni pozostawieni są sami sobie. Nie ma kampanii społecznych dotyczących uzależnienia od gier, a osoby zainteresowane same muszą szukać wsparcia. Być może komunikat z aplikacji albo chociaż chęć sprawdzenia, czy nie poświęca się zbyt wiele czasu, będzie dla kogoś sygnałem ostrzegawczym.
"Sama myśl o tym, że miałbym odejść od komputera była dla mnie bolesna" - mówił w rozmowie z WP Tech uzależniony od gier. Trudno więc podejrzewać, by powiadomienie o przekroczeniu czasu w aplikacji mogło do kogoś trafić.