Nie było lądowania, ale i tak sukces. Izrael już nie chce lecieć na Księżyc. Ma inne plany
Izraelski łazik nie wyl ądował na Księżycu, tylko rozbił się o powierzchnię. Dla SpaceIL to jednak wcale nie porażka - skoro udało się dotrzeć, to Srebrny Glob mają już odhaczony. Teraz mierzą więc wyżej.
Izrael miał stać się czwartym krajem w historii, który znajdzie się na Księżycu. Nowy gracz w wyścigu kosmicznym zaliczył jednak twarde lądowanie - misja nie zakończyła się pomyślnie. Izraelski łazik Beresheet rozbił się podczas kwietniowej próby lądowania.
Wówczas izraelski start-up SpaceIL od razu zanucił pieśń "Nic się nie stało" i zapowiedział, że spróbuje ponownie wylądować izraelskim pojazdem na Księżycu. Kiedy jednak firma ochłonęła, zaczęła patrzeć na sprawę inaczej. I doszła do wniosku, że misja tak właściwie to zakończyła się sukcesem. Wprawdzie lądować się nie udało, ale byli na Księżycu? Poniekąd tak, więc zadanie wykonane.
Teraz SpaceIL na Twitterze pisze, że Księżyc to już przeszłość i ponownej próby lądowania nie będzie. Zamiast tego szykowany jest inny cel. Szczegóły mamy poznać wkrótce. Najbardziej oczywistym typem wydaje się być przede wszystkim Mars. Czyżby łazik Curiosity, który niedawno dokonał przełomowego odkrycia, miał doczekać się kompana?
Można śmiać się z izrealeskiej firmy, że tak szybko zamieniła porażkę w sukces. Ale trzeba jednak przyznać, że rzeczywiście kilka ważnych rzeczy udało się podczas misji na Księżyc dokonać. Lądownik Beresheet miał być pierwszym prywatnym statkiem kosmicznym, który wyląduje na obcej planecie lub księżycu.
Według SpaceIL samo dotarcie to już coś, bowiem udało się tego dokonać najmniejszym statkiem kosmicznym w historii. Oprócz tego budżet był dużo mniejszy niż w przypadku innych prób.